Andrzej & Severin

150 20 29
                                    

Większość ludzi marzy o tym, żeby w życiu spotkać tą jedyną, przeznaczoną sobie osobę. To, że codziennie rano można budzić się i spoglądać na ukochanego człowieka leżącego na poduszce obok ma swoją magię i pozwala choć na chwilę oczyścić głowę z przejmujących władzę nad umysłem trosk i niepowodzeń. Kiedy do tak skonstruowanego poranka dodamy jeszcze całusa czy dwa, a całość okrasimy dziecinnymi przekomarzaniami ludzie bez wahania przyznają, że tak właśnie wyobrażają sobie idealne rozpoczęcie każdego dnia.


Choć z pozoru znalezienie swojej bratniej duszy wydaje się trudne lub wręcz niemożliwe, biorąc pod uwagę ile miliardów ludzi żyje na ziemi, jednak dzięki ewolucji, a także selekcji naturalnej, które pozwoliły wykształcić u ludzi pewną przydatną cechę wcale takie nie jest. Choć ciężko nazwać ją zdolnością, ponieważ dzieje się ona podświadomie i żadna z dwójki osób wchodzących w interakcję nie ma na nią wpływu, to równie wielkim ignorantem trzeba być, aby samo zdarzenie przegapić. Uściślając chodzi dokładnie o moment, kiedy ciała przeznaczonych sobie osób stykają się po raz pierwszy. Od miejsca kontaktu po całym organizmie rozchodzi się silny dreszcz, a skóra na szyi zaczyna niesamowicie swędzieć i piec, a wszystko przez to, że na jej lewym boku, niemal centralnie na środku, formuje się plama w kształcie ust, w ulubionym kolorze przypisanego partnera. A przynajmniej tak Andrzejowi opowiadały podręczniki do biologii, kiedy jeszcze był w liceum i wszyscy ci, którzy już odnaleźli człowieka pasującego do nich jak pasztet do ogórków kiszonych.

Szczególnie o spotkaniu swojego obecnego partnera lubił mówić Kamil, który godzinami rozwodził się nad wyrazem szoku na twarzy Petera, kiedy idąc obok siebie dobre dziesięć lat temu otarli się dłońmi. Był to jeden z ostatnich konkursów sezonu, droga po której szli rozmiękła od stopionego śniegu, a on mimo to w jednej sekundzie wypuścił z rąk trzymany plecak i narty, które z głośnym plaskiem wylądowały w kałuży, a sam zgiął się w pół chwytając za piekącą szyję. Często dodawał, że pewnie gdyby promieniujący ból nie był tak przejmujący zrobiłby wszystko, aby jak najszybciej uciec od Prevca, chcąc ukryć własne podekscytowanie faktem, że udało mu się znaleźć swoją bratnią duszę. Zawsze z rozrzewnieniem wspominał jaką troską wykazał się znacznie młodszy od niego mężczyzna kucając przy nim i pomagając przetrwać najsilniejszy ból, samemu ignorując promieniujące z szyi swędzenie. Nie raz wspominał jak czule Peter gładził jego plecy, chcąc choć trochę ulżyć mu w cierpieniu i mimo że radził sobie znakomicie to dopiero spojrzenie w głębokie, ciemne oczy ostatecznie zniwelowało dyskomfort Stocha. Często dodawał, pół żartem pół serio, że to właśnie w momencie kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały ugodziła go strzała amora, a on uświadomił sobie, że niemal nieznający go człowiek zaopiekował się nim jak członkiem najbliższej rodziny.

Stękała bardzo zazdrościł starszemu koledze. On sam, choć miał już dwadzieścia pięć lat nie spotkał jeszcze tego, komu był przeznaczony i szczerze mówiąc, powoli zaczynał tracić nadzieję, że kiedykolwiek spotka taką osobę. Od lat starał się zwiększać do maksimum kontakt fizyczny z ludźmi, z którymi spędzał więcej czasu, ale nic się nie działo. Nie, żeby jego przypadek był odosobniony, niektórzy spotykali swoje bratnie dusze na emeryturze, inni wcale, nie mając możliwości się spotkać z powodu dzielącej odległości lub śmierci jednej z osób, jednak w głębi serca wciąż miał nadzieję, że jego to nie dotyczy. Mimo wiary w czekającą gdzieś drugą połówkę podświadomie zaczynał akceptować fakt, że na zawsze będzie sam. W końcu niewielu ludzi chciało wiązać się z tymi, którzy nie odkryli swojego przypisanego partnera, bojąc się odrzucenia w późniejszym etapie związku.

U Severina sytuacja przedstawiała się nieco inaczej. Niemiec już dawno przebrnął przez fazę "prawdopodobnie nigdy nie spotkam tego jedynego człowieka" i dotarł do miejsca gdzie pewność względem tego wynosiła sto procent. Wtedy też postanowił dać sobie spokój z szukaniem i zamiast kierować się tylko sercem zaczął używać też nieco rozumu. Podczas jednej z wizyt w miejskiej bibliotece spotkał Caren, kobietę, która jak się okazało straciła ukochanego w wypadku lotniczym. Była piękną blondynką z szerokim uśmiechem, którego nic nie było w stanie zgasić, a nieziemska, dodająca jej uroku figura była tylko dodatkiem do niesamowitej osobowości, skrywanej za kolorowymi oprawkami okularów. Brak bratniej duszy bardzo ich do siebie zbliżył, rozmowy były dłuższe niż te, które Severin zazwyczaj odbywał na początku znajomości, a emocje znacznie bardziej prawdziwe. od początku grali w otwarte karty, więc nie musieli ukrywać przed sobą nic, a zwłaszcza swoich trosk i tego, że bardziej niż miłością romantyczną darzyli się bezgranicznym zaufaniem oraz raczej przyjacielskim uczuciem. Oboje pragnęli jednak założyć rodziny i mając na horyzoncie możliwość spędzenia życia w samotności postanowili zmierzyć się z tym wyzwaniem wspólnie, mimo braku większego pociągu fizycznego.

Historie na razWhere stories live. Discover now