7 & 13

181 6 3
                                    

Halvor uwielbiał skakać na arenie międzynarodowej. Tym co przyciągało zawodników do zawodów najwyższej rangi była atmosfera, którą tworzyli kibice, możliwości testowania nowych rozwiązań na innych skoczniach lub koledzy z innych kadr, ale on był inny. Pod maską wiecznie uśmiechniętego chochlika, który zdawał się czerpać radość jedynie z płatania nieszkodliwych figli konkurentom kryła się osobowość wybrednego smakosza, rozkoszującego się każdym kęsem. Jego koledzy z kadry często zastanawiali się, jakim cudem mimo swojego usposobienia łasucha Granerud był w stanie utrzymać wagę na tak niskim poziomie, a on nie krył się, że kluczem do sukcesu była żelazna dyscyplina, którą praktykował od wielu lat.

Był zdania, że należy trzymać się założonej diety dość ściśle, a na odstępstwa pozwalał sobie tylko po odniesieniu sukcesu lub kiedy okazja do świętowania była zbyt doniosła, aby odmówić. To właśnie to podejście sprawiało, że był w stanie dawać z siebie wszystko w konkursach, licząc na dobre miejsce i smaczną kolację. Szczególnie upodobał sobie posiłki serwowane w wiślańskim hotelu, o których wystarczyło pomyśleć, aby zaburczało w brzuchu.

W piątkowy ranek obudził się niezwykle podekscytowany. Już poprzedniego wieczoru przejrzał menu na dzisiejszy dzień i wymarzył sobie na kolację pyszną tartę ze szparagami. Ta myśli dodawała mu otuchy przez cały dzień, dzięki czemu oddał dwa naprawdę dobre skoki treningowe, które napawały go prawdziwym optymizmem w kwestii nadchodzącego nieubłaganie posiłku.

Skok kwalifikacyjny, który umożliwił mu zajęcie siódmej lokaty, również zaliczył do bardzo udanych występów, a wizja skosztowania cudownego dania stała się naprawdę realna. Bardzo niecierpliwił się w oczekiwaniu na resztę kadry, która ociągała się z wejściem do niewielkiego pojazdu, co opóźniało ich przybycie na kolację o kolejne minuty. Dopiero głośne burczenie w brzuchu Halvora sprawiło, że postanowiono okazać mu miłosierdzie i pospieszyć Roberta rozmawiającego przez telefon ze swoją dziewczyną. W skutek przedłużającej się dyskusji między zakochanymi dotarli do hotelu niemal czterdzieści minut później niż zakładał dwudziestoczterolatek, a zawodnicy innych nacji powoli opuszczali stołówkę.

Granerud obawiał się najgorszego i niestety jego przeczucie okazało się nieomylne. Do zjedzenia nie pozostał już nawet malutki kawałeczek jego wyśnionej tarty. Z pękniętym sercem przesuwał się wzdłuż szwedzkiego stołu, decydując się na zjedzenie jakiegoś ciekawie wyglądającego makaronu, kiedy kątem oka dostrzegł dwie, całe blaszki znajdujące się na stoliku przy którym siedzieli ostatni pozostali na stołówce - Japończycy. Z pełnym talerzem i duszą na ramieniu podszedł do rozgadanych Azjatów, licząc, że uda mu się zdobyć choć kawałek najlepszego na świecie jedzenia. Uśmiechając się szeroko stanął obok Daikiego i z błagalną miną spojrzał mu w oczy.

—Czy nie podzielicie się ze mną kawałkiem tarty? Może być taki maluteńki, tyci, tyci. Bądźcie kolegami.—poprosił kulturalnie jak mało kiedy, jednak miny Japończyków nie wskazywały na zrozumienie jego słów

I choć dwoił się i troił, używał łatwiejszego słownictwa, a nawet gestów, nawet doświadczony w rozmowach z Europejczykami Ito nie był w stanie zrozumieć jego prośby. Zrezygnowany Halvor postanowił dać za wygraną i z utęsknieniem spoglądając na znikające w ustach Japończyków jedzenie odszedł do stołu zarezerwowanego dla Norwegów, jednocześnie podejmując postanowienie, że jutro, niezależnie od wyniku, przyjdzie na stołówkę pierwszy i zapiekanka z brokułów padnie jego łupem.

_______________

Hip, hip, hura! Jeśli zastanawiają was cyferki w tytule - planuję robić coś takiego raz na jakiś czas. Przed konkursem czy kwalifikacjami wybierane zostają numery, a moim celem jest stworzenie czegoś na temat osób z podanych lokat (20.11.2020 - Wisła - 7.Halvor, 13. Daiki)

Historie na razOù les histoires vivent. Découvrez maintenant