Kraftboeck

88 12 2
                                    

Michael chodził w koszuli przez 95% czasu spędzanego ze znajomymi. W większości przypadków miał też zapięte wszystkie guziki i jakby tego było mało, krawat. Nie miało znaczenia, czy jest poniedziałek czy piątek, pora roku też nie grała roli, Hayboeck i tak był w koszuli. Było to rzeczą tak oczywistą, że Danielowi zdarzało się żartować o urodzeniu się w koszuli, co blondyn zazwyczaj pozostawiał bez komentarza, jedynie uśmiechając się pod nosem. 


Było kilka powodów, które podczas porannego wybierania garderoby kierowały jego dłonie w stronę koszul, jednak najważniejszym bez wątpienia był jego chłopak, który nie żałował komplementów na temat idealnie dopasowanych i uwydatniających mięśnie koszul. Byli ze sobą tak długo, że fetysz Krafta dotyczący eleganckich ubrań nie był dla niego już niczym dziwnym, choć z początku nieco zaskoczył go, jak napalony Stefan robił się na jego widok pod krawatem. Nie raz zdarzało im się przez to spóźnić albo uciec przed końcem gali, w której akurat brali udział. Może i nie byli nabuzowanymi hormonami nastolatkami, ale wciąż uwielbiali czuć ryzyko, że ktoś mógłby odkryć powód ich absencji. Czy raczej brunet był, a Michael po prostu płynął z prądem, sprawiając ukochanemu radość. Przez większość czasu.

Zdarzało się jednak, że to on przejmował inicjatywę. Potrafił przez cały wieczór posyłać w kierunku młodszego sugestywne spojrzenia, a kiedy tylko przemowy się kończyły ciągnął go w kierunku zadbanych łazienek, gdzie mogli dać upust nagromadzonym emocjom.

Z tym bezpośrednio łączył się drugi powód, który skłaniał blondyna do zapinania koszul na ostatni guzik, a i w tym przypadku za wszystko odpowiedzialny był Stefan. Hayboeck nie mógł zaprzeczyć, że jego chłopak jest bardzo uczuciowym kochankiem i w łóżku nigdy nie pozostawał biernym. Uwielbiał zostawiać znaki na ciele starszego, nigdy nie ograniczając się do niewidocznych miejsc, a szczególnie upodobał sobie okolice obojczyka. Dla samego Michaela eksponowanie malinek nie było problemem, mógłby to nawet robić z dumą, jednak kiedy któregoś dnia wyszedł z nimi w widocznym miejscu wywołał nie tylko zgorszenie wśród sąsiadek, ale i niemal chorobliwie zazdrosne spojrzenia Krafta.

Kiedy starszy wypomniał to ukochanemu ten zaczerwienił się jak dorodny pomidor i wymamrotał pod nosem:

—No bo wyglądasz tak seksownie i nie chcę, żeby ktoś mógł na ciebie takiego patrzeć poza mną.

Więc Michael, dobry i kochający chłopak, starał się robić wszystko, żeby nie pokazywać zazdrosnego Stefana światu, w końcu on też miał prawo przywłaszczyć sobie bruneta do pewnego stopnia.

Kiedy jednak byli w mieszkaniu tylko we dwóch, tak jak dziś, nie obowiązywały ich żadne zasady, więc Michael do woli korzystał z grzejącego za oknem słońca przechadzając się po kuchni w samych dresach. Był sobotni poranek, obaj mieli dzień wolny, więc wykończony intensywną piątkową nocą Stefan wciąż wylegiwał się w ciepłym łóżku, czekając na powrót ukochanego ze śniadaniem, a przynajmniej kawą. Zastanawiał się, czy wiecznie pobudzony do działania Hayboeck da się namówić na spędzenie pod wspólnym przykryciem chociaż jednej, dodatkowej godziny, którą mogliby poświęcić na nadrobienie straconego przez zapracowane wieczory dni roboczych czasu. Tak bardzo pochłonęło go rozmyślanie nad sposobem zaciągnięcia starszego do łóżka, że kiedy z kuchni do jego uszu dotarł głośny huk, uzupełniony wiązanką przekleństw prawie podskoczył z zaskoczenia.

Nie słysząc żadnych zapewnień, że z blondynem wszystko w porządku, które zazwyczaj towarzyszyły takim niespodziewanym sytuacjom, Kraft nieco się zmartwił. Nie rozważając nawet za bardzo za i przeciw niemal wyskoczył z łóżka, po drodze do kuchni ubierając chyba nawet nie swoje bokserki. Kiedy pomieszczenie znalazło się w jego polu widzenia nie wiedział, czy powinien zacząć się śmiać czy płakać. Tuż obok zlewozmywaka, z mokrą ścierką przyciśniętą do podbrzusza stał Michael, mocno przygryzając wargę i nie zwracając uwagi na krople wody cieknące po jego spodniach. U jego stóp, na środku podłogi, Stefan zobaczył patelnię, której zawartość rozbryznęła się, tworząc intrygujący wzór na jasnych płytkach. Nie trzeba było być geniuszem, żeby dodać dwa do dwóch i nawet o tak wczesnej porze Austriak wydedukował, co się stało.

—Michael, ile masz lat żeby poparzyć się w kuchni?—spytał z politowaniem Stefan schylając się do zamrażarki, z której wyjął paczkę mrożonych warzyw i podał wyższemu, który krzywiąc się z bólu przycisnął ją do trzymanej szmatki—Aż tak się załatwiłeś?

—Najpierw dotknąłem się patelnią, a kiedy mi wypadała poleciało na mnie trochę oleju, pewnie będą pęcherze.—z miną "co zrobisz jak nic nie zrobisz" odpowiedział poszkodowany siadając na podłodze z plecami opartymi o chłodną szafkę

—Czasem się zastanawiam jak to możliwe, że przy tym twoim szczęściu ciągle masz wszystkie palce, kucharzu od siedmiu boleści.—z niedowierzaniem pokręcił głową Stefan, kucając aby pozbyć się dowodów z miejsca zbrodni

W tak zwanym międzyczasie zrobił Hayboeckowi truskawkową herbatę, sobie kawę, a kiedy można było bez trudu przejść przez całą kuchnię zrobił nawet kanapki na śniadanie, kątem oka zerkając na blondyna, który już wyraźnie czuł się lepiej. Ten stan uległ jednak zmianie w chwili, kiedy spojrzał na poparzoną, pokrytą pęcherzami skórę, momentalnie odnosząc wrażenie, że zaraz zemdleje. Z ulgą chwycił wyciągniętą przez Krafta dłoń i podniósł się do pozycji stojącej, w której wygodniej było mu trzymać zmrożony worek.

—Uważaj, żebyś nie przesadził w drugą stronę.—ostrzegł go młodszy odsuwając cieknący już pakunek i uważnie oglądając odniesione obrażenia—Trochę skóry ci zeszło, ale nie jest źle. Jeśli zdejmiesz mi pudełko z lekami czymś cię posmaruję, żeby tak nie piekło.—zatroskanym głosem oznajmił brunet, już po chwili ściskając w dłoni maść o której myślał od dłuższego czasu

Michael, choć wolałby nie spoglądać w dół na wściekle czerwony brzuch, nie mógł odwrócić wzroku od Stefana, który delikatnie wcierał chłodną substancję w podrażnione miejsca. Dopiero teraz zwrócił uwagę, że jego ukochany nie tylko nie poszedł się ubrać od chwili, gdy wyrwany z łóżka jego krzykiem przybiegł do kuchni, ale też pod wpływem chwili musiał chwycić leżące pod ręką jego bokserki, które choć nieco za duże wyglądały na nim niesamowicie. Blondyn wiedział, że jest zakochany na zabój w swoim chłopaku, ale takie momenty, w których jego czuły dotyk stawał się dla niego całym światem, za każdym razem uświadamiały go, że nie mógłby bez niego żyć. Pod wpływem chwili, kiedy Kraft podnosił się z kolan, wyższy przyciągnął go do siebie i mocno przytulił, nie zwracając uwagi na ból spowodowany potarciem uszkodzonej skóry.

—Zwariowałeś?! Dopiero co cię posmarowałem, a ty już wszystko wytarłeś we mnie, co to ma być.—skarcił go, próbując ukryć uśmiech młodszy mężczyzna i ponownie schylił się, żeby pokryć umięśniony brzuch odpowiednio grubą warstwą żelu

I to właśnie ta troskliwa opieka była jedynym powodem, przez który postanowił nigdy nie nosić koszul w kuchni.

__________________

Chciałam Wam bardzo podziękować za wspólnie spędzony cudowny acz dziwny sezon, mam nadzieję, że nie uważacie czasu poświęconego na przeczytanie moich wątpliwej jakości tworów za straconego

Na dniach planuję napisać coś, co bardziej nadaje się na shot kończący sezon, ale nie miałam zbytnio głowy do takich karkołomnych akrobacji, więc liczę, że zaakceptujecie substytutowego Kraftboecka, w końcu on jest dobry na każdą okazję ;)

Historie na razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz