Kraftboeck

132 7 0
                                    

Na taki właśnie przypływ formy czekałem. To takie skoki sprawiały mi największą przyjemność i choć nie ja byłem ich autorem, pobudzały we mnie silniejsze emocje niż moje własne próby. Konkurs drużynowy w naszym wykonaniu był naprawdę udany. Wszyscy wstrzeliliśmy się z formą na początek sezonu, a Michael w końcu stanowił silny element naszej ekipy. Jego fenomenalny występ w kwalifikacjach dodał nam obu mnóstwa pewności siebie - Hayboeckowi, ponieważ w końcu oddawał skoki na światowym poziomie, a mi, bo nie musiałem się martwić, że znowu po zawodach będzie rozczarowany.

Pamiętam, jakby to było wczoraj, jego wielkiego doła z poprzedniego sezonu. Nie zliczę ile wieczorów chciał ze mną świętować wygraną, a ostatecznie kończyliśmy przytuleni w łóżku, on z zapuchniętymi od płaczu oczami, ja z mokrą koszulką. Czasem mówił, że jest beznadziejny, że pewnie powinien już z tym skończyć, ale ja wiedziałem, że wciąż ma w sobie potencjał i udało mi się, po wielu miesiącach pracy nad nastawieniem blondyna, wyciągnąć z niego to, co miał najlepsze do zaoferowania. Dalekie skoki przekładały się na jego dobry nastrój, a uśmiech na twarzy był bardziej wymowny niż wszystkie słowa, które szeptaliśmy sobie potem w nocy, przeplatając je z delikatnymi całusami i mocnymi uściskami spoconych ciał. Kiedy był szczęśliwy nie przeszkadzał mi nawet jego kłujący zarost, do którego zgolenia namawiałem go nieustannie od długiego czasu.

Byłem przekonany, że to pozytywne podejście Michaela przełożyło się na nas wszystkich. Kiedy blondyn opowiadał żarty, zawsze trafiał w sedno, rozbawiając wszystkich, co podniosło nasze morale, a widok mojej czerwonej od rumieńców twarzy, która ukazuje się zawsze po niespodziewanym buziaku też jest czymś,  z czego nasi koledzy wróżyli wysoką pozycje w konkursie. Wszystko dlatego, że nawet kiedy jesteśmy z nimi staramy się nie okazywać uczuć zbyt wylewnie - panicznie boję się, że nasza relacja zostanie obnażona przed światem, przez co zarówno Michael jak i ja ryzykowalibyśmy naprawdę ogromną falą hejtu, z którą moglibyśmy sobie nie poradzić - więc kiedy już sobie na to pozwalamy, musimy być naprawdę szczęśliwi.

Moje przypuszczenia okazały się słuszne i dzięki dość dobrym ośmiu próbom udało nam się zwyciężyć. Choć wszyscy, a w szczególności Hayboeck, staraliśmy się być powściągliwi, nie sposób było zupełnie ukryć naszego podekscytowania. Miesiące ciężkich treningów w końcu przyniosły zaplanowany efekt, a wyniki na igielicie przełożyły się na te na śniegu. Najbardziej dumny byłem z osiągnięć ukochanego i Hubera, który przez cały okres przygotowawczy zmagał się z problemami, które rozwiązał dopiero ślub z kobietą jego życia. Mimo że czułem wielką pokusę, aby zaszaleć i uczcić odniesiony przez nas sukces, ograniczyliśmy się z Michaelem do kilku, niezbyt niewinnych, całusów, obiecując sobie, że następnego dnia też damy z siebie wszystko.

To nie poszło jednak już za bardzo po mojej myśli. Trzydzieste drugie miejsce nie było szczytem moich możliwości, ani ambicji, ale postarałem się przyjąć to na klatę i z całej siły trzymać kciuki za blondyna, który po niezłym skoku znajdował się na początku drugiej dziesiątki. Siedząc na widowni z Gregorem komentowaliśmy warunki pogodowe, odległości zawodników, a nawet to, kto ile przytył od czasu, kiedy ostatni raz się widzieliśmy. Wszystko po to, aby zabić czas i uspokoić moje skołatane nerwy, dodatkowo podrażnione kilkoma dalekimi, wręcz niebezpiecznymi skokami w bezpośrednim sąsiedztwie mojego chłopaka. Byłem szczerze przerażony i podekscytowany, z całej siły trzymając kciuki za bezpieczne lądowanie Michaela, mając jednocześnie nadzieję, że nie trafi na jedną z nielicznych nierówności na dole zeskoku, które mogłyby spowodować jego upadek i liczne, fioletowo-żółte siniaki, przez które krzywiłby się z bólu przez kilka następnych dni.

Chociaż nie był to najlepszy rezultat, osiągnięty przez niego podczas weekendu, udało mu się awansować o kilka pozycji i cały konkurs zakończył na dziesiątym miejscu, co w porównaniu do jego ostatnich wyników wydawało się wręcz surrealistyczne. Tego, jak wielka duma mnie rozpierała nie mogłem opisać słowami. Po zawodach długie godziny uśmiechałem się jak głupi do sera ściskając dłoń mężczyzny i marząc, żeby to wszystko nie okazało się snem. Udało mi się puścić w niepamięć moją nieudaną inaugurację, zapomniałem o pełnych zawodu oczach trenera i zatroskanym wzroku Hayboecka, ciesząc się chwilą z nadzieją, że za tydzień nam obu uda się zapunktować. W końcu tym razem nie wracamy do domów, a przemieszczamy się bezpośrednio do Finlandii, więc kto wie, może Michaelowi uda się obudzić we mnie, hibernującą motywację?

______________

ja w niedzielę: no super, odstawię tak do czwartku, będą pewnie jakieś relacje z podróży to może się coś dopisze i będzie super

ja dowiadując się, dlaczego do Kuusamo leci drugi skład Austriaków: ....

Historie na razWhere stories live. Discover now