Sto osiem

22 2 4
                                    

Cassandra

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Cassandra

Jesteś pewna, że chcesz iść sama?

To jedno pytanie wciąż odbijało się echem w jej umyśle. To oraz krótkie, zdecydowane „tak", które padło w odpowiedzi, choć Cassandra nie podejrzewała, że kiedykolwiek jeszcze zabrzmi na tak zdecydowaną. Jakby tego było mało, wcale tak się nie czuła i – och, mogła się założyć – wampir doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Mogła tylko zgadywać, dlaczego po prostu przyjął takie zapewnienia, nie próbując jej zatrzymywać.

Pierwszy raz od dawna wylądowała na zewnątrz, na dodatek bez czyjegokolwiek towarzystwa. Uświadomiła sobie, że ostatni raz doszło do tego, gdy ostatecznie straciła cierpliwość do wszystkich tych fałszywych zapewnień, które słyszała od bliskich Renesmee. Wtedy postanowiła wrócić do domu, nieświadomie wszystko niszcząc i... zaczynając od nowa.

Wtedy zmiany okazały się dobre. To, że po takim czasie odnalazł ją Jaques, bez wątpienia takie było.

Teraz z kolei Cassandra zamierzała zakończyć kolejny etap.

Tak przynajmniej sądziła, nim dotarła na miejsce. Obserwując zaniedbany dom spomiędzy drzew, zawahała się – tylko na moment, ale jednak. Na pewno tego chciała? Wcześniej zarzekała się, że tak, ale to wciąż brzmiało jak puste słowa. Z drugiej strony, równie wiele wątpliwości miała, gdy pierwszy raz zobaczyła przed sobą kulącego się z bólu i strachu łowcę. Napawał ją obrzydzeniem, tak jak i jego krzyki oraz wcale nie taka satysfakcjonująca zemsta, ale...

„Mściwe z nas istoty" – to była kolejna rzecz, którą raczył zdradzić jej Jaques. Przez chwilę znów poczuła się tak, jakby ją obejmował, uśmiechając się w ten niepokojący, nieco tylko pobłażliwy sposób i tłumacząc rzeczy, które dla kogoś takiego jak on musiały być oczywiste. Podobno to, że mogłaby jednak potrzebować zemsty, powinna uznać za równe naturalne, co i pragnienie krwi. Może tak właśnie działała natura, również w jej przypadku, choć pod wieloma względami pozostawała „niedoskonałym" tworem. To, że zawsze miała się różnić od swojego twórcy, było aż nadto oczywiste.

Skrzywiła się. Mętlik w głowie regularnie dawał jej się we znaki, sprawiając, że wciąż czuła się tak, jakby balansowała na krawędzi. Wiedziała, ku której stronie pragnęła się zwrócić, zamierzając zrobić wszystko, byleby nie zniechęcić do siebie Jaquesa. Nie potrzebował niedoskonałego tworu, który przy pierwszej okazji udławi się własną krwią. A skoro zabrnęła tak daleko, tym bardziej nie mogła pozwolić sobie na odwrót.

Kiedy myślała o zemście, czuła, że potrzebowała czegoś więcej, aniżeli bezmyślnego podążania za bliżej nieokreślonym celem. Uświadomiła to sobie w chwili, w której poddała się temu dziwnemu uczuciowi, które ogarnęło ją, gdy w oczach ostatniej ofiary dostrzegła coś znajomego. Pomyślała, że mogli kiedyś się spotkać – dawno temu, bo i takie wydawało się jej dawniejsze, to bardziej normalne życie: nader odległe. Mógł być pośród ludzi, który ją krzywdzili, ładnymi słowami opisując to, co okazało się jednym wielkim eksperymentem. Mnie pamiętała wizyt w siedzibie łowców i tego, kiedy podsunęli jej tamte tabletki, ale... ale jeśli on tam był...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)Where stories live. Discover now