Sto pięćdziesiąt trzy

11 1 0
                                    

Isabeau

Йой! Нажаль, це зображення не відповідає нашим правилам. Щоб продовжити публікацію, будь ласка, видаліть його або завантажте інше.

Isabeau

Z zaciekawieniem rozejrzała się po przestronnym pokoju. W zasadzie z powodzeniem mógł uchodzić za apartament i to taki, który zwykle przeznaczano dla nowożeńców. Wymownie uniosła brwi. Rzuciła Dimitrowi rozbawione spojrzenie, dochodząc do wniosku, że mogła się tego po nim spodziewać. Nie żeby w ogóle taki wybór jej przeszkadzał, tym bardziej że przywykła do królującej w Niebiańskiej Rezydencji elegancji.

– Pięknie – mruknęła, zsuwając z ramion kurtkę. Jednoznacznym ruchem podsunęła ją wampirowi.

– Jesteś bezczelna – stwierdził, ale jego uśmiech i fakt, że zabrał od niej okrycie, mówiły same za siebie.

– Tak jak i ty – odparła ze spokojem. – Co miało znaczyć, że zamierzasz doprowadzić mnie do porządku?

Nie odpowiedział. To i tak straciło na znaczeniu w chwili, w której przemieścił się błyskawicznie, dosłownie skacząc w jej stronę. Zanim zdążyła się zastanowić, oboje wylądowali na pokaźnych rozmiarów łóżku – ona pod nim, nie mając szansy na oswobodzenie. Parsknęła i spróbowała go odepchnąć, ale z wprawą pochwycił ją za oba nadgarstki, unieruchamiając ręce Isabeau nad głową. Spojrzała na niego z rozbawieniem, przez chwilę świadoma wyłącznie fali ciepła, która jak na zawołanie rozeszła się po całym jej ciele.

Och, jeśli chciał, żeby się rozluźniła, był na dobrej drodze. Co prawda wciąż miała ochotę jednak przycisnąć Rufusa, ale...

– To średnio rozwiązuje nasz problem – przypomniała cicho, odchylając głowę, kiedy Dimitr nachylił się ku niej.

Poczuła muśnięcie lodowatych warg na szyi. Zadrżała i to nie tylko za sprawą różnicy temperatur.

– Moje na tę chwilę w zupełności.

Uśmiechnęła się pod nosem. Gdyby to było takie proste! Z drugiej strony, jeden wieczór i tak nie miał żadnego z nich zbawić. Jakaś jej cząstka wciąż źle czuła się z myślą o powrocie do Seattle, o kolejnych komplikacjach nie wspominając. Niejasna wizja, wątpliwości i wzmianka o Claudii nie ułatwiały, a skoro tak...

Zacisnęła usta. Nie chciała wspominać o stwórczyni Dimitra. Ta kobieta wciąż wzbudzała w niej niejasną mieszankę wyrzutów sumienia i niepohamowanego gniewu. Dużo łatwiej było traktować Claudię jako zamknięty rozdział, zwłaszcza że po ucieczce z Miasta Nocy ta niejako zniknęła bez śladu. Oczywiście był jeszcze rozdział z Claire i śmiercią Setha, niejako potwierdzający, że wampirzyca zaszyła się właśnie tutaj, ale o tym Beau wolała nie myśleć. Dużo prościej dla wszystkich było, kiedy tego nie robiła.

Spróbowała skupić się na dotyku lodowatych dłoni Dimitra. I tym pocałunkach, które poczuła najpierw na szyi, a później niżej. Chłód musnął jej obojczyki i odsłonięty dekolt. Instynktownie uniosła biodra, kiedy dłonie męża wsunęły się pod jej plecy. Uniósł ją, bez większego trudu pozbywając się bluzki, którą miała na sobie. Mimowolnie pomyślała, że to dobrze, zwłaszcza że wszystkie bagaże zostawiła w samochodzie. Nie sądziła, by Aldero był zachwycony, gdyby zadzwoniła do niego z prośbą o natychmiastowe poratowanie ubraniami, by w ogóle mogła ruszyć się z miejsca.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now