Trzydzieści pięć

15 2 0
                                    

Beatrycze

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Beatrycze

Przez jakiś czas przysłuchiwała się słowom Alice – z odległości, nie ufając sobie na tyle, żeby podejść bliżej. Wcześniej w milczeniu osunęła się na najbliższe krzesło, dla pewności zaciskając dłonie na krawędziach krzesła. Jakby z oddali wychwyciła charakterystyczną słodycz ludzkiej krwi, ale ta okazała się wystarczająco przytłumiona, by Beatrycze zdołała ją znieść.

Słuchała przemówienia Alice, ale również jej głos wydawał się dziwnie odległy. Każe słowo miało znaczenie – piękne i wyjątkowe jak te, które między tu i teraz padły z ust samej Selene – a jednak wampirzyca nie potrafiła się skupić. Przez cały czas czuła, że Lawrence uważnie ją obserwował, ale nie od razu zdecydowała się na niego spojrzeć. Myślami wciąż była przy Sage'u.

– Niczego ci nie powiedział – nie tyle zapytała, co stwierdziła fakt.

L. potrząsnął głową.

– Uciekł. Sama widziałaś.

Westchnęła, nie kryjąc zmartwienia. Dlaczego faceci zawsze to robią?, pomyślała, ale zachowała tę uwagę dla siebie. Nie chciała prowokować Lawrence'a, choć paradoksalnie to właśnie on był dobrym przykładem. Gdyby miała zliczyć ile razy zachował się podobnie, pewnie zabrakłoby jej egzystencji.

– Może ja powinnam spróbować – zaproponowała, ale bez większego przekonania. Nie wątpiła, że Sage po prostu by ją zbył. – Albo... Sama nie wiem. Jest na coś zły?

A jednak nie była wskazać niczego, co potwierdziłoby tę teorię. W ostatnim czasie widywała Sage'a sporadycznie, ale ten niezmiennie zachowywał się uprzejmie i równie czarująco, co zazwyczaj. Różnica polegała na tym, że coś wyraźnie go dręczyło. Beatrycze zdążyła poznać go wystarczająco dobrze, by zdołać wyczuć zmianę w jego zachowaniu.

Spojrzała na Lawrence'a w wymowny, wyczekujący sposób. Przyjaźnili się, o ile można było to tak nazwać. Nawet jeśli coś się zmieniło, Sage wciąż pozostawał jego stwórcą, a skoro tak...

– Dlaczego patrzysz na mnie tak, jakby to była moja wina? – żachnął się wampir. – Nie zrobiłem mu nic... No, nie w ostatnim czasie.

– Po prostu się zastanawiam. Martwię się – zreflektowała się. – Lubię Sage'a. Jeśli coś go dręczy, mógłby mi powiedzieć.

– Najwyraźniej mu się nie śpieszy. – Lawrence wzruszył ramionami. Miała ochotę na niego warknąć, kiedy ot tak skończył temat, nawet jeśli zarazem była mu za to wdzięczna. To nie było odpowiednie miejsce, zwłaszcza że Sage zdążył wyjść z klubu, a jednak... martwiła się. – Za dużo się przejmujesz.

Aż się zapowietrzyła. Natychmiast poderwała głowę, by z uwagą zmierzyć męża wzrokiem.

– Wcale nie.

Nie uwierzył jej. Było coś pobłażliwego w spojrzeniu, którym ją obdarzył.

– Doprawdy? Hm... To gdzie jest Leana?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now