Claire
Powrót okazał się dziwniejszy niż przypuszczała, ale i tak przyjęła go z ulgą. W Seattle niemyślenie o wielu kwestiach wydawało się łatwiejsze – zaczynając od przechadzającej się po świątyni bogini. Zarówno to, jak i samo wesele jawiło się teraz niczym sen, a przynajmniej tak chciała je traktować. Niechciane myśli, do których nieświadomie sprowokował ją Razjel, tym bardziej.
Mimo wszystko czas spędzony w Mieście Nocy okazał się pod każdym względem przyjemny. Lucas nie próbował drążyć, dlaczego znalazł ją zapłakaną w sypialni i była mu za to wdzięczna. Za to, że przy pierwszej okazji wyciągnął ją na spacer pod pierwszym pretekstem, jaki przyszedł mu do głowy, tym bardziej. Gdy do tego wszystkiego dołączyli do nich Marissa i Matt, poczuła się prawie jak we Florencji, kiedy jeszcze nie zakładała, że wszystko skomplikuje się wraz z pojawieniem się Charona.
Issie jak zawsze promieniała, ale to było do przewidzenia. Przy każdej rozmowie z przyjaciółką, Claire wyraźnie widziała, że ta dobrze odnajdowała się w nowej sytuacji. Teraz dodatkowo wydawała się zafascynowana możliwością poznania nowego miejsca, na dodatek takiego, które zamieszkiwały istoty nieśmiertelne. To, że mogłaby z tego powodu tryskać entuzjazmem, wydawało się Claire naturalne, zwłaszcza że zdążyła poznać Marissę. Jakkolwiek by jednak nie było, możliwość przekonania się na własne oczy, że przyjaciółka miała się dobrze, okazała się na wagę złota. Pośpiesznie rozmowy przez telefon czy kamerkę w laptopie, zdecydowanie nie nadawały się na zamiennik.
Tym razem nie wspominała Issie o Razjelu, nie tylko dlatego, że większość czasu spędziły z Pavarottimi. W gruncie rzeczy sama nie była pewna, co sądzić o pojawieniu się demona – jego słowach, wyjaśnieniach, otwartym zainteresowaniu. Nie miała pojęcia, jak powinna interpretować jego zachowanie, choć intencje pozostawały nader jasne. Tak, zrozumiała – trudno żeby nie, skoro na każdym kroku podkreślał, że mógłby oczekiwać czegoś więcej. Nie ukrywał tego, a jednak...
Gdyby to było takie proste. I to nie tylko z racji tego, że miała do czynienia z demonem.
Nie miała pewności, co z tym zrobić, zwłaszcza że nie mogła pozbyć się wrażenia, że sugestia demona wciąż pozostawała otwarta. Co prawda nie miała pewności, jak miałaby dać mu znać, czy faktycznie zgadzała się na wspólne wyjście do uroczej herbaciarni, czy jednak powinien sobie odpuścić, ale o tym starała się nie myśleć. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że w razie potrzeby mężczyzna by ją znalazł i to bardzo szybko.
Słodka bogini, chciała z kimś porozmawiać. Najlepiej z mamą, ale nie miała pojęcia jak zakomunikować Layli, że chyba miała adoratora – i to takiego, który okazyjnie mógł popisać się parą czarnych skrzydeł. I że chyba była tą myślą coraz bardziej przerażona.
A przynajmniej powinna być. Myśląc o tym, jak prezentowały się jej dotychczasowe relacje z demonami, zdecydowanie powinna trzymać się od Razjela z daleka.
YOU ARE READING
LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)
FanfictionPrzeszłość nigdy nie daje o sobie zapomnieć. Claudia wie o tym doskonale, od wieków uciekając nie tylko przed wspomnieniami, ale i istotą, która zamieniła jej życie w piekło. Kiedy Charon wpada na właściwy trop, do wampirzycy dociera, że najwyższa p...