Rozdział XXXIX

1.1K 103 9
                                    


Włącz piosenkę i wysłuchaj się w tekst ;3

  Spojrzałem na swoją klatkę piersiową, spodziewając się, że zobaczę plamę krwi. Jednak nie było jej tam, a moja koszulka wyglądała nienagannie. Gdy jednak przeniosłem wzrok na podłogę, zamarłem. Stałem w kałuży krwi, której krople obryzgały również moje buty. Upadłem na kolana tuż przy boku Sebastiana.

  Chłopak leżał na plecach, ciężko dysząc. Z rany postrzałowej, która znajdowała się na jego brzuchu, wyciekała szkarłatna ciecz. Jego ciałem co jakiś czas wstrząsał dreszcz. Spojrzałem na jego twarz. Była blada i spocona. Sebastian chciał przenieść wzrok na ranę, ale zanim to zrobił, powiedziałem:

- Nie patrz.

  Chłopak od razu zamarł na moje słowa i spojrzał mi w oczy.

- Aż tak źle? – zażartował i spróbował się zaśmiać, ale zamiast tego zaczął niekontrolowanie kaszlać.

  Przyłożyłem dłonie do jego brzucha, uciskając ranę, żeby choć trochę spowolnić krwawienie. Jak na złość, krew nie chciała przestać wypływać, brudząc moje ręce. Poczułem szczypanie pod powiekami, więc zacisnąłem powieki, żeby zatrzymać łzy.

- Ash. – usłyszałem cichy szept Sebastiana. – Spójrz na mnie.

  Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, ale mimo to wykonałem jego prośbę.

- Ja nie...- zaczął.

- Przestań. – warknąłem, ale mój głos się załamał. – Nie umrzesz. Wyjdziesz z tego.

- Wiesz, że nie znoszę kłamstw. – powiedział z delikatnym uśmiechem. – Co z... co z Lionelem?

  Zerknąłem w stronę, w której ostatni raz go widziałem. Mężczyzna siedział na podłodze z rękami przywiązanymi do nogi krzesła. Jego odchylona do tyłu głowa oraz krew spływająca z rozciętej brwi świadczyły o tym, że był nieprzytomny. Zeke gdzieś zniknął.

  Przeniosłem wzrok z powrotem na Sebastiana.

- Nieprzytomny. Zeke dał mu popalić. – powiedziałem z wymuszonym śmiechem, na co Sebastian też spróbował się uśmiechnąć.

- Ash, chciałbym, żebyś...

- Przestań. – powiedziałem. Chciałem, żeby zabrzmiało to bardziej stanowczo, ale wyszła z tego błagalna prośba. – Ty nie... - Głos mi się załamał, a z oczu popłynął kolejny strumień łez. Otarłem je ramieniem.

- Proszę. Daj mi coś powiedzieć. – wysapał i jęknął, gdy mocniej zacisnąłem palce na jego ranie. Spojrzałem mu w oczy. Zauważyłem błyszczące w nich łzy.- Dziękuję ciii za za to, że byłeśś momoim przyjacielem. – zaczął się jąkać, a ja wiedziałem, że długo już nie wytrzyma. – Przekaaaż wszywszystkim, że ich kooocham. I nie pozwólll Craigowi zzjeśśść wszyststkich ciaassteczek z czekoczekoladą.

  Parsknąłem śmiechem na jego słowa.

- Jestem pewien, że... - zacząłem, ale gdy zobaczyłem nieobecny wzrok przyjaciela, urwałem. – Sebastian? – spytałem. Zaryzykowałem puszczenie rany i potrząsnąłem nim za ramiona. – Sebastian? Se...Sebastian. – szepnąłem cicho, opierając głowę o jego klatkę piersiową.

  Usiadłem na podłodze i podciągnąłem jego głowę na kolana. Przytuliłem go mocno do piersi, szlochając cicho w jego włosy. Odchyliłem głowę do tyłu i krzyknąłem z całych sił aż zaczęły mnie piec płuca. Sebastian uratował mi życie. Poświęcił się dla mnie. Z tymi myślami przyszły kolejne dreszcze, jeszcze większa fala smutku i obfitsze strumienie łez. Zacząłem nas kołysać w przód i w tył, zaciskając powieki.

Andetta (Zakończone)Where stories live. Discover now