Wyżej nieśmiertelni Five Finger Deadth Punch z kawałkiem ,,Wrong Side of Heaven". Uważam, że tytuł oraz tekst piosenki wiele mówią o mojej książce :) #FFDParmy ;3
Znieruchomiałem, słysząc jego słowa. Zaschło mi w gardle, a pomieszczenie zaczęło mi się wydawać stanowczo za małe jakbym nagle dostał klaustrofobii.
- Że co? – spytałem wypranym z emocji tonem.
Lionel złożył ręce w piramidkę i podszedł do mnie.
- Bo widzisz, Ash czy też J a y, chodzi o to, że ty i twoi przyjaciele stanowicie dla mnie zagrożenie. – odpowiedział spokojnie.
- Czyżby Lionel zaczął się bać? – rzuciłem, a następnie dostałem pięścią w szczękę. Otarłem krew z rozciętej wargi i z furią spojrzałem na mężczyznę. Jego oczy płonęły ze złości.
- J a n i c z e g o s i ę n i e b o j ę. – wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Każdy się czegoś boi. – odparłem pewnie. – Nawet ty.
- Oświeć mnie. – warknął.
Potarłem obolałą szczękę.
- Boisz się samotności, dlatego tworzysz armię, która podlega twoim rozkazom i nigdy cię nie opuści. – zacząłem, robiąc krok w przód. Z satysfakcją zauważyłem, że Lionel się cofnął. – Boisz się utraty kontroli, bo wtedy okazałoby się, że jesteś zbyt podobny do ludzi, których nienawidzisz. Boisz się anonimowości, bo gdyby nikt nie wiedział kim jesteś, byłoby to równoznaczne z tym, że nie istniejesz i jesteś nic niewartym robakiem.
Mówiąc to, szedłem na przód, a Lionel się cofał. Teraz stał przyciśnięty plecami do ściany, a ja górowałem nad nim, z satysfakcją patrząc jak się kuli. Zerwałem temblak z ramienia i przycisnąłem rękę do szyi Lionela, odbierając mu oddech. Jego twarz zaczynała robić się czerwona.
- Zabijałem dla ciebie. – syknąłem. – Wykonywałem za ciebie najkrwawsze z zadań. Ale nigdy więcej. Już nie jestem twoją zabawką i nie możesz mi rozkazywać. Jeśli spróbujesz choć tknąć kogokolwiek z moich przyjaciół, bądź pewien, że nie ujdzie ci to płazem. Nie będzie kryjówki, w której mógłbyś się przede mną ukryć, bo wyciągnę cię nawet z najbardziej zatęchłej nory. Sprawię, że poczujesz ból wszystkich osób, które kazałeś mi zabić. Mam nadzieję, że nie jesteś ateistą, bo kiedy nadejdzie dzień mojej zemsty, będziesz błagał Boga o litość. A kiedy z tobą skończę, piekło będzie ci się wydawać przyjemnymi wczasami.
Twarz Lionela stężała z przerażenia. Jego oddech stawał się co raz słabszy, aż w końcu oczy uciekły mu do tyłu, a ciało przeszył spazmatyczny dreszcz. Puściłem bezwładne ciało i wbiłem wzrok w lustro weneckie po drugiej stronie pokoju. Powoli podszedłem do niego i oparłem się o nie ręką. Choć widziałem tylko swoje odbicie, to byłem pewien, że Lionel mnie obserwował cały ten czas.
- Słyszałeś, Terrency? – szepnąłem tonem ociekającym wściekłością. – Lepiej zacznij uciekać, bo nadchodzę.
Nawet nie mrugnąłem, gdy światło zgasło w pokoju, w którym się znajdowałem. Przez chwilę stałem w kompletnej ciemności, ale nagle po drugiej stronie rozbłysnęła żarówka. Tuż przede mną stał Lionel Terrency. Jego twarz była maską – nie wyrażała żadnych emocji. Mężczyzna wpatrywał się we mnie rozkojarzonym wzrokiem.
- Pytałeś, po co to robię. – zaczął po chwili, a ja skinąłem głową na znak, żeby kontynuował.
Lionel włożył ręce w kieszenie spodni i ruszył w moją stronę. Stanął tak blisko szyby, że mogłem zobaczyć czające się w jego oczach szaleństwo. Gdyby nie dzieląca nas tafla szkła, złapałbym go za szyję i udusił tak jak to zrobiłem z jego projekcją. Zerknąłem przez ramię, ale ciało zniknęło.
CZYTASZ
Andetta (Zakończone)
Science FictionObiekt sto sześćdziesiąt to ja. Brałem udział w programie o kryptonimie ,,Andetta", którego celem było stworzenie żywej broni. Poddawali nas seriom badań - chcieli nas odrzeć z uczuć i sprawić, żebyśmy ślepo wykonywali każdy rozkaz. Ale coś poszło n...