Claire
– Jest inaczej niż przywykłem.
Obejrzała się przez ramię. Razjel w zamyśleniu spoglądał na zaciemnioną salę, uważnie wodząc wzrokiem dookoła. Jakby od niechcenia oparł się o barierkę schodów. Jakby tego było mało, nie poluzował uścisku, którym ją otaczał, reflektując się dopiero w chwili, w której spróbowała się odsunąć.
– A... to dobrze? – zaryzykowała po chwili wahania.
Nie miała pewności jak z nim rozmawiać. W zasadzie wciąż nie potrafiła stwierdzić, czy powinna. Gdyby miała określić go jednym słowem, ostatecznie zdecydowałaby się tylko na jedno: dziwny. Albo... ludzki, choć to wciąż ją dekoncentrowało. Gdyby nie widziała go z parą skrzydeł, uwierzyłaby, że miała do czynienia z dość specyficznym, ale jednak śmiertelnikiem.
– Inaczej – powtórzył z naciskiem Razjel. – Mówisz mi, że kobiety już nie przepadają za tańcem. Ta uroczystość też wygląda inaczej niż te, na których mnie przyszło bywać... – Uśmiechnął się blado. – Byłaś kiedyś na prawdziwym balu, Claire? Takim z prawdziwego zdarzenia?
– Poza tymi szkolnymi? – rzuciła bez przekonania. – Nie wiem. Może te w Mieście Nocy, ale...
– Więc nie. – Razjel potrząsnął głową. Wyprostował się, w końcu ruszając się z miejsca. – Jesteś bardzo młoda, dziecino.
Drgnęła, instynktownie próbując utrzymać dzielący ich dystans. Na skórze wciąż czuła mrowienie, które towarzyszyło jej, kiedy Razjel jej dotykał. Co prawda nie było tak intensywne i specyficzne jak wtedy, gdy miała kontakt z jego skrzydłami, ale doświadczenie samo w sobie i tak wydało jej się... Cóż, dziwne. Jak i on.
To komplement?, pomyślała mimochodem, próbując nadążyć za jego tokiem rozumowania. Pamiętała jak Elena zawsze narzekała, że Rafael miał z tym problemem, niejednokrotnie mówiąc rzeczy, które niekoniecznie można było uznać za miłe. Po uwadze Razjela tym bardziej nie miała pewności, w jaki sposób powinna się zachować. Jasne, nie miała doświadczenia – nie takiego jak ktoś, kto żył... w zasadzie od zawsze – ale i tak nie spodobało jej się, że mógłby traktować ją jak dziecko. Nie poczuła się lepiej nawet mimo tego, że „dziecino" w ustach jej towarzysza nie zabrzmiało aż tak kpiarsko i pobłażliwie, jak to czasami miał w zwyczaju jej ojciec.
– Widziałam dość – wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się w język. – Wierzę, że ten świat się zmienił. Mnie też nie wszystko odpowiada. Ja... Mam wrażenie, że czasami jest dla mnie za szybki.
Nie doczekała się odpowiedzi. Razjel jedynie spojrzał na nią w bliżej nieokreślony sposób. Jego oczy wydawały się błyszczeć w półmroku – niebieskie, lśniące i nieodgadnione. Wyraz twarzy nie zmienił się, a jedyną oznaką tego, że w ogóle zwrócił na jej słowa uwagę było to, że nieznacznie skinął głową. Mogła tylko zgadywać czy próbował ją w ten sposób zbyć, czy może z taką uwagą analizował to, co do niego mówiła.
ESTÀS LLEGINT
LOST IN THE TIME [KSIĘGA IX: KRWAWY KSIĘŻYC] (TOM 1/2)
FanfictionPrzeszłość nigdy nie daje o sobie zapomnieć. Claudia wie o tym doskonale, od wieków uciekając nie tylko przed wspomnieniami, ale i istotą, która zamieniła jej życie w piekło. Kiedy Charon wpada na właściwy trop, do wampirzycy dociera, że najwyższa p...