Pięćdziesiąt jeden

18 2 0
                                    

Elizabeth

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Elizabeth

To nie był pierwszy raz, kiedy zatrzymała się przed lustrem. Owinięta tylko ręcznikiem, ze skórą zaróżowioną od gorącej wody, długo wpatrywała się we własne odbicie, póki pośpiesznie przetartej tafli znów nie pokryła warstwa pary.

Wzory się nie zmieniły. Wciąż wyglądały tak jak w dniu, w którym dostrzegła je po raz pierwszy – w tej samej łazience, nieudolnie próbując połączyć fakty. Liz w zamyśleniu przesunęła palcem po pokrywającym skórę tatuażu, opuszkiem śledząc przecinające się linie. Znała je na pamięć, tak dobrze, że w razie potrzeby mogłaby spróbować odwzorować je na papierze, gdyby zaszła taka potrzeba. Nie miało znaczenia nawet to, że nie potrafiła rysować.

Zatrzymała dłoń na piersi, jakby w nadziei, że jakimś cudem odszuka od dawna zaginiony medalion. Oczywiście go tam nie było, zresztą już jakiś czas temu Elizabeth zdążyła zwątpić w to, czy był prawdziwy. Przecież biżuteria nie mogła tak po prostu zniknąć, prawda? Normalne przedmioty nie miały w zwyczaju stapiać się ze skórą czy czymkolwiek innym. Tym bardziej nie powinny magicznie zamienić się w tatuaż.

A może w końcu powinna wziąć pod uwagę również takie rozwiązanie, skoro po raz kolejny wracała do domu pełnego nieśmiertelnych istot.

Ubrała się w ciszy, metodycznie skupiając na każdej czynności z osobna. Wiedziała, że Damien czekał na nią w pokoju, o ile w międzyczasie nie zasnął. Oboje byli w dobrych nastrojach, wciąż pod wpływem emocji z klubu i wspólnego tańca. W myślach rozpamiętywała rozmowę z Eleną i to, jak swobodnie czuła się przy przyjaciółce. Jakaś jej cząstka cieszyła się z powrotu do Seattle, choć zarazem czuła czyste przerażenie na samą myśl o tym, że mogłaby spotkać kogokolwiek z rodziny. Zwłaszcza ojca.

Nie chciała o tym myśleć. Pragnęła być dzielna, w pamięci wciąż mając to, co powiedziała jej Isabeau. „Nie uciekniesz" – te słowa powracały do niej raz za razem, ale choć wciąż przyprawiały ją o dreszcze, jednocześnie Liz coraz łatwiej przychodziło przejście z nimi do porządku dziennego.

Wysuszyła włosy, po czym niedbale spięła je na czubku głowy. W ciszy wróciła do pokoju, który dzieliła z Damienem, najciszej jak się dało zamykając za sobą drzwi.

Nie spał. Poczuła na sobie jego spojrzenie, ledwo tylko przekroczyła próg. Nie zaskoczyło jej to, że rozłożył się na łóżku z książką, jakby od niechcenia przerzucając strony jakiegoś opasłego tomu. Szczerze wątpiła, by w tamtej chwili interesowała go treść, zwłaszcza gdy zmierzył ją wzrokiem w dość jednoznaczny, przesadnie wręcz przenikliwy sposób.

– No, co? – rzuciła zaczepnym tonem, opierając się o drzwi.

Kąciki ust Damiena uniosły się ku górze.

– Nic, nic... – zreflektował się, w pośpiechu przenosząc wzrok z powrotem na książce. – Wciąż dobrze wyglądasz.

– Obraziłabym się, gdybyś powiedział mi coś innego.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now