Rozdział XI

2K 163 22
                                    

   Prysznic niewiele mi pomógł. Stałem pod zimnym strumieniem wody przez co najmniej piętnaście minut. Miałem ogromną nadzieję, że to mnie orzeźwi. Jednak nic z tego. W mojej głowie nadal kłębiło się tysiące myśli, a emocje buzowały, paliły mnie żywym ogniem, chcąc wydostać się na zewnątrz.

Zakręciłem wodę, wytarłem się ręcznikiem do sucha i ubrałem w czyste ciuchy. Napotkałem swój wzrok w lustrze.

- I co, kretynie? - spytałem jakbym w ogóle oczekiwał jakiejkolwiek odpowiedzi. - Zjebałeś na całej linii.

  Przeczesałem dłonią mokre włosy i wyszedłem z łazienki. Przez chwilę zacząłem się zastanawiać czy powinienem w ogóle iść na spotkanie z Alyią. Nie miałem też ochoty wracać do swojego pokoju. Jedyne o czym teraz marzyłem, to bieganie. Poczułem nieprzemożoną potrzebę poczucia wiatru na twarzy i promieni słońca. Jednak wyjście na zewnątrz równało się z rozmową z Albertem. Przez moją głowę przemknęła pewna myśl. Naprawdę potrzebowałem teraz z kimś porozmawiać. I naprawdę wydawało mi się, że jedyną odpowiednią do tego osobą jest właśnie Albert. W końcu już raz mi pomógł.

  Mimo swoich obaw poszedłem w stronę biura Alyii. W końcu obiecałem, że przyjdę. Złamałbym moją żelazną zasadę, gdybym tego nie zrobił.

  Odsłoniłem kotarę i zajrzałem do środka. Alyia siedziała na fotelu z nogami opartymi na blacie stolika. Trzymała w rękach kilka kartek i przeglądała je. Przerzucała dokumenty z kupki na kupkę, zakreślała coś na jednym i dopisywała na drugim.

  Przeniosłem wzrok na jej twarz. W pokoju stała tylko jedna lampa, więc widziałem tylko kawałek jej twarzy, ponieważ reszta skrywała się w cieniu. W skupieniu marszczyła brwi i gryzła czubek długopisu. Różowe wargi miała lekko rozchylone. Znów chciałem poczuć jej usta na swoim policzku. 

  Odchrząknąłem, a Alyia przeniosła swój wzrok z dokumentów na mnie. W jej oczach zauważyłem iskierki radości, a na jej usta wkradł się uśmiech.

- Wchodź. - powiedziała, gestem zapraszając mnie do środka. Zdjęła nogi ze stolika i złożyła wszystkie dokumenty do teczek, a następnie odstawiła je na regał.

  Wkroczyłem niepewnie do pokoju. Włożyłem ręce w kieszenie i czekałem aż dziewczyna coś powie. Spojrzała na mnie, później na fotel i znowu na mnie. Zrozumiałem jej niemą prośbę, choć nie chciałem siadać, bo to znaczyło, że zostanę tu na dłużej niż bym chciał. Albo na krócej niż bym nie chciał.

- Chciałaś ze mną porozmawiać. - powiedziałem, żeby przerwać ciszę.

  Alyia nadal się nie odzywała, lecz przyglądała mi się badawczo. Zlustrowała mnie wzrokiem i zatrzymała go na mojej twarzy. Już dawno nauczyłem się przybierać maskę obojętności, ale miałem wrażenie, że ona potrafi ją zdjąć i spojrzeć na moją prawdziwą twarz. A nie chciałem tego. A może chciałem? Szlag! Ostatnio, a może raczej w jej obecności, miałem problem z określeniem swoich potrzeb.

Dziewczyna przekrzywił głowę jakby się nad czymś zastanawiała.

- Naprawdę nie mam czasu na takie gierki. - powiedziałem, wstając. - Jeśli nie masz mi nic do powiedzenia, to wybacz, ale...

Alyia wstała powoli i podeszła do mnie. Wstrzymałem powietrze.

- Ash - szepnęła takim tonem, że musiałem na nią spojrzeć. - Ja wiem.

Zmarszczyłem brwi.

- Że niby o czym? - spytałem, udając głupiego. Nie mogła tego pamiętać. Czy mogła? Nie! Na pewno nie. A jeśli jednak...

- Dobrze wiesz o czym. - odparła, przekrzywiając głowę.

Przełknąłem ślinę, wpatrując się w nią.

Andetta (Zakończone)Where stories live. Discover now