– Tak, oczywiście – powiedziała, zdając sobie sprawę, że on czeka na odpowiedź.

Było jeszcze jasno i bardzo ciepło, gdy w milczeniu dotarli do parku. Naruto, którego zwykle ciągnęło do znajomych i wolał miejsca publiczne, tym razem zamiast usiąść na pierwszej lepszej ławce w części, gdzie było jeszcze sporo osób, zaproponował mało uczęszczany zakątek.

W końcu znalazł ławkę przy wąskim strumyku, ocienioną krzakami.

– Naruto-kun – szepnęła Hinata, gdy już usiedli, a on nadal się nie odzywał. – Coś się stało? – Po chwili wahania ścisnęła go delikatnie za rękę.

Naruto w końcu spojrzał na nią. Sakura miała rację, jak on mógł tego nie zauważyć. Dopiero teraz zaczęły mu się nasuwać wspomnienia różnych sytuacji. Zaczął mieć też przebłyski z walki z Painem, gdy Kurama nim zawładnął, a ona wyznała mu wtedy, że go kocha. A przynajmniej tak to teraz pamiętał, niewyraźnie, ale jednak pamiętał. I jak on miał jej teraz powiedzieć prawdę? W tym momencie naprawdę każdy z przygotowanych wcześniej scenariuszy, wydał mu się głupi i banalny. Cholera, mógł najpierw pogadać z Sasuke, może gdyby razem... Nie, to byłoby jeszcze gorsze. On na pewno nie liczyłby się z uczuciami Hinaty, powiedział by wszystko wprost i zaciągnął go z powrotem do domu. Cholera, dlaczego od wczorajszego wieczora wszystko zaczęło się aż tak komplikować. Sakura, Hinata, zwoje i podejrzenia Kakashiego. Właśnie, zwoje!

Naruto poczuł, że zaczyna mu się robić gorąco. Jak mógł zapomnieć! Sasuke na pewno już poszedł je oddać, a miał iść z przecież nim! Tak na wszelki wypadek! Gdyby coś się stało. Gdyby... W tym momencie ogarnął go jakiś niewyobrażalny niepokój. Tym bardziej, że gdy tylko przymknął oczy, skupiając myśli na chakrze Sasuke, już po chwili ją wyczuł. Poczuł nieprzyjemny ucisk w żołądku.

– Hinata, przepraszam, ja... – zerwał się gwałtownie z ławki.

To nie było normalne. Coś było nie tak. Sasuke zazwyczaj ukrywał charkrę, a teraz była bardzo silnie wyczuwalna. I taka jakaś... To nie wróżyło nic dobrego.

Wskoczył na pobliski konar drzewa, chcąc przemierzyć park jak najszybciej. Wyczuwał chakrę gdzieś w okolicach Głównej Siedziby Wioski. Będąc już wśród zabudowań zeskoczył z drzewa wprost na kobietę z koszykiem jabłek, rozsypując je. Przeprosił, pomógł pozbierać i pobiegł dalej. Przeskakiwał z dachu na dach, aż w końcu na dużym placu zobaczył tłum ludzi. Coś się tam działo, a chakra Sasuke, była już tak bardzo wyczuwalna, że spowodowała u niego dziwne drżenie.

– Cofnąć się! – usłyszał czyjś donośny głos i zeskakując z ostatniego dachu, spróbował przepchnąć się do środka.

Słyszał jakieś szepty, widział jak jacyś ludzie kręcili głowami i prychali pod nosem. To go jeszcze bardziej zaniepokoiło.

– Poddasz się sam, czy mamy użyć siły?

– Zostawcie to mi. – Tym razem to był głos Kakashiego i Naruto, rozpychając się już łokciami, w końcu zobaczył, co się dzieje.

Na środku placu stał Sasuke otoczony przez oddział ANBU. Był tam też Kakashi, członkowie rady i shinobi, których Naruto nie znał, ale oni już gotowali się do ataku.

– Już raz ci go zostawiliśmy, Hokage–sama! – zwrócił się do Kakashiego, jakiś wysoki mężczyzna.– Tym razem to my się nim zajmiemy. Tak jak należy. Mamy w obowiązku chronić wioskę, o czym ty, przez dawne sentymenty, najwyraźniej zapomniałeś. A on jest jej bezpośrednim zagrożeniem! – krzyknął mężczyzna i wskazał na Sasuke.

Naruto pobladł, słysząc to. Przyjrzał się nieznajomym i zdał sobie sprawę, że byli to najprawdopodobniej członkowie Korzenia.

Korzeń... Ci ludzie byli bezwzględni. To ich dawny przywódca, Danzou, zlecił Itachiemu tak makabryczną misję wymordowania klanu Uchiha. Organizacja została rozwiązana już kilka lat temu, ale do jej członków najwyraźniej wciąż to nie docierało. Działali w podziemiu, z którego teraz wyszli, najwyraźniej wyczuwając dla siebie szansę.

SasuNaru HidenOnde histórias criam vida. Descubra agora