Rozdział V

3.1K 211 38
                                    

Na obrazku nowa postać...w sumie to jedna z wielu nowych postaci. Oto Craig ;) Mam nadzieję, że Wam się spodoba!

Miłego czytania ;3

  Gdy się obudziłem, poczułem się jakby ktoś mi przywalił cegłą w głowę. Promienie słoneczne zaczęły drażnić moje gałki oczne jak tylko uchyliłem powieki, więc zakryłem twarz poduszką. W mojej głowie zaczęły kłębić się tysiące myśli. Zeke miał rację. Wczorajsze wydarzenia sprawiły, że mur w moim umyśle zaczął się walić. Nie byłem tylko pewien czy jestem na to gotowy.

  Usłyszałem skrzypnięcie drzwi, a chwilę później ktoś zwalił się na mnie całym ciężarem.

- Zeke, kurwa! Spadaj stąd! - warknąłem, zrzucając go z siebie. Z głuchym łoskotem Zeke spadł na podłogę. Nie musiałem sprawdzać czy nic mu się nie stało. Tacy palanci jak on zawsze mają szczęście.

Przyjaciel śmiał się jak opętany.

- Coś ty taki wesoły? - warknąłem. - Nie zauważyłeś, że świat wali nam się na głowy? Dosłownie.

Zeke śmiał się jeszcze przez dobrą chwilę, a później wstał i usiadł obok mnie.

- Uwierz mi, że nie jest to coś co można przeoczyć - odpowiedział, zabierając mi poduszkę spod głowy. - Wpadłem sprawdzić jak się czujesz?

Podciągnąłem się do góry i oparłem plecami o zimną ścianę za plecami.

- A jak wyglądam?

Przyjaciel zlustrował mnie wzrokiem.

- Jak blade gówno.

- I tak właśnie się czuje - odparłem, przecierając zaspane oczy.

Przyjaciel ze zrozumieniem pokiwał głową.

- Po wczorajszej wizycie Alberta i Alyii, wysłałem wszystkim wiadomość, że znaleźliśmy Genesis. Większość z nich jest już w drodze i powinni tutaj dotrzeć w ciągu tygodnia. - powiedział.

Skinąłem głową. Przeczesałem palcami włosy i napotkałem bliznę z boku szyi. Cofnąłem dłoń.

- Ash, jesteśmy najlepszy przyjaciółmi - zaczął z powagą Zeke. Wiedziałem, że szykuje się na dłuższe kazanie. - Znam cię lepiej niż ty sam siebie. Wiesz, że zawsze będę przy tobie i zawsze będę popierał twoje zdanie, ale wczoraj... co to było, do cholery? Dlaczego tak się zachowałeś? Wreszcie znaleźliśmy kogoś, kto równie mocno jak my chce obalić Terrency'ego. Genesis to nasza jedyna szansa na zemstę. Dzięki nim uda nam się osiągnąć to, o czym zawsze marzyliśmy: dokonać rewolucji i przywrócić świat do poprzedniego stanu. Podaj mi rozsądny powód, dlaczego nie chciałeś do nich dołączyć?

Westchnąłem i oparłem głowę o ścianę. Nie wiedziałem od czego mam zacząć.

- Chciałem was chronić. - szepnęłam, patrząc na swoje ręce. - Gdy wtedy tam wszedłem i okazało się, że to siedziba Andetty... zwyczajnie spanikowałem. Myślałem, że to kolejna pułapka Lionela. Jedyne na czym się skupiłem to ucieczka. Znowu poczułem się jakbym wyprowadzał prawie dwieście osób podziemnymi tunelami prosto w paszczę lwa. Wtedy dałem wam nadzieję na lepsze jutro, ale nie wypełniłem tej obietnicy. Dlatego tym razem nie chciałem sprawić, żebyście uwierzyli, że może nam się udać. Nie chciałem was zawieść, więc sam nie uwierzyłem, że Genesis są faktycznie tymi za kogo się podają. Bo to było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.

- Ale to jest prawdziwe. - zaprzeczył Zeke. - Genesis istnieje i już za kilka dni do nich dołączymy. To się dzieje naprawdę, Ash.

- Ja po prostu... chyba nigdy tak naprawdę nie sądziłem, że kiedykolwiek ich znajdziemy.

Andetta (Zakończone)Where stories live. Discover now