Alyia poruszyła się niespokojnie i ziewnęła przeciągle. Przetarła oczy, a później jej wzrok padł na mnie. Uśmiechnęła się delikatnie i podciągnęła na łokciach do góry. Siadła na mnie okrakiem, po czym pochyliła się, żeby mnie pocałować. Złączyła nasze usta w dzikim pocałunku. Wplątała ręce w moje włosy, przybliżając się do mnie. Położyłem dłonie na jej biodrach, oddając pocałunek. W mojej koszulce wyglądała bardzo seksownie.
- Rozumiem, że się wyspałaś. – powiedziałem zachrypniętym głosem, gdy się od siebie oderwaliśmy.
Dziewczyna skinęła głową, oplatając rękami moją szyję, gładząc przy tym mój kark. Zarumieniła się delikatnie na wspomnienie o wcześniejszych wydarzeniach.
- A tobie jak się spało? – spytała, przygryzając wargę.
- Świetnie. – skłamałem.
Alyia przyglądała mi się przez chwilę zmrużonymi oczami. Uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
- Kłamiesz.
Uniosłem brwi.
- Zawsze, gdy kłamiesz, to nieświadomie przygryzasz od środka policzek. – wyjaśniła. Ta dziewczyna znała mnie lepiej niż ja sam siebie, ponieważ do tej pory nigdy tego nie zauważyłem. – O czym myślałeś?
- O niczym. – wzruszyłem ramionami, patrząc jej w oczu. – To całkiem przyjemne uczucie: dać mózgowi odpocząć.
Alyia przysunęła się do mnie i dotknęła mojej blizny na obojczyku. Było to jedno z miejsc, których nie zakrywały tatuaże.
- Koniec tego dobrego. – powiedziałem wreszcie. – Musimy iść na trening.
Alyia zmarszczyła brwi, a jej tęczówki zamigotały.
- Musimy wyszkolić twoich ludzi. – wyjaśniłem, bawiąc jej włosami. – Nauczyć ich podstaw walki.
Dziewczyna ze śmiechem zeszła z moich kolan i zsunęła się z materaca. Ciągle się śmiejąc, zaczęła ubierać swoje jeansy. Później zdjęła moją bluzkę, którą rzuciła we mnie. Wsunęła ręce w rękawy białego podkoszulka i związała włosy w koński ogon.
- Widzisz w tym coś zabawnego? – spytałem, również wstając. Wciągnąłem przez głowę moja bluzkę, która pachniała wanilią.
Alyia zawiązała buty i wstała. Oparła ręce na biodrach, patrząc mi w oczy.
- Owszem. Zaraz się przekonasz co. – odpowiedziała i szybko cmoknęła mnie w szczękę.
Trzymając się za ręce wyszliśmy z pokoju dziewczyny. Stół stojący do tej pory na środku pomieszczenia został przesunięty pod ścianę razem z ławkami i łóżkami, na których siedziały dzieciaki oraz kilka kobiet. Reszta ludzi stała w rozsypce. Zauważyłem, że dobrali się pary: jedna osoba z Genesis, a druga z Andetty. Niestety, moich przyjaciół było o wiele mniej niż członków Genesis, prze co niektórzy za partnera mieli swojego rówieśnika z organizacji.
Na ich czele stał Zeke z Albertem. Musiałem przyznać, że nieźle to sobie wymyślili. Każda osoba miała obie ręce owinięte białym materiałem.
Rozejrzałem się po zebranych i zauważyłem, że Halsey nie miała jeszcze pary i stała sama pomiędzy nimi. Ruchem głowy wskazałem ją Alyii. Ta skrzywiła się nieco, ale poszła w jej stronę. Dziewczyny przywitały się, a Halsey nawet się uśmiechnęła.
Podszedłem do Zeke'a i Alberta.
- Ilu ich jest? – spytałem.
- Dziewięćdziesiąt sześć osób. – odpowiedział dumnie Albert. – Dwadzieścia sześć twoich, a reszta moja.
![](https://img.wattpad.com/cover/86506843-288-k487254.jpg)
YOU ARE READING
Andetta (Zakończone)
Science FictionObiekt sto sześćdziesiąt to ja. Brałem udział w programie o kryptonimie ,,Andetta", którego celem było stworzenie żywej broni. Poddawali nas seriom badań - chcieli nas odrzeć z uczuć i sprawić, żebyśmy ślepo wykonywali każdy rozkaz. Ale coś poszło n...