Dwadzieścia dziewięć

15 2 0
                                    

Jocelyne

Rất tiếc! Hình ảnh này không tuân theo hướng dẫn nội dung. Để tiếp tục đăng tải, vui lòng xóa hoặc tải lên một hình ảnh khác.

Jocelyne

Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze...

Starannie zamknęła za sobą drzwi łazienki. Na ułamek sekundy oparła się o nie plecami, nasłuchując głosów z zewnątrz. Nim weszła do toalety, kątem oka wychwyciła blond włosy Eleny, ale kuzynka najwyraźniej nie zamierzała za nią iść ani o nic pytać. Joce przyjęła to z ulgą.

Ze świstem wypuściła powietrze, próbując zapanować nad tłukącym się w piersi sercem. Bezskutecznie, bo to wciąż trzepotało się w gwałtowny, niemalże bolesny sposób. Jocelyne stłumiła jęk, po czym na drżących nogach podeszła do umywalki, by przemyć twarz zimną wodą. Skrzywiła się, kiedy na dłoni zauważyła świeże ślady krwi. Natychmiast sięgnęła po papierowy ręcznik, próbując doprowadzić się do porządku. Nie pierwszy raz krwawiła z nosa, ale to odkrycie niezmiennie przyprawiało ją o palpitacje serca.

Teraz znów czuła się dziwnie – i to akurat dzisiaj, kiedy tak bardzo chciała zachować pozory normalności. Nie chciała psuć tego wieczoru ani Alice, ani nikomu innemu. Co prawda wiedziała, że nikt nie miałby do niej pretensji, ale to nie było takie proste. Gdyby po prostu kiepsko się czuła, wszystko byłoby w porządku, zwłaszcza że od zawsze bliżej było jej do kruchego, łatwo rozchorowującego się człowieka. Sęk w tym, że w grę wchodziło coś zupełnie innego i Joce doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

Z westchnieniem oparła czoło o przyjemnie chłodne kafelki, próbując choć w ten sposób ulżyć sobie w bólu głowy. Czuła nieprzyjemne pulsowanie w skroniach, dotychczas znośne, ale dobrej godziny Jocelyne miała wrażenie, że niewiele brakuje, by ciśnienie rozsadziło jej czaszkę od środka. To był ostry, przeszywający ból głowy, który paradoksalnie doskonale znała, choć doświadczyła go zaledwie dwa razy w życiu. Chwilami pulsowanie było tak trudne do zniesienia, że dziewczyna miała wrażenie, że niewiele brakowało, żeby zemdliło ją z bólu.

Zamknęła oczy, w duchu odliczając kolejne sekundy w nadziei, że ból zniknie albo choć trochę zelżeje. To nerwy... I hałas. Wszystko będzie dobrze, pomyślała po raz wtóry, ale coraz wyraźniej czuła, że okłamywała samą siebie. Jakby tego było mało, taka taktyka ani trochę nie pomagała. Och, wręcz przeciwnie – Joce chciało się krzyczeć z frustracji. Tego i strachu, bo ten towarzyszył jej od chwili, w której przekroczyła próg klubu.

Nie rozumiała tego. Była w tym miejscu już wcześniej, ale ani razu nie czuła, żeby wybranym przez Alice lokalem coś było nie tak. Co prawda nie sprawdzała historii tego miejsca, ale nie sądziła, by musiała tu robić. Nigdy świadomie nie szukała duchów, bo tak naprawdę to one znajdowały ją, zwykle przychodząc w najmniej oczekiwanych momentach. Gdyby w tym budynku znajdował się ktoś, kto potrzebował pomocy... To cóż, najpewniej sam by się zgłosił.

Z dwojga złego Jocelyne wolałaby, żeby do tego doszło. Próbowała oswoić się z tą myślą, ale nie potrafiła i szczerze wątpiło, by kiedykolwiek miało do tego dojść. W widzeniu umarłych nie było niczego, co mogłaby uznać za normalne i właściwe.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ