Nie mogę oddychać

940 43 8
                                    

Pov. Nicholas

Środowy poranek zapowiadał się całkiem niewinnie. Wstałem po godzinie ósmej, bo po pierwsze nie chciałem marnować dnia, a po drugie miałem sprawę na mieście do załatwienia. Zazwyczaj sam chodziłem na spotkania z naszymi można powiedzieć, że wspólnikami, chcąc dokładnie ustalić szczegóły i jasno pokazać by nikt nie planował żadnych nieprzewidzianych ruchów. Czasami zdarzało się, że puszczałem Michaela, który mnie zastępował, bo zdecydowanie był on osobą, której najbardziej ufałem. Wszyscy w rezydencji byli wobec mnie lojalni i szczerzy, jednak to Mike był moim najlepszym przyjacielem, wręcz bratem i wiedziałem, że postępuje zawsze dokładnie według moich wskazówek. Często to właśnie blondyn przewodniczył naszym akcją jak ja miałem inne zajęcia, bądź po prostu nie miałem ochoty brudzić sobie rąk. Tamtego dnia miałem w planach samemu stawić się na spotkaniu, a Michaelowi oddać pieczęć nad całą akcją. Nie było to jakieś wielkie zamówienie, jednak nie należało też do tych z najniższej rangi.

Wziąłem prysznic, ubrałem czarne spodnie i bluzę w tym samym kolorze i byłem gotowy do wyjścia. O godzinie dziewiątej miałem być w Filadelfii w jednym z barów, gdyż zawsze wybierałem jakiś neutralny grunt do takich spotkań. W takich miejscach miałem pewność, że nikt nagle mnie nie zaatakuje, wykorzystując to, że przyszedłem w pojedynkę. Dopiero finalizacja transakcji odbywała się w bardziej bezludnych miejscach, by nie wzbudzać zbytniej ciekawości i nie być nie daj Boże na świeczniku policji. Oni nie raz już interesowali się naszym biznesem, jednak nigdy nie mieli na nas żadnych dowodów, przez co nie mogli nam nic zarzucić ani tym bardziej udowodnić.

Wsiadłem na swój motocykl, czyli czarno-złotego kawasaki, który był moim drugim oczkiem w głowie i dziesięć minut przed umówioną godziną byłem na miejscu. Pomieszczenie raczej spowijała ciemność, co było pewnie spowodowane szaro-czarnymi ścianami i bardzo mała ilością okien, w dodatku oświetlenie pochodziło tylko z niewielkich lampek wiszących na ścianach. Zająłem miejsce przy stoliku w rogu, kolejny raz patrząc na swój zegarek. Lubiłem zawsze być wszędzie na czas, czasami nawet wcześniej, a najbardziej na świecie nie tolerowałem spóźnialstwa. Nienawidziłem na kogoś czekać i szlak mnie trafiał, gdy musiałem to robić. Według mnie takie zachowanie ukazuje brak szacunku do drugiej osoby, a ja kurwa nie mogłem sobie na to pozwolić.

Dokładnie trzy minuty po dziewiątej do pomieszczenia wszedł Martin. Niższy o ponad głowę ode mnie, bardzo napakowany, mężczyzna. Posiadał sporo tatuaży, które zdobiły jego ręce i na pierwszy rzut oka mógł wyglądać naprawdę groźnie. Ja jednak doskonale wiedziałem, że są to tylko pozory, bo wystarczyło jedno moje ostre spojrzenie, a on się wystraszył. Podszedł w moją stronę i zajął miejsce naprzeciwko mnie. Przywitał się ze mną skinieniem głowy, które ja odwzajemniłem.

-Szesnasta, naprzeciwko starego sierocińca przy wjeździe do Huntsfield.- zamaskowałem swoje podwójne zdziwienie, bo nie spodziewałem się tak wczesnej godziny, ani tym bardziej tego, że będzie to na naszym terenie. Całe Huntsfield należało do mnie i moich ludzi, o czym świadczyła nasza rezydencja znajdująca się w tej okolicy.

Nie chciałem jednak zbytnio rozwodzić się nad jego pomysłem, więc jedynie skinąłem twierdząco głową, po czym w milczeniu opuściłem budynek i skierowałem się w stronę, gdzie zostawiłem swój motocykl. Nie małe zdziwienie pojawiło się na mojej twarzy, gdy w niewielkiej odległości od niego zauważyłem Mitchella, który perfidnie się do mnie uśmiechał.

-Niezła maszyna.- rzucił w moją stronę, a ja już kurwa miałem ochotę mu wybić zęby.

-Wiem. Czego chcesz Dylan?- wręcz warknąłem w jego stronę z myślą, że jeżeli tylko tknął mój motor, to już jest trupem.

-Mógłbyś być dla mnie trochę milszy, na przykład jak ta twoja panienka przedwczoraj. - zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc o co mu chodzi.- Cassandra ci się nie pochwaliła, że ona i Vanessa były ze mną na kawie? Naprawdę całkiem miło nam się rozmawiało.- ścisnąłem dłoń w pięść i czułem, że za chwilę kurwa wybuchnę. Dziewczyny powiedziały, że zakupy minęły normalnie, więc nie rozumiałem czemu żadna z nich mi o tym nie powiedziała. Byłem też wściekły na samego siebie. Zgodziłem się puścić je bez żadnej ochrony i nie wybaczyłbym sobie, gdyby ten skurwiel im coś zrobił. Szatynkę znałem niedługo, ale już zdążyłem ja lekko polubić, a blondynka od kilku lat była moją przyjaciółką i w ciężkich momentach przy mnie była, za cholerę nie chciałem by spotkała je jakaś krzywda.

Hell will come for us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz