You got something I need cz.2 (Lellinger)

338 60 45
                                    

He says: Ooh, baby boy, you know we're gonna be legends.

Byłem wykończony. Dzisiejszy trening był bardzo męczący, jedyne czego pragnąłem to położyć się do łóżka i zasnąć. Niestety nie było mi to dane. Schuster chciał się z nami spotkać. Był jakoś dziwnie wesoły, pewnie znalazł nowego sponsora.

Ostatnimi czasy nasza kadra przechodziła ogromny kryzys i znalezienia jakiegokolwiek sponsora graniczyło z cudem, może nareszcie mu się to się to udało, przynajmniej miałem taką nadzieję. Nie mogłem już znieść tego zrezygnowanego, smutnego spojrzenia.

Cała ekipa, czyli: Ja, Markus i Richi, powłóczając nogami weszliśmy do jego gabinetu. Miejsca, które od trzech lat nie kojarzyło mi się z niczym dobrym.

To co tam zobaczyłem, wprawiło mnie w ogormne osłupienie.

Przy biurku jak zwykle uśmiechnięty, stał mój anioł, moja nieskończona miłość, mój Andi, obok niego Schuster trzymał w ramionach malutką istotkę, która delikatnie tarmosiła go za nos.

Nie mogłem w to uwierzyć. Całe zmęczenie wyparowało ze mnie momentalnie.

Co ja mu miałem powiedzieć? Co on tu robił? Gdzie był przez te trzy lata? Dlaczego odszedł? I kim była ta malutka istotka, która tak bardzo mi kogoś przypominała?

Tak wiele pytań kłębiło się w mojej głowie.

Nie wiedziałem, jak mam się wobec niego zachować.

Uradowany Richard od razu rzucił się na niego i zaczął uściskać, obojętny Markus po chwili namysłu szybko i zdecydownie przytulił się do Wellingera, no i pozostałem ja. Stałem jak słup soli.

Andi wpatrywał się we mnie nie wykonując żadnego ruchu, między nami panowało jakieś dziwne napięcie. Wpatrywałem się w jego piękne tęczówki, które przez te trzy lata w żaden sposób się nie zmieniły.

On również nie potrafił oderwać ode mnie wzroku.

Nasza ciekawa wymiana, została przerwana przez Schustera, który podał Andiemu na ręce malutką istotkę. Dziewczynka natychmiast uspokoiła się w jego ramionach. To wszystko zaczęło się robić dziwne.
W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza, którą przerwał Werner.

-Więc moi drodzy, jak pewnie zauważyliście nie zebrałem was tutaj bez powodu- powiedział zadowolony Schuster.

Pokiwaliśmy głowami, jednak u każdego z nas ten gest wyglądał zupełnie inaczej. Richard był przeszczęśliwy i niemal cały czas ściskał Andreasa bądź bawił się z małą dziewczynką znajdującą się w jego ramionach. Markus stał gdzieś obok z obojętnym wyrazem twarzy, jednak zauważyłem na jego ustach cień uśmiechu, może tego nie okazywał, ale wewnętrznie cieszył się z powrotu Welliego, no i byłem jeszcze ja. Przerażony do granic możliwości.

-Więc moi drodzy Andi po długiej przerwie postanowił wrócić- powiedział uradowany Werner.

Miałem świadomość, że wraz z powrotem Wellingera, powróciły do niego wszystkie nadzieję. Odżył.

Na jego słowa, Freitag ponownie rzucił się na biednego blondyna, który uśmiechał się do niego promiennie, po chwili Markus przybił mu piątkę. Wszyscy czekali na mój ruch.

Niepewnym krokiem, podszedłem do niego i szepnąłem mu do ucha:

-Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że wróciłeś.

Szybko się od niego odsunąłem i zauważyłem, że jego oczy zaczęły dziwnie błyszczeć, a na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Czy to faktycznie, ja tak na niego działałem?
Nie wiem.

One shots ✔️Where stories live. Discover now