Cześć córciu

725 29 12
                                    

Miłość. Miłość. Miłość.

Przepadłam dla ciebie. Całkowicie i bezwarunkowo. Od momentu gdy pierwszy raz mnie dotknąłeś, gdy pierwszy raz nasze dłonie zostały złączone, a usta poznały swój wzajemny smak. Przepadłam w każdy możliwy sposób. Jednak ty dałeś od siebie więcej. Dostałam wszystko, na nic nie zasługując. Ciebie, uczucie, poświęcenie. Przepadłeś dla mnie, oddając i porzucając wszystko, a ja nie zrobiłam wtedy nic.

Wybacz, że ci nie pomogłam.

Rano standardowo obudził mnie budzik, przerywając mój spokojny sen. Tamtej nocy nie miałam koszmarów, co było wręcz zaskakujące. W dodatku od kilku dni było lepiej. Chyba czułam się bezpieczniej niż kiedykolwiek, dlatego nawiedzające mnie sny odpuściły. Nie wiedziałam czy było to spowodowane powrotem do tego domu, czy może tym jak rozwijała się moja relacja z Nicholasem. Prawda była taka, że im bliżej był tym lepiej się czułam. Biła od niego taka energia i siła, co chyba zaczęło mi się lekko udzielać. Poza tym lubiłam siebie w jego obecności, przed nim nie musiałam nikogo udawać i swobodnie mogłam być sobą. Chciałam by nasza relacja była prawdziwa, niewymuszona, nieudawana.

Była sobota, więc teoretycznie nie musiałam wcześnie wstawać, jednak miałam już pewne plany na nią. Dzień wcześniej skontaktował się ze mną Lorenzo, który nie miałam pojęcia skąd miał mój numer. Poprosił o spotkanie i szczerą rozmowę. Nie byłam co do tego zbytnio przekonana, bo w końcu ten człowiek mnie porwał. Jednak wbrew wszystkiemu był on moim biologicznym ojcem, a gdyby chciał mnie skrzywdzić, to na pewno by mnie tak po prostu nie wypuścił z swojej rezydencji. Nie chciałam z nim rozmawiać, ja nawet nie chciałam go oglądać na oczy, jednak tak długo nalegał, że ostatecznie się zgodziłam. Miałam się z nim spotkać na neutralnym gruncie, by nie mógł wykręcić żadnego numeru.

Wstałam i ruszyłam pod prysznic. Miałam nadzieję, że pomoże mi on w pozytywnym rozpoczęciu tego dnia, niestety tak nie było. Gorąca woda nie sprawiła, że moje problemy się rozwiązały. Chociaż ostatnio i tak się trochę uspokoiło, to wciąż panował okropny, po prostu bajzel w moim życiu. Nie wiedziałam kim jestem, co mam dalej robić, jak wygląda moja relacja z szatynem, nawet nie wiedziałam czy powinnam dłużej przebywać w tym domu. Wszystko byłoby dużo łatwiejsze gdybym wtedy nie poznała Nicholasa. Jednak czy to było to czego pragnęłam? Cofnąć czas i nigdy go nie poznać? Wtedy przecież nie znalazłabym nowych przyjaciół, dalej żyłabym okłamywana przez najbliższych i nie miałabym tej dziwnej relacji z nim.

Wyszłam z łazienki w samym ręczniku i wzięłam czarny komplet bielizny, jasne jeansy i czarną bluzę, po czym znowu wróciłam do niej. Wysuszyłam i rozczesałam swoje brązowe włosy. Zrobiłam makijaż, ale jedynie składający się z korektora i tuszu do rzęs, po czym założyłam ubrania. Nie miałam żadnego powodu by się jakoś specjalnie stroić, ten człowiek był mi totalnie obojętny i miałam zamiar mu to pokazać.

Nie zeszłam na dół na śniadanie, gdyż mój żołądek był tak ściśnięty, że nie byłam w stanie nic przełknąć. Zwyczajnie się stresowałam rozmową z nim, z mężczyzną który nic o mnie nie wiedział, którego ja nie znałam, a który był moim ojcem. Dodać należy też, że przecież był on brutalnym gangsterem, który na moich oczach zabił dwójkę ludzi bez mrugnięcia okiem. Całe swoje życie myślałam, że Richard jest najgorszym ojcem w historii, jednak ten typ go pobił. Nie miałam pojęcia czy Lorenzo wiedział wcześniej o moim istnieniu, żył w niewiedzy czy po prostu mnie zostawił i nie chciał mieć żadnych kontaktów. Istniała też opcja, że Richard mógł mu zwyczajnie na to nie pozwolić. Sama nie wiedziałam, która z nich była najbardziej prawdopodobna.

Z mężczyzną umówiłam się na dziesiątą w jednej z kawiarni w centrum Filadelfii. Wszyscy wiedzieli o moim dzisiejszym spotkaniu z nim i dość długo mi je wybijali głowy, jedyną osobą, która zdawała się pogodzić z moim postanowieniem był Nick. On nie protestował i nie odradzał mi tego, właściwie to w żaden sposób tego nie skomentował. Dwadzieścia minut przed czasem wyciągnęłam swój czarny płaszcz, gdyż na zewnątrz już robiło się zimno, w końcu nie długo miała być zima. Osobiści uwielbiałam tą porę roku. Mróz szczypiący w nos i piękne ośnieżone krajobrazy. Zdecydowanie bardziej wolałam to niż gorące letnie dni, gdzie z człowieka aż kapało i nic nie pomagało w ochłodzeniu się. Poza tym miłością do zimy chyba zaraził mnie Cole. On uprawiał praktycznie każdy zimowy sport i jak tylko rodzice pozwolili, to zabierał mnie ze sobą na takie wypady. Ja w tym wszystkim była trochę bardziej nieporadna, a nauka szła mi okropnie wolno, przez co mój braciszek często tracił cierpliwość, jednak i tak nigdy się nie poddawał i uparcie dalej mnie uczył. To nas zdecydowanie łączyło. Cała nasza rodzinka rywalizację i upartość miała chyba we krwi. Kiedyś powiedziałabym, że to po Richardzie, jednak jak się okazało nie łączy mnie z nim nic.

Hell will come for us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz