Jesteś bezcenna

703 34 2
                                    

Słowa Nicka wciąż krążyły mi po głowie. Był gotów zaryzykować by tylko mnie uratować. Mógł mnie zostawić na pastwę Dylana, a jednak tego nie zrobił. Nie znaliśmy się aż tak długo, a on pomimo tego chciał wziąć udział w wyścigach. Gdy wyjawił mi prawdę, byłam przerażona, nie dlatego, że znowu groziło mi niebezpieczeństwo, ale dlatego, że dotarło dla mnie, że on był w stanie się poświęcić. Nie ma co ukrywać, że i tak poczułam jakieś ciepłe uczucie na sercu, bo to znaczyło, że nie jestem mu obojętna. Jednak pomimo tego cieszę się, że udało mi się go odwieźć od tego pomysłu. Nie powinien ryzykować swoim życiem i zdrowiem dla nikogo i niczego.

Obudziłam się i rozejrzałam po pomieszczeniu. Łóżko obok mnie było puste, a ja przez kilka sekund się zastanawiałam, czy aby na pewno poprzednia noc miała miejsce. Znowu uległam jemu i pragnieniom swojego ciała. Czy żałowałam? Oczywiście, że nie. To co przy nim czułam, w jaki stan on mnie wprawiał było cholernie przyjemnym uczuciem i to nie tylko w fizycznym rozumieniu. Oprócz dobrego seksu dostawałam troskę, bezpieczeństwo i zaufanie. Nigdy żaden mężczyzna mi tego nie dał, nawet... Caleb. Jednak on to była zupełnie inna historia.

Przepraszam Caleb... Może spotkamy się w piekle.

Ruszyłam do łazienki, korzystając z tego, że u szatyna jest wanna. Nie miałam żadnych konkretnych planów na ten dzień. Była niedziela więc miałam święty spokój od uczelni. Nie miałam jakiś dużych zaległości i raczej byłam z materiałem na bieżąco, więc nie musiałam się przejmować nauką. Poza tym w moim życiu non stop się coś działu i potrzebowałam chwili spokoju. Musiałam zresetować ciało i umysł, by móc w ogóle jakoś funkcjonować. Nie byłam silna. Nie byłam nieustraszona jak wszyscy inni mieszkańcy tego budynku. Byłam zniszczona, rozbita na kawałki, bezwartościowa... Chociaż w momencie, gdy czekoladowe tęczówki poświęcały całą swoją uwagę mi, czułam się jak najpiękniejszy brylant. Tylko Nicholas potrafił sprawić, że tak się czułam.

Chyba z pół godziny siedziałam w wannie, szczerze zadowolona, że znowu mogę używać jego męskich kosmetyków. Wyszłam dopiero gdy skóra na moich dłoniach była już pomarszczona. Nie wiedziałam jakim cudem, ale owijając się bawełnianym ręcznikiem czułam się pięć kilo lżejsza. Naprawdę na chwilę wszystkie problemy uciekły, a to tylko dlatego, że przez cały ten czas mój umysł zaprzątał szatyn. Nie rozumiałam tego co się ze mną działo, pierwszy raz wręcz oszalałam na punkcie jakiegoś faceta i wiedziałam, że to się dobrze nie skończy.

Narzuciłam na siebie koszulkę Nicka, która nim pachniała. Być może nie powinnam mu grzebać w szafie, jednak nie mogłam się przed tym powstrzymać, miałam tylko nadzieję, że nie będzie mi miał tego za złe. Dokładnie w momencie gdy miałam opuszczać pokój do jego środka wszedł szatyn, który na mój widok się szeroko uśmiechnął. Przeleciał mnie wzrokiem zatrzymując się dłużej na oczach.

- Przepraszam, ale wzięłam sobie twój podkoszulek. - Nick podszedł w moją stronę zatrzymując się jakiś metr ode mnie.

- Spoko nic się nie stało... Poza tym uroczo w nim wyglądasz. - czułam jak rumieniec pokrywa moją twarz, a ja mocno przygryzłam policzek hamując szeroki uśmiech. - Jakbyś mogła to przyjdź za jakieś dziesięć minut do mojego gabinetu. - pokiwałam głową na jego słowa, a on przez chwilę się we mnie wpatrywał, po czym złożył soczystego buziaka na policzku.

Przy nim czułam się jak pieprzona nastolatka, która dopiero odkrywała świat pożądania. On doskonale wiedział co powiedzieć i jak się zachować by mnie zawstydzić, podniecić, ale przede wszystkim nie przestraszyć. Nawet takie jedno głupie zdanie z jego ust sprawiało, że w moim brzuchu rodziło się stado motyli.

Niezauważona przemknęłam do swojego pokoju, gdzie zarzuciłam szare dresy i czarny, krótki podkoszulek na ramiączkach. Nie malowałam się, a włosy jedynie rozczesałam. Nick i tak mnie widział już w dużo gorszym wydaniu. Nie należałam do osób, które stroją się dla facetów, dawniej robiłam to po prostu dla samej siebie, potem przestałam chcieć wyglądać ładnie. Minęło dużo czasu zanim pewne rzeczy do mnie dotarły. Bez względu na to czy byłabym piękna czy brzydka, w miniówce czy luźnym dresie, nikt nie miał prawa mnie skrzywdzić i to co się stało, a przynajmniej jakaś tego cześć, to nie była moja wina. Nie musiałam się ukrywać i chować za warstwami ubrań, bo nawet wtedy wcale nie byłam bezpieczna.

Hell will come for us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz