Schlierenzauer & Morgenstern

247 12 1
                                    

—Schlierenzauer, ja cię normalnie zaraz zamorduję! Na dworze jest chyba ze czterdzieści stopni w cieniu, a ty każesz mi chodzić ze sobą po sklepach. Czym sobie zasłużyłem na taki los?—spytał swojego przyjaciela wykończony upałem Thomas, z ulgą wypisaną na twarzy siadając na ukrytej w cieniu wielkiego klonu ławce

—Histeryzujesz, wyszliśmy z domu dopiero trzy godzinny temu.—Miłośnik zakupów przewrócił oczami

—Trzy godziny, matko kochana! Ile ja mógłbym w tym czasie zrobić! Obiad już bym ugotował, posprzątał...

—A potem przyszedł w odwiedziny i znowu jojczał mi nad uchem, że nie mam nawet porządnej kanapy.—przerwał Gregor patrząc z wyrzutem na przyjaciela—Mowy nie ma. Z resztą już kończymy, została nam tylko łazienka i salon.—rzucił z uśmiechem

—Tylko!—jęknął Morgenstern z wrażenia opluwając się wodą—Ja chcę do domu! Twoja żona to chyba mnie bardzo nienawidzi, skoro kazała mi iść z tobą wybierać meble do waszego mieszkania.—Schlierenzauer wybuchnął śmiechem widząc zmęczenie wymalowane na twarzy Thomasa

—Ależ skąd, Lena cię uwielbia. Zwłaszcza kiedy wisisz mi przysługę i musisz iść ze mną na zakupy.—zażartował, a jego towarzysz westchnął ciężko i podniósł się z ławki, której  z takim utęsknieniem szukał

—No dobra, im szybciej ruszymy, tym szybciej w końcu będę w domu.—stwierdził Thomas, spoglądając na skoczka popędzającym wzrokiem, co doprowadziło do kolejnego wybuchu śmiechu

—Żartowałem, na dzisiaj dam ci już spokój, przecież widzę, że jesteś wykończony.—Morgenstern natychmiast się rozpogodził i z radości aż podskoczy do góry

—Kocham cię, stary! Masz w sobie odrobinę dobroci, chyba będę musiał zmienić swoją opinię o tobie.—Szturchnął przyjaciela w ramię

—Wielb mnie.—żartobliwie stwierdził młodszy—Nie martw się, jutro też jest dzień i będziemy mogli dokończyć to, co zaczęliśmy.—Na te słowa na twarzy Thomasa znów zagościło zrezygnowanie

—A  myślałem, że jest dla ciebie jakaś nadzieja, ale nie. Jesteś stracony już na wieki. Utknąłeś w nałogu, z którego nie ma już powrotu.—poważnym głosem powiedział Morgenstern, doprowadzając Austriaka do kolejnego wybuchu śmiechu

—Ja też nie mogę się doczekać, Thomciu.—Z trudem sklecił Gregor w przerwie między jednym atakiem śmiechu, a drugim

—Idź się lecz!

_____________

Dawno nic nie było, chyba "wolny czas" wakacji mnie przytłoczył, wybaczcie.

Macie jakieś plany, czy siedzicie w domu?

Historie na razWhere stories live. Discover now