Rozdział XXI

1.7K 134 30
                                    



  Razem z Zekem wróciliśmy do Genesis punkt dziesiąta. Za pół godziny miały zacząć się lekcje, więc ruszyłem w stronę klasy. O dziwo przyjaciel poszedł za mną. Gdy zamknął za nami drzwi, spojrzałem na niego pytająco.

- Mam taką teorię. – zaczął, przechadzając się pomiędzy stolikami.

- No dawaj, Einsteinie.

- Bo widzisz. Jeśli zabójstwo twoich rodziców było tą straszną tajemnicą, którą przed nami ukrywałeś, to ona już nie istnieje, prawda? Bo twoi rodzice żyją. Teoretycznie.

 Skinąłem głową.

- I to przez tą tajemnicę nas wszystkich od siebie odsuwałeś, tak? Bo myślałeś, że cię znienawidzimy?

  Ponownie skinąłem głową. Zeke wolnym krokiem podszedł do biurka. Oparł dłonie o blat i pochylił się w moją stronę z groźną miną.

- To dlaczego, do cholery, jeszcze nie poszedłeś porozmawiać z Alyią?

  Otworzyłem usta, ale po chwili zamknąłem je. Nie wiedziałem, co mógłbym odpowiedzieć. Byłem tak zaabsorbowany planem zemsty na Lionelu i wiadomością, że moi rodzice żyją, że w ogóle nie zastanawiałem się nad tym co mam zrobić z Alyią. Gdy jeszcze uważałem się za zabójcę Myrona i Charlotte, sądziłem, że lepiej będzie odsunąć ją od siebie, żeby nie zobaczyła jakim jestem potworem. Ale teraz? Wszystko się zmieniło.

- No? Lepiej, żebyś miał dobre usprawiedliwienie. – nalegał Zeke. Teraz stał przede mną z rękami splecionymi na klatce piersiowej i tupał nogą. Wyglądał niczym Gina tylko w męskiej i o wiele mniej słodkiej wersji.

- Dowiedziałem się prawdy jakąś godzinę temu i mój mózg jeszcze tego w pełni nie ogarnął. Do Genesis przyszliśmy kilka minut temu. Powiedz mi, złotowłosa, kiedy niby miałem z nią porozmawiać? – odciąłem się.

  Zeke zrobił zakłopotaną minę, ale później się uśmiechnął.

- No i to jest dobre usprawiedliwienie. – zaśmiał się. – Ale mam nadzieję, że brałeś pod uwagę rozmowę z nią?

- Szczerze? Nawet o tym nie myślałem. – odparłem, masując skronie.

- Mówiłem ci kiedyś, że jesteś świrem?

- A ja tobie, że jesteś idiotą?

  Zeke udał zamyśloną minę.

- Tak. Jakieś...milion razy. – odparł z szerokim uśmiechem. Optymizm tego palanta był zaraźliwy.

- Zeke, chodzi o to, że ja czuję, że na tym nagraniu było coś więcej. Musiało być. – powiedziałem poważnie. – Chcę znać prawdę, ale z drugiej strony się jej boję. To jedyne o czym mogę teraz myśleć.

- Jednak ci to powiem: świr z ciebie. – parsknął. – Jesteś pewien, że chcesz iść na tą akcje wykradania Serum? Jestem pewien, że ktoś mógłby cię zastąpić. W tym czasie byś odpoczął i poukładał sobie wszystko.

  Przecząco pokiwałem głową.

- Nic nie muszę sobie układać. – zaprzeczyłem. – Moi rodzice żyją, a ja dowiem się prawdy i dokonam zemsty na Lionelu. Prostsze to już być nie może.

- A gdzie w tym wszystkim Alyia i twoi przyjaciele? Nie uważasz, że trzeba im powiedzieć prawdę? – spytał Zeke, kierując się w stronę wyjścia. Zniknął za drzwiami, w chwili, gdy rozbrzmiał dzwonek na lekcje.

* * *

  Po wyjściu z klasy wszyscy ruszyliśmy w stronę zastawionego stołu. Siedziałem pomiędzy Zekem a Craigiem. Na kolanach miałem Ginę. Na szczęście moje ręce zagoiły się na tyle, że spokojnie mogłem chodzić bez bandaży i nikt nie zwracał uwagi na strupy. A najlepsze w tym wszystkim było to, że Gina nigdy więcej nie będzie musiała mnie karmić.

Andetta (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz