Let me down slowly ~ Tanfang

351 48 10
                                    

"Tylko ten wszechświat się liczy i mam do ciebie jedno pytanie: nie przekręciłem niczego w naszej opowieści, prawda?" Adam Silvera
"Zostawiłeś mi tylko przeszłość"

Dla sabotarzystka

W pomieszczeniu panował chłód. Chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak źle w tym miejscu. Miejscu, które kiedyś kojarzyło mu się z miłością i szczęściem. Domem, który wybudowali wspólnie, dbając o każdy detal, ale czy ważne były takie elementy, skoro między nimi nie było już tego uczucia? Zaczęli się mijać, patrzeć na siebie obojętnie, w ich życie wkradła się rutyna, z którą po pewnym czasie przestali walczyć. Uważali, że to normalne. Mylili się.

****

Johann otworzył drzwi i zeskanował wzrokiem całe pomieszczenie. Daniela, jak zwykle nie było w domu. Na kanapie leżały jego słuchawki. Te, które dostał od niego na jego dwudzieste urodziny. Cieszył się z nich, jak dziecko. Może nie był to jakiś kosztowny prezent, ale prosto z serca. Wtedy jeszcze doceniali tą wyjątkowość. Obok nich leżał jego laptop, brunet spojrzał na niego przelotnie i z bólem serca zauważył, że tapeta została zmieniona. Teraz przedstawiała widok z Gaustatoppen, kiedyś widoczne było tam ich wspólne zdjęcie. To, które zrobili na ślubie Andreasa. Właśnie to, gdzie Daniel delikatnie obejmował jego talię, to gdzie twarz Johanna była przyozdobiona najpiękniejszym uśmiechem. To, gdzie byli po prostu zakochani w sobie do szaleństwa.

Coś musiało przeminąć. Dłonią przejechał po blacie kuchennym. Tym, który służył im w wielu aspektach, po jego policzku spłynęła jedna samotna łza. Serce nie chciało, by to się tak skończyło, rozum był pewien, co do słuszności tej sprawy.

Wchodząc do ich sypialni miał wrażenie, że jego serce pęka, to nie było miłe uczucie. Chłód otoczył go z każdej strony, zniknęły wszystkie zdjęcia, wszelkie pamiątki dotyczące ich związku, zażyłości, miłości. Pozostała czysta biel, która przestała mieć już tak bardzo niewinne znaczenie. Ich łóżko, to na którym spędzili wiele przyjemnych nocy, zmieniło się w przedmiot kojarzony z przymusem. To na nim wylał wiele, niepotrzebnych łez. To ono było jego najlepszym przyjacielem, w chłodne i samotne wieczory. Otworzył szafę, nadal wisiały tam jego ubrania, za każdym razem obawiał się, że już ich tam nie ma, jednak coś sprawiało, że Daniel kurczowo trzymał się jego boku. Łapczywie zabierał jego tlen, nie pozwalał mu na wolną przestrzeń, ograniczał. Johann wiedział, że należy ukrócić ten destrukcyjny związek.

Wziął swoje wszystkie rzeczy i kilka koszul blondyna, tych które były na niego za małe, zapakował wszystko do walizki i ostatni raz spojrzał za siebie.
Miał zamiar wyjść bez pożegnania, jednak wydawało mu się być to zbyt okrutne. Chciał pokazać trochę sympatii.

Słysząc dźwięk otwieranych drzwi gwałtownie wstał. Daniel spojrzał na niego zdziwiony.

- Co ty robisz? - spytał, patrząc na walizki, które znajdowały się w jego dłoni.

- Przepraszam Daniel - spojrzał na swoje buty. Tande stanął blisko niego i chwycił dłonią jego twarz.

- Dlaczego Johann? - spytał, patrząc uważnie w jego oczy.

- Nie widzisz tego?

- Czego? - spytał, chwytając go mocno za nadgarstki.

- To koniec Daniel, to po prostu koniec - odparł kręcąc głową starając się odgonić niechciane łzy.

- Proszę cię Johann - powiedział płaczliwie - Pamiętasz, jak ci mówiłem, że świat nie jest perfekcyjny, ale nie jest tak zły....

- Ale jeśli mamy siebie, to wszystko to, co nam jest potrzebne - przerwał mu Johann - Pamiętam Daniel, ale to nic nie zmienia. Sentyment nie sprawi, że zostanę. Żegnaj Daniel - powiedział i zamknął za sobą drzwi.

- Żegnaj - odparł Tande, a jego głos odbijał się od pustych ścian. Coś musiało minąć, żeby zaczęło się coś innego.

One shots ✔️Where stories live. Discover now