Zasady zemsty czas zacząć

679 75 63
                                    


Uwaga!
Ten rozdział może zawierać scenę erotyczną!
(To już 69 rozdział 7w7)

Z perspektywy Rosji:

-No dawaj!

-Nie! Zabranie im dziecka nic nie da ,Russia!

W tej chwili ja i USA dyskutowaliśmy na temat dziecka ZSRR i III Rzeszy.
Ameryka nie był za bardzo zadowolony z tego pomysłu, co nie można było powiedzieć o mnie. Jeśli chodzi o Kanadę, poszedł już do siebie.

-No dawaj! Będzie śmiesznie!

-No nie wiem...

-Kto wie... Może to będzie test przed naszym własnym rodzicielstwem...

Z tego powodu w jego oczach pojawiły się iskry nadzieji i wzdrygnął się ze zdziwienia.

-No dobrze...Przekonałeś mnie. Ale jutro! Jest już 22:30...

-Okej...

-Ale mam pewien warunek...

Zrobił dwuznaczny wyraz twarzy i ugryzł lekko wargę. Przybliżył się do mnie i pogładził mnie po policzku.
Złączyłem nasze usta w namiętny pocałunek a on obwiesił ręce wokół mojej szyi.
Później przenieśliśmy się do sypialni ,przez co na łóżko wisiałem nad nim. Moje pocałunki schodziły coraz niżej ,przez na szyi pozostały widoczne malinki. Zdjąłem z niego wszystkie ubrania, tak samo zrobiłem ze sobą. Po czym wziąłem jego
,,przyjaciela" do ust. Złapał mnie za głowę i jęknął z rozkoszy, czasami wymawiając moje imię. Zacząłem gwałtownie przyspieszać, przez co wygiał się w łuk i jęknął głośno.
Doszedł w moich ustach, co skutkowało ,że połknąłem jego nasienie. Już miałem włożyć w jego ciało palec, ale on przeszkodził mi i odparł zdyszany;

-T-to nie jest potrzebne...Zaufaj mi...

-Skoro tak mówisz...

Zacząłem powoli i delikatnie wchodzić w jego ciasne ciało. Oboje jęknęliśmy , zaś USA nieco głośniej.
Po kilku sekundach, rozpocząłem poruszanie się. Na początku wolno i nieagresywnie ,lecz później rozwinęło się o wiele szybciej. Oboje po chwili czuliśmy ,że jesteśmy blisko.
Gdy nie umiałem się powstrzymać, doszedłem w jego ciele. Oboje jęknęliśmy z tego wszystkiego.
Padłem obok niego, cały zdyszany i przykryłem nas kołdrą. Pocałowalidmy się ostatni raz i wtuleni w siebie, zasnęliśmy.

Następnego dnia (po popołudnie)

-Jesteś pewny o te zabranie dziecka?

-Da!

Otworzyliśmy drzwi i opuściliśmy mieszkanie, zamykając drzwi na klucz. Skierowaliśmy się w stronę bazy ZSRR.
Kiedy trafiliśmy na miejsce, schowaliśmy się za krzakami. Przez okno , mogliśmy ujrzeć jak ZSRR i III drzemią sobie na rozłożonej kanapie.
Było po nich widać ,że mają głęboki sen... Mieliśmy kontaktować się przez specjalne telefony.
Po około 5 minutach już wychodziłem, trzymając niemowlę. Nagle USA krzyknął:

-Rosja! Pospiesz się! ZSRR się budzi!

Po tych słowach, szybko razem uciekliśmy z miejsca zdarzenia.
Po chwili usłyszeliśmy krzyk wściekłego ZSRR z daleka.
Jak najszybciej udaliśmy się do domu Rosji.
Po 10 minutach truchtu, trafiliśmy na miejsce. Otworzyliśmy drzwi, zdjęliśmy buty i kurtkę ,po czym położyliśmy dziecko na łóżko w sypialni. Gdy chciałem pójść do salonu, dziecko zaczęło płakać. Udałem się do sypialni i wziąłem małego na ręce. Czerwone tło, na którym jest biało koło z czarnym sierpem i młotem. Bardzo do ,,nich" podobne te dziecko.
Zaczął lekko maleństwo uspokajać ,ale bez skutku.

-Rosja! Chodź tu!

Podszedłem do niego i spojrzałem zaskoczony:

-Co jest?

-Nie chce się uspokoić!

-Hmm...Chwila... Czujesz to?

Faktycznie, coś unosiło się w powietrzu. O nie...Tylko nie to...Ja nie umiem przewijać!

-Ee...I co teraz?

Spytał lekko zakłopotany ową sytuacją. spojrzałem na USA niepewnym wzrokiem i odpowiedziałem;

-Chyba powinienem mieć jakieś pieluchy...Tylko nie pytaj skąd ja je mam...

-Okej...?

-Chodź!

Udaliśmy się do salonu a ja otworzyłem sekretna półkę z pieluchami.
USA położył dziecko na kanapę , zaś ja rzuciłem mu pieluchę.

-Ale ja nie umiem!

-No to się nauczysz!

-A ty wiesz jak?

-Eeee...A co cię to?

Strzelił facepalma i z trudem próbował zmienić pieluchę maluchowi. Gdy w końcu , jakimś cudem , udało mu się to zrobić. Maluch uspokoił się a on ułożył go wygodnie, przykrywając kołdrą.
W tym czasie siedziałem przy krześle i piłem wódkę.
Ukochany zgarnął z mojej ręki , butelkę napoju na co syknąłem oburzony:

-Ej! Oddawaj!

-Po pierwsze, cicho bądź, bo dzieciak śpi a po drugie ,to był twój pomysł, więc mógłbyś łaskawie się nim zająć a nie wódy pić!

-Oj daj spokój! Nie jest źle..

Spiorunował mnie wzrokiem ,przez co zrobiłem zakłopotany wyraz twarzy i podrapałem się po karku.
Już miałem coś powiedzieć ,ale kolejny raz po mieszkaniu rozniósł się niewyobrażalnie głośny płacz dziecka.
Wstałem z krzesła i podbiegłem do malucha, zaś USA odłożył butelkę wódki na stół.
Przytuliłem dziecko czule i próbowałem je uspokoić.

-Wiesz...Skoro ZSRR to moja rodzina to ten mały też się zalicza do famili...

-Racja...

-Ale ,że w połowie jest tym parszywym nazistą ,to aż mnie lekko przeraża...Ale rodziny się nie wybiera...

-Taa...

Mam nadzieję ,że te przyszłe kilka dni opieki nie będą złe. Jest trudno. Ale dzieci to dzieci. Opieka nad nimi nigdy nie jest łatwa.

Wow!
W końcu wena do mnie wróciła!
Mam nadzieję ,że się cieszycie i podobał się wam owy rozdział!
Dzięki pewnej osobie ,moja twórczość dostała taką wydajność ,że ło panie XD
(Ta osoba wie o co chodzi!)

Pozdrawiam!

Za wszelkie błędy przepraszam!

Kierunki Świata [Country humans]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora