Rozdział XX

1.6K 156 16
                                    


Rozdział wrzucam wcześniej, ponieważ w piątek (jutro) wyjeżdżam na weekend do rodziny i prawdopodobnie nie będę miała dostępu do internetu :) Mogłabym również dodać rozdział jak wrócę...ale wiem, że niektórzy z Was wolą, żeby pojawił się on wcześniej. Więc proszę bardzo! 

Życzę Wam wspaniałego weekendu oraz miłego czytania :3



  Zerwałem się do pozycji siedzącej i szeroko otworzyłem oczy. Zakręciło mi się w głowie, ale obrazy, które jeszcze przed chwilą rozgrywały się w mojej wyobraźni zaczęły blaknąć.

  Opadłem z powrotem na plecy i przetarłem oczy. Czułem się jakbym rozdrapał starą ranę, ponownie wbił w nią nóż i czekał aż się zasklepi. Pulsowało mi skroniach przez co potrzebowałem chwili, żeby dojść do siebie.

  Rozejrzałem się powoli i zauważyłem, że leżę na kanapie w salonie. Gdy mój wzrok powędrował dalej, napotkałem wlepione we mnie dwie pary oczu – jedne należały do mojego przyjaciela, a drugie do Alberta. Przyglądali mi się bez słowa, a ja czując się nieswojo, odwróciłem wzrok.

  Spuściłem nogi na podłogę i przetarłem twarz dłońmi, po czym splotłem dłonie na karku. Zacząłem głęboki oddychać, skupiając całą swoją uwagę jedynie na tej czynności.

- Zemdlałeś. – przerwał ciszę Zeke.

- Taa? Co ty nie powiesz? – prychnąłem, zamykając oczy.

  Usłyszałem szuranie, a później kanapa się pode mną ugięła.

- Walnąłbym cię za ten komentarz, ale ponieważ nie czujesz się za dobrze, to zostawię tę przyjemność na później. – odgryzł się przyjaciel.

  Spojrzałem na niego kątem oka z uniesionymi brwiami. On z kolei zmarszczył swoje brwi na znak, że nie rozumie mojego gestu i nie wie o co mi chodzi. Przewróciłem oczami, a później kiwnąłem głową w stronę Alberta.

- Co on tutaj robi? – spytałem.

- Nie mów o mnie jakby mnie tutaj nie było. – skarcił mnie czarnoskóry. Usiadł na fotelu obok i splótł ręce na potężnej piersi. – Niedawno przyszedłem. Nie mówiliście, że wychodzicie i w dodatku nie wróciliście na noc. Postanowiłem to sprawdzić.

  Zamrugałem zdezorientowany.

- Jak to ,,nie wróciliście na noc"? – spytałem oszołomiony. – Która godzina?

 Wyjrzałem przez okno i spostrzegłem, że na zewnątrz jest już jasno, a słońce unosi się wysoko na niebie. Gdy opuszczaliśmy Genesis był wieczór. Jak to się stało? Jak długo byłem nieprzytomny?

- Możliwe, że walnąłeś głową o podłogę trochę mocniej niż przypuszczałem. – rzucił Zeke i wzruszył ramionami. – Musiałeś odpocząć. Chyba nie sądziłeś idioto, że po wczorajszym incydencie pozwolę ci tam wracać?

  Rzuciłem mu mordercze spojrzenie. To prawda, Zeke jest moim najlepszym przyjacielem, ale słowo daję, że przywalę mu jak się nie zamknie!, pomyślałem, Albert i tak usłyszał zbyt wiele.

- Po jakim incydencie? – spytał Albert, wpatrując się we mnie intensywnie.

  Nie wytrzymałem i zdzieliłem Zeke'a otwartą dłonią w tył głowy.

- Nic się nie stało. – powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem, żeby uspokoić czarnoskórego, ale tak naprawdę w środku aż się we mnie gotowało.

Andetta (Zakończone)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora