Zastrzelisz mnie?

1.1K 37 4
                                    

Obudziłam się coś po godzinie siódmej, zmęczona wydarzeniami sprzed ostatnich dwudziestu czterech godzin. Dobrze zdawałam sobie sprawę, że znowu wpakowałam się w jakieś kłopoty, jednak tym razem to wszystko nie było moją winą. Pieprzony przypadek albo może przeznaczenie. Chociaż to drugie brzmiało zdecydowanie głupio. Nigdy nie wierzyłam i nie uwierzę w to, że dane rzeczy w naszym życiu są tylko znakami przeznaczenia. Prędzej bym już powiedziała, że coś się dzieje jako kara lub nauczka dla nas. Chociaż tak naprawdę i tak wszystkim rządzi przypadek. Znalazłam się w tym położeniu, przez nieuważnego idiotę i przez to, że za wszelką cenę chciałam by sprawiedliwości stało się zadość. Czysty przypadek i tyle.

Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi, za którymi miałam nadzieję, że znajdowała się łazienka. Na szczęście miałam rację i już po chwili brałam orzeźwiający prysznic, bez którego nie wyobrażałam sobie rozpocząć dnia. Moje usta opuścił ironiczny śmiech, gdy pomyślałam o tym, że tak jakby zostałam porwana. Moje życie od zawsze dawało mi w kość, ale teraz to już zaczynało się robić nawet zabawne. Ciekawe jak długo ta cała sytuacja potrwa i jak się rozwinie. W tym momencie można by mnie uznać za wariatkę, ale dla mnie ta cała sytuacja to nie była żadna nowość, byłam przygotowana na gorsze rzeczy.

Gdy już wystarczająco czasu spędziłam pod gorącą wodą postanowiłam wyjść. Wtedy też uświadomiłam sobie, że nie mam żadnych czystych ubrań na zmianę, a nie za bardzo widziało mi się ubierać swój wczorajszy strój. Niestety nie miałam innego wyboru i sięgnęłam po leżące na podłodze rzeczy. Już miałam zacząć je ubierać jak usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Szybko zawinęłam swoje ciało w ręcznik i niepewnie otworzyłam. Moim oczom ukazała się niebieskooka blondynka, trochę wyższa ode mnie, chociaż to było pewnie spowodowane kilkunastocentymetrowym szpilkami na jej nogach. Nie wiem kto normalny chodzi w tak wysokich butach. Chociaż muszę przyznać, że były one naprawdę ładne. Pierwsze jak się patrzyło na tą dziewczynę to właśnie te obcasy wpadały w wzrok. Czarne, skórzane, na wysokim srebrnym słupku botki. Coś mi mówi, że idealnie opisywały charakter stojącej przede mną osoby. Piękne, błyszczące ale jednocześnie nieprzesadzone i niebezpieczne.

-Jak będziesz chciała, to mogę ci je kiedyś pożyczyć.- momentalnie przeniosłam wzrok na twarz dziewczyny, marszcząc brwi w niezrozumieniu.- Mam na myśli moje buty, poza tym mam jeszcze dużo podobnych jakbyś chciała.- niepewnie się do niej uśmiechnęłam, znowu analizując jej postawę. Nie wiem co, ale było w tej dziewczynie coś co utwierdzało człowieka w przekonaniu, że można jej zaufać.- Vanessa jestem. - wyciągnęła w moją stronę dłoń, a ja ją uścisnęłam również się przedstawiając. - Mam dla ciebie parę ubrań, bo z tego co mi chłopcy mówili, nie byłaś przygotowana, na to, że spędzisz tu więcej czasu niż planowałaś. - zaśmiałam się na jej słowa, po czym w samym ręczniku ruszyłam do leżących na łóżku rzeczy.

-No tak nie spodziewałam się, że mnie porwiecie. - rzuciłam w jej stronę przeglądając przyniesione przez nią ubrania. Zdecydowanie nic tego nie było w moim stylu, wszystko zbyt odważne i kobiece.

-Uwierz mi, że to wszystko dla twojego dobra. Nie jesteśmy wcale tacy źli jak myślisz.- spojrzałam na nią analizując jej słowa. Już zbyt wiele osób w moim życiu, robiło coś dla mojego dobra i za każdym razem się to źle kończyło.

-Nie znam was, nic o was nie wiem i póki co nie mam zamiaru was oceniać. - wzięłam do ręki parę najbardziej niewinnych rzeczy, po czym z powrotem ruszyłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi.

Ubrałam przyniesione przez blondynkę czarne, zbyt obcisłe rurki i bordową bluzkę z dość sporym dekoltem, na to zarzuciłam swoją ramoneskę, a na nogi trampki, w których wczoraj przyszłam. Podsuszyłam włosy suszarką znalezioną w szufladzie i pozwoliłam im się ułożyć w swój własny sposób. Na szczęście nie miałam większych problemów z cerą, dzięki czemu nie musiałam używać dużej ilości kosmetyków i bez problemu mogłam wyjść bez nich na miasto. Z tego co pamiętałam szatyn, któremu bodajże było na imię Nicholas nie zamknął wieczorem drzwi i z tego co mi się wydawało ta blondynka też nie miała żadnego klucza, więc liczyłam na to, że uda mi się normalnie wyjść z tego domu. Wiedziałam, że mogłoby to się wydawać śmieszne, ale oni podobno tylko chcieli mnie chronić. Sprawdźmy więc jaka jest prawda.

Hell will come for us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz