Czy to, aby na pewno była tylko gra? (Lellinger)

626 74 105
                                    

Stephan Leyhe największy postrach całej szkoły, bad boy, znienawidzony przez nauczycieli, podziwiany przez wszystkich uczniów, zimny i obojętny na wszystko co go otacza.

Z drugiej strony miły i przyjacielski Andi, pomocny i uśmiechnięty, chodzące szczęście, lubiany przez wszystkich, z wyjątkiem Stephana.

Przyjaciele z dzieciństwa, wrogowie z liceum. Co takiego będzie musiało się stać, by ta dwójka zaczęła normalnie ze sobą rozmawiać? Dlaczego los tak bardzo ich nie lubi? Oto historia pokręconej miłości.

*****

Stephan wstał tego poniedziałkowego  ranka stosunkowo wcześnie, jeśli za wczesną porę uznamy godzinę 10.
Oznaczało to, że nie zdążył na jego znienawidzoną lekcję- niemiecki. Jakoś nie było mu smutno z tego powodu, jednak miał świadomość, że jeśli nie będzie chodzić na ten jakże cudowny przedmiot, ta franca Schmidt w życiu nie przepuści go do następnej klasy, a nie chciałby już po raz 4 powtarzać roku.

Zrezygnowany udał się do tego paskudnego miejsca, jakim jest szkoła.
Jak prawie każdy nie lubił tam chodzić, to miejsce odbierało mu wszelakie nadzieję i pozbawiało szczęście, było niczym Azkaban. Nauczyciele-dementorzy, uczniowie-więźniowie. Tak to zdecydowanie było jego ulubionym porównaniem, jeśli chodzi o tą budę.

Jednak czasem zdarzały się takie dziwne, osobliwe przypadki, ewenementy. Te osoby uwielbiały szkołę, kochały naukę i nauczycieli, każdego dnia obojętnie czy to okropny poniedziałek, czy szalony piątek, były miłe dla innych. Stephana ogromnie denerwowała taka postawa, której w żaden sposób nie potrafił zrozumieć, jedną z takich osób był niejaki Andreas Wellinger, który jak to zwykle stał przy szafkach otoczony wianuszkiem ludzi.

Starszy naprawdę miał go dosyć. Nie miał pojęcia jakim cudem blondyn jest taki pozytywny, miły i na dodatek ma tyle talentów: dobrze się uczy, skacze na nartach i na dodatek gra w sztukach teatralnych.
Dla Stephana było to czymś do nie do pomyślenia, on sam nie potrafił ogarnąć jednej rzeczy jaką była szkoła, a co dopiero reszta, jaką były jakieś tam pasję.

Leyhe od zawsze był zdziwiony dlaczego wszystkich tak bardzo ciągnie do Wellingera. Może i był przystojny i uroczy, ale był kujonem no i na dodatek zadeklarowanym gejem, Stephan zastanawiał się jakim cudem przez te wszystkie lata nikt nie odważył się go skrytykować.

Udał się pod salę matematyczną, gdzie siedział już jego ulubiony kolega Karl.

Karl również podzielał jego zdanie odnośnie szkoły i Wellingera i to zapewne były dwa powody, dla których w pewien sposób się przyjaźnili.

Poniedziałek minął Stephanowi nie najgorzej, nie licząc tej pały z matmy, uwagi od jędzy z fizyki, bójki z narwanym Eisenbichlerem, podwójnej wizyty u dyrektora i 3 godzinnego pobytu w kozie, ten dzień był w miarę normalny.

Stephan zasnął z nadzieją, że następny dzień może będzie lepszy.

Wtorek, lepszy niż poniedziałek, ale gorszy od środy, drugi dzień tego koszmaru. Stephan byłby bardziej szczęśliwy, gdyby dzisiaj nie było niemieckiego. Miał świadomość, że pani Schmidt zabiję go za tą wczorajszą nieobecność, zwłaszcza, że wczoraj była cholerny sprawdzian z lektury pt: "Romeo i Julia".

Miał przechlapane, bo jedyne co przeczytał z tej książki to tytuł utworu, nawet autora zapomniał.

Udał się na niemiecki w nadziei, że ta wiedźma o nim zapomniała, niestety nic bardziej mylnego. Schmidt zaraz po tym gdy go zauważyła, kazała mu podejść do biurka. Zadawała tam tak głupie pytanie, że aż od nich Stephana rozbolała głowa, jak można było się spodziewać Leyhe dostał pałę, co jedynie pogarszyło jego sytuację ocenową, teraz miał prawie pewność, że nie ma szans zdać.

One shots ✔️Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon