Żegnaj Cassandro

691 40 29
                                    

Wstałam trochę wcześniej niż planowałam, gdyż w mojej głowie nagle pojawił się nowy pomysł. Ostatnio całe dnie spędzałam w domu, nie opuszczając go ani na sekundę. Tak w domu, gdyż to miejsce zdecydowanie nim było, dlatego, że to tam byli ludzie, na których mi zależało. Nick kategorycznie zabraniał mi opuszczać teren posiadłości, czasami nawet ciężko było po prostu wyjść na dwór, bo on już miał jakieś poronione pomysły ze snajperem w roli głównej. Zdawałam sobie sprawę z tego, że grozi mi niebezpieczeństwo, jednak wątpiłam, że ktoś tak po prostu mógłby do mnie strzelić. Nie chciałam popadać w paranoję i na każdym kroku oglądać się szukając potencjalnego zabójcy. Poza tym pomimo tego wszystkiego w rezydencji, na jej terenie i przy Nicholasie czułam się po prostu bezpieczna. Miałam już dość siedzenia w tamtym budynku, więc musiałam zrobić wszystko by przekonać Nicka, że możemy gdzieś wyjść.

Zeszłam do kuchni, gdzie zrobiłam moją popisową jajecznicę z pomidorami, wędzonym boczkiem i szczypiorkiem. Osobiście jakoś bardzo za nią nie przepadałam, ale szatyn ją pokochał od pierwszego spróbowania, a najważniejsze było to, że nie była czasochłonna. Byłam ciut leniwą osobą, ale kto czasami taki nie jest? Nie wierzę w to, że istnieje na tym świecie osoba, która zawsze ma pełno energii i chęci do wszystkiego. Przecież to niemożliwe!

W bordowej satynowej piżamie składającej się z koszulki na ramiączkach i krótkich spodenek, z śniadaniem i kawą na tacy ruszyłam do pokoju szatyna. Grunt to dobrze zaczęty dzień, jeśli by wstał lewą nogą to nici z moich błagań. Przy pomocy łokcia powoli i delikatnie otworzyłam drzwi jego sypialni, które dzięki Bogu nie były zamknięte na klucz. Odłożyłam tackę na szafkę nocną, po czym podeszłam do łóżka na którym wciąż smacznie spał chłopak. Szeroki uśmiech pojawił się na mojej twarzy na ten widok. Nie miałam serce go budzić, jednak nie chciałam by moje danie zrobiło się zimne. Chłopak spał na plecach, jak zawsze odkryty do połowy. Dotknęłam dłonią jego policzka, jednak on nawet nie drgnął na ten ruch. Westchnęłam, chociaż wiedziałam, że to nic nie da. Pochyliłam się nad nim i delikatnie połączyłam nasze usta. Nie musiałam długo czekać, by on odwzajemnił ten gest, jednak zanim zdążył pogłębić pocałunek ja się odsunęłam. Popatrzył na mnie i zmarszczył brwi, a w jego oczach było coś na podobieństwo żalu.

- Za szybko się odsunęłaś. - rzucił na co ja się perfidnie zaśmiałam.

- Mam dla ciebie śniadanie. - odpowiedziałam, na co jego oczy zabłysnęły. Cały Nick, cokolwiek by się nie działo jedzenie najważniejsze. Szatyn delikatnie się podniósł i oparł plecami o ścianę, a ja mu podałam tackę.

- Czym sobie na to zasłużyłem? - w jego głosie było słychać podejrzliwość, jednak ja postanowiłam jeszcze nie zdradzać swojego celu i jedynie wzruszyłam ramionami. - Mogłabyś mnie tak budzić codziennie.

- To by nie wyszło, czasami zamykasz drzwi na klucz. - chłopak lekko się skrzywił na moje słowa, po czym zaczął konsumować jajecznice i jęk zadowolenia opuścił jego usta.

- Nie chcę żeby jakiś idiota mi wbił do pokoju w środku nocy, bo uwierz mi niektórzy z nich mają mega głupie pomysły... Ale wiesz, mógłbym ci dać drugi klucz i byś wbijała do mnie z jedzonkiem kiedy tylko by ci się chciało. - głośno się zaśmiałam, a po chwili wręcz płakałam ze śmiechu jak chłopak się poparzył w język swoją kawą i zaczął przeklinać cały świat. Uwielbiałam go w takim beztroskim, porannym wydaniu.

W ciszy dotrzymywałam mu towarzystwa czekając aż skończy swój posiłek. W końcu odłożył puste naczynia i przeniósł wzrok na moją osobę. To był ten moment w którym mogłam zacząć swój temat i modlić się, by szatyn się zgodził, chociaż byłam na dziewięćdziesiąt procent przekonana, że to i tak nie wypali.

Hell will come for us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz