Sto dziesięć

13 1 0
                                    

Jocelyne

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Jocelyne

Obudził ją niepokój. Poderwała się na łóżku, nerwowo wodząc wzrokiem po pokoju i niemalże spodziewając się odkryć, że po raz kolejny nie była w sypialni sama. Już nawet zaczynała do tego przywykać – do otwierania oczu, by przekonać się, że gdzieś w pobliżu czaiła się Rosa albo – szczególnie w ostatnim czasie – lubiąca wyskakiwać znikąd Mia.

Nie tym razem.

Joce przetarła oczy. Jej dłoń machinalnie powędrowała do łańcuszka, który dostała od Claire. Delikatnie nakreśliła kciukiem kształt pentagramu, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że było coś kojącego w obecności tego drobiazgu. Co prawda wciąż nie rozumiała, czym kierowała się kuzynka, tak nagle decydując się na dość nietypowy prezent, ale zdecydowała się nad tym nie zastanawiać. Łatwiej było założyć, że Claire należała do tych wyjątkowych kobiet w rodzinie, którym po prostu należało zaufać.

Pytanie, czy to samo tyczy się Miriam...

Potrząsnęła głową. Co jak co, ale nad „dobrymi radami cioci Miry" z wesela wolała się nie zastanawiać. Nie zapytała Mii, co mogła mieć na myśli demonica, ale i tak...

Raz jeszcze niepewnie rozejrzała się po pokoju. Mętlik w głowie nie był niczym nowym, ale nie wyjaśniał uczucia, które wciąż nie opuszczało Jocelyne. Chciała położyć się i ponownie zasnąć, jednak napięcie nie chciało ustąpić, zresztą wydawało się dziwnie znajome. Dziewczyna potrzebowała chwili, by zorientować się, co tak naprawdę oznaczało i że niekoniecznie musiało chodzić o obecność jakiejś zagubionej duszy. Ten sam niepokój towarzyszył jej za każdym razem, kiedy w pobliżu kręcił się jakiś demon.

Z bijącym sercem wyślizgnęła się z łóżka. Zamarła w pół kroku między oknem a drzwiami, walcząc z pragnieniem, by obudzić któreś z rodziców, tak na wszelki wypadek. To nie tak, że obecność jakiegokolwiek demona mogłaby okazać się dziwna. Słodka bogini, nie odkąd Elena związała się z Rafaelem. Problem raczej polegał na tym, że ani Rafael, ani Mira nie mieli powodu, by kręcić się akurat w pobliżu ich domu. Jeśli cokolwiek się zmieniło, zdecydowanie powinna się przejąć.

Co właściwie...?

Stuknięcie w okno sprawiło, że aż podskoczyła w miejscu. Nieznacznie zatoczyła się, nie upadając tylko dlatego, że plecami natrafiła na szafę. Syknęła i – przez chwilę świadoma wyłącznie pulsującego bólu w lędźwiach – w pośpiechu uchwyciła równowagę. Kątem oka wychwyciła ruch i to wystarczyło, by nabrała pewności, że coś znajdowało się za oknem. Pełna złych przeczuć, chciała rzucić się ku drzwiom, ale...

– Joce... Joce, jesteś tam?!

Zamarła.

W następnej sekundzie błyskawicznie doskoczyła do okna, otwierając je tak gwałtownie, że omal nie wypadła na zewnątrz. Chłodne powietrze wdarło się do sypialni, ale prawie tego nie zarejestrowała. Nie miało znaczenia nawet to, że stała jedynie w cieniutkiej koszuli nocnej, wciąż zaspana i niegotowa na przyjmowanie jakichkolwiek gości.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now