Nastąpiła chwila ciszy. 

Dziwnej, tajemniczej ciszy. Mieliśmy do powiedzenia bardzo dużo, ale teraz wszystko stało się odległe. Teraz nie było wiadomo co i jak powiedzieć. 

-Więc- zaczął Adam.- W domu czeka na ciebie masa kwiatów. Przestały się tutaj mieścić, więc  czekają na ciebie w sypialni i...

Ojciec Archera zaczął rozwodzić się nad roślinami, prawdopodobnie aby zatkać tą dziwną ciszę, która panowała tutaj przez długi czas. Mama tylko kiwała głową, lekko unosząc kąciki ust ku górze. Potem pytała o kogoś z pracy, następnie wspomniała, że boli ją głowa a Adam obiecał, że sprawdzi pielęgniarkę. 

-Reed, nie zmazałaś do końca kreski- mruknęła. 

Pozostałości poprzedniej nocy przyniosłam ze sobą nawet do szpitala. 



***



-Mama się wybudziła- powiedziałam, oddzwaniając do Izzy, która zdążyła zadzwonić do mnie sześć razy. 

-To świetna wiadomość!- Wykrzyknęła uszczęśliwiona a zaraz potem, przekazała tą radosną wiadomość całemu zapleczu w BrassMolly. Usłyszałam radosne okrzyki w tle a także dźwięk tłuczonego szkła.

Nie wiem co się stało, ale oczami mojej wyobraźni zobaczyłam jeden z najgorszych momentów mojego życia. Bar niedaleko mojego mieszkania w Nowym Yorku, małe zaplecze, w którym zdążyłam zdemolować kilka naczyń, uwijającą się przy mnie kelnerkę, która z anielską cierpliwością krzątała się obok mnie. Czułam zapach środka dezynfekującego rany i ból dłoni, kiedy opatrywano mi ranę. Powiodłam wzrokiem ku bliźnie, jaka została mi po tamtym wydarzeniu. 
Upokarzające. 

-Wszyscy się cieszymy, słońce- zapewniła Whitemore, streszczając mi szybko, że nowa pracownica nie spodziewała się takiej radości i upuściła szklankę. 

-Ja też się cieszę- zapewniłam, oddychając świeżym powietrzem.- Wybacz, że nie nie odebrałam od razu. 

-Jasne, rozumiem- zapewniła.- Chciałam tylko sprawdzić czy wszystko okej, ale widzę że jest wspaniale!

Postanowiłam zepchnąć sprawę z Dragonem na dalszy tor. Teraz priorytet stanowiła mama i jej pełny powrót do zdrowia. Czeka ją kilka rehabilitacji a także kilka ciężkich, pierwszych dni podczas których będzie musiała brać leki i użerać się z bólem i brakiem sił. 

-Słuchaj, porozmawiamy potem okej?- Zapytałam, widząc jak pod szpital podjeżdża dobrze znane mi Audi.- Musze lecieć.

Isabel pożegnała się ze mną krótko, dokładnie w momencie w którym Archer wysiadł z samochodu. W szybkim tempie podszedł do mnie i obdarzył szybkim całusem. 
-Tak myślałem, że cię tu znajdę- mruknął a jego głos zdradzał, jak bardzo był zmęczony.

Chwyciłam jego poranioną dłoń, wyczuwając pod palcami małe ranki i otarcia. Byłam przyzwyczajona do tego, że to mu się zdarza. Tłumaczyłam sobie czasem, że podobne musza mieć pracownicy fizyczni, więc nie powinnam się martwić. Tyle, że się martwiłam, bo Archer nie miał nic wspólnego z budowlańcem czy górnikiem. 

Przekazałam mu dobrą wiadomość a on przytulił mnie do siebie. Pachniał papierosami i morską wodą, zupełnie tak jakby przed chwilą był na plaży. Pomyślałam, że cudownie byłoby spędzić wakacje nad morzem. 
-Cieszę się, że jest okej- zapewnił.- Też mam dla ciebie informację. 

-Jaką?- Zainteresowałam się, zadzierając głowę do góry.

-Zapisałem cię na terapię- uśmiechnął się lekko.- Możesz przyjść w przyszły wtorek, co ty na to?

(Nie) Chcę Cię Zranić [ZOSTANIE WYDANE]حيث تعيش القصص. اكتشف الآن