Chociaż nie potrafiłem ocenić rzeczywistej wartości tych przedmiotów, uważałem, że były ładne. Wziąłem do ręki jakąś wysoką biało-niebieską, szklaną wazę. Nie wiedziałem, ile może być warta. Wolałem ją, jednak odłożyć zanim mi wypadnie z rąk.

Następną rzeczą, która mnie zainteresowała była broń. Nad półką wisiał prawdziwy sztylet. Ciekawe czy mógłbym go wykorzystać do obrony? Usłyszałem zbliżające się kroki, więc szybko go odłożyłem. Niestety chyba zbyt szybko, bo nie trafiłem w haczyki i przedmiot mi wypadł, po czym pechowo trafił w wazę, która spadła. Nie zdążyłem nawet zareagować, a ona roztrzaskała się na podłodze...

Ups...

O boże, i co ja mam teraz zrobić?...

Uklęknąłem obok odłamków, nie wiedząc, co mam teraz zrobić. Najlepiej byłoby stąd uciec i udawać, że to nie ja, ale cokolwiek nie zrobię i tak za to oberwę. Zostanę ukarany za rozbicie wazy, albo wyżyje się na mnie, bo będzie zły. I tak źle, i tak niedobrze.

Wziąłem do ręki największy fragment zniszczonej wazy akurat w momencie, gdy mój pan wszedł z powrotem do salonu.

- Matt! Co ty wyprawiasz?! - krzyknął, podchodząc do mnie.

Spojrzałem na jego rozzłoszczoną twarz, czując w oczach łzy bezradności.

- Ja... Ja tylko...

Mruknął pod nosem coś, czego nie zrozumiałem, po czym chwycił mnie za ramie i podciągnął gwałtownie do góry.

- Panie, to nie tak! Naprawdę! - próbowałem się jakoś usprawiedliwić, kiedy ciągnął mnie wzdłuż korytarza.

Jednak on mnie nie słuchał. Gdy zatrzymaliśmy się przed drzwiami do mojego pokoju spróbowałem jeszcze raz.

- Panie. Pozwól mi wyjaśnić.

Pisnąłem, gdy uniósł rękę. Zamknąłem oczy, szykując się na uderzenie, ale ono nie nadeszło. Ostrożnie uchyliłem powieki i zerknąłem w jego kierunku. Ręka zatrzymała się w powietrzu, ale mój właściciel w końcu ją opuścił. Chyba zrezygnował.

Był zdenerwowany. To było widać gołym okiem. To możliwe, żeby ta waza była dla niego aż tak ważna? Może to była jakaś pamiątka? Miała wartość sentymentalną? A może po prostu wkurzył się, że w ogóle ośmieliłem się czegokolwiek dotknąć? Nie mówiąc już o zniszczeniu tego.

Jeden z ochroniarzy chyba domyślił się, że coś nie gra, bo szybko znalazł się w pobliżu swojego szefa. Nie chciałem, żeby tu był. Już chyba wolałbym, żeby to mój pan wyładował na mnie swój gniew.

- Popilnuj go chwilę - rozkazał mu, nim jego pracownik zdążył się w ogóle odezwać.

Przeraziła mnie ta perspektywa. Nie chciałem, żeby oddawał mnie pod opiekę któregokolwiek ze swoich ochroniarzy. Nawet jeśli to miałoby trwać tylko chwilę. Nie chciałem, żeby znowu zrobili mi krzywdę.

Nawet nie zdążyłem zaprotestować, a właściciel wepchnął mnie do pokoju. Ochroniarz wszedł do środka za mną.

- Panie, czekaj! Nie zostawiaj mnie z nim! Błagam! - krzyknąłem, chcąc opuścić pomieszczenie, ale mężczyzna zagrodził mi drogę, a pan po prostu wyszedł.

Trzask zamykanych drzwi potoczył się po całym pokoju. Spojrzałem niepewnie na ochroniarza i nie spuszczając z niego wzroku, zacząłem się cofać w kierunku łazienki.

- Wyluzuj. Nic ci nie zrobię - rzucił obojętnie i zerknął w stronę drzwi. - Szef może w każdej chwili wrócić.

- A gdyby nie, to co? - warknąłem, kładąc już dłoń na klamce. - Zająłbyś się mną?

To Tylko Zabawka *Yaoi*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz