Rozdział I

14.7K 473 141
                                    

Krótka informacja na początek :) Chciałam powiedzieć, żebyście nie zrażali się, gdy zobaczycie, że ten rozdział jest dość długi. Po prostu postanowiłam wykorzystać czas, gdy akurat miałam wenę i dobrze mi się pisało :) Następne rozdziały będą krótsze, obiecuję!

Po drugie, niedawno dodałam obsadę książki. Ale nie zamierzam ograniczać mojej wyobraźni, więc nie zdziwcie się, gdy na przykład tatuaż na szyi Asha zmienię w coś innego niż głowa diabła, którą posiada Andy Black. Chcę przez to powiedzieć, że moje postaci mogą się różnić niektórymi szczegółami od osób, które są w obsadzie.  

Nie przedłużając...

Miłego czytania ;3

  Miał na sobie idealnie skrojony garnitur w odcieniu brudnej bieli. Błękitną koszulę rozpiął pod szyją, a z jego lewej kieszonki wystawała ciemnogranatowa poszetka. Oczy skrywał za ciemnymi okularami. W prawej ręce trzymał neseser.

- Nazywam się Lionel Terrency. – przedstawił się gość, ściskając rękę mojego ojca oraz całując mamę w dłoń.

- Myron St. Laris – odparł tato. – A to moja żona, Charlotte.

- Wiem, kim państwo są. Gdybym nie wiedział, nie byłoby mnie tutaj – odpowiedział Lionel, a w jego głosie dało się wyczuć nutkę drwiny. Cała trójka usiadła na kanapie. Lionel zdjął okulary i włożył je do kieszonki marynarki. Splótł ręce na kolanach, odchrząknął i zaczął opowiadać.

- Jak wspominałem Pani przez telefon, jestem z fundacji ,,Przetrwać do jutra". Naszym zadaniem jest odnajdowanie rodzin, które mają problemy finansowe. – wyjaśnił rzeczowo. – Czyli takiej jak wasza. Chcemy wam pomóc. Można powiedzieć, że jesteśmy waszym małym światełkiem w ciemnym tunelu kredytów i pożyczek.

  Rodzice spojrzeli po sobie, nim jednak zdążyli się odezwać, pan Terrency podjął przerwany wątek.

- Wybaczą Państwo, ale z braku czasu będę się streszczał. Jestem tutaj, żeby zaproponować Państwu pewien układ, o którym również wczoraj Pani wspomniałem. Z początku może on być dla Państwa nieco szokujący, ale proszę, żeby zachowali Państwo wszelkie pytania oraz komentarze do czasu aż skończę, dobrze?

  Oboje skinęli głowami. Lionel nerwowo wytarł dłonie o spodnie jakby sam bał się tego, co chce powiedzieć.

- Chodzi o Państwa syna, ponieważ on jest ceną naszej umowy. Fundacja spłaci wasze wszelkie długi, pożyczki oraz kredyty, a w zamian oddacie nam Państwo waszego syna. – powiedział lekkim tonem, ale widząc miny rodziców, podjął dalsze wyjaśnienia.

- Przepraszam, źle się wyraziłem. W zamian za uregulowanie Waszych problemów finansowych, pozwolą nam Państwo zabrać swojego syna do naszej placówki, gdzie będzie kontynuował naukę. Oczywiście będziecie mogli Państwo go odwiedzać. Jak się domyślam, syn mówił Państwu o badaniach w jego szkole? Nie były one przypadkowe. Miały na celu zidentyfikowanie ponadprzeciętnie inteligentnych dzieciaków i, możecie być Państwo dumni, wasz syn jest jednym z nich. On oraz kilkoro innych zostaną zabrani do naszej siedziby, przeprowadzimy dodatkowe badania i jeśli potwierdzą one nasze podejrzenia, to mogę Państwu powiedzieć, że Państwa syn przyczyni się do uratowania całej rasy ludzkiej.

- To chyba jakiś żart. – powiedział ojciec, sięgając po szklankę wody. Wypił jej zawartość jednym haustem.

– Co znaczy, że nasz syn może ,,przyczynić się do uratowania całej rasy ludzkiej"? – spytała matka.

Andetta (Zakończone)Where stories live. Discover now