Rozdział VI

2.5K 187 37
                                    


  Powyżej dodałam piosenkę, która pojawi się w późniejszym fragmencie tego rozdziału :) Piosenkę nagrał genialny Arshad, a jej tekst odzwierciedla książkę ,,Więzień Labiryntu", ale gdy wsłuchacie się w wersy i dobrze je zinterpretujecie, to zauważycie powiązanie z moją książką :)

Do następnego ;3

  Dystans dzielący mój i Zeke'a dom oraz siedzibę Genesis pokonaliśmy truchtem w około trzydzieści pięć minut. Spodziewałem się, że ktoś będzie na nas czekał koło przejścia w drzewie, ale tak się nie stało.

  Podszedłem do ogromnego dębu i włożyłem palce w zagłębienie w korze. ,,Drzwi" otworzyły się, spod korzeni wydobywał się dym. Odwróciłem się w stronę zebranych. Na ich twarzach zobaczyłem mieszankę strachu, zdziwienia i zaciekawienia.

- W środku znajduje się coś na kształt zjeżdżalni. Dostaniemy się nią do podziemnych tuneli, a stamtąd prosto do budynku Genesis. – wyjaśniłem. – Zjadę pierwszy. Później na zmianę młodsi ze starszymi. Zeke, ty pojedziesz ostatni. Upewnij się, że nikt nie został.

Przyjaciel skinął głową. Craig zaczął ustawiać wszystkich w szeregu w kolejności jaką nakazałem.

- Załóżcie plecaki na brzuchy, żeby nie was nie hamowały. – poleciłem, zdejmując plecak. Wszyscy poszli w moje ślady. – Do zobaczenia na dole.

  Stanąłem na krawędzi przepaści i skoczyłem. Po trzydziestu sekundach znalazłem się w podziemnym tunelu i z latarką w ręce czekałem na pozostałych. Pierwszy zjechał Russel, za nim Amaya, później mała Lisa.

- Zeke! – krzyknąłem.

Usłyszałem głuchy rumor.

- Kur... - zaczął, ale najwidoczniej przypomniał sobie, że są wśród nas dzieci. - ...cze.

- To już wszyscy?

- Tak. – odparł, podnosząc się z ziemi i zakładając plecak z powrotem na plecy.

Zaprowadziłem gromadę do metalowych wrót. Zapukałem.

- Witaj, Ash – przywitał się Albert.

Ścisnąłem jego ogromną dłoń, uśmiechając się.

- Cześć, Al. – odparłem. – Przyprowadziłem ze sobą kilka osób.

Albert odchylił się w bok i z uśmiechem zlustrował dzieciaki spojrzeniem.

- Czekaliśmy na was. Chodźcie za mną, zaprowadzę was do Alyii.

  Wziąłem głęboki oddech. Przez chwilę zastanawiałem się czy nie poprosić Zeke'a, żeby zaprowadził wszystkich do Alyii, a ja w spokoju mógłbym wtedy wrócić do domu. Ale gdy odwróciłem się za siebie i zobaczyłem zdezorientowaną minę Russela, wiedziałem, że nie mogę ich teraz zostawić. Ostatecznie ruszyłem za Albertem.

Czułem na sobie ciekawskie spojrzenia innych ludzi, ale naprawdę mało mnie to obchodziło. Jedyne co mnie teraz interesowało to to, że dzieciaki w końcu są bezpieczne.

Ktoś nagle szarpnął mnie za nogawkę.

- Co się stało Russel?

  Chłopczyk spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłem strach. Być może jeszcze większy niż ten, który sam czułem, gdy pierwszy raz tutaj wszedłem.

- Philip, weźmiesz mój plecak? – zwróciłem się do chłopaka. Skinął głową i wziął ode mnie bagaż.

Uśmiechnąłem się do Russela i kucnąłem tyłem do niego.

Andetta (Zakończone)Where stories live. Discover now