Właśnie zostałam porwana

1.2K 36 12
                                    

Pov. Nicholas

Nienawidzę jak ktoś mi przerywa, zwłaszcza jak robię coś ważnego. Chuj mnie obchodziły wszystkie laski, które się dookoła mnie kręciły. Miałem ich wystarczająco dużo, by móc każdą po jeden akcji spławić. Skończyłem rozmowę telefoniczną i zszedłem na dół, zatrzymując się w połowie schodów widząc kogo miał na myśli Ian wołając mnie. Całkowicie zapomniałem o te dziewczynie, ostatnio się za dużo działo bym miał jeszcze myśleć o jakiejś pieprzonej nastolatce. Po co ja dawałem jej ten adres? No tak przecież Nick zawsze musiał się wykazać honorem, a mogłem mieć już kurwa święty spokój. Zilustrowałem ją dokładnie wzrokiem, nie znajdując w niej nic interesującego. Zdecydowanie nie mój typ, chociaż na jedną noc by mogła być.

Już w samym sposobie w jaki się do nas odnosiła, widać było, że ma niezły charakterek, a gdy się do niej zbliżyłem, chcąc wzbudzić u niej strach i nie zaobserwowałem żadnej reakcji, coś mnie w niej zaintrygowało. Była jakieś dwadzieścia centymetrów niższa, ubrana przeciętnie i nie była typem kobiety, za którą faceci się oglądają na ulicy, chociaż byłem pewny, że pod tym luźnym strojem kryło się niezłe ciałko. Cassandra. Gdy uścisnąłem jej dłoń, zauważyłem jak przeszedł ją lekki dreszcz, co sprawiło, że pewny siebie uśmiech zagościł na mojej twarzy.

Niestety jak się coś dzieje, to musi wszystko na raz. Gdy tylko usłyszałem od Ricka, że mamy niespodziewanych gości, miałem realną ochotę coś rozpieprzyć. Musiałem się pozbyć stąd jak najszybciej tej dziewczyny, bo wiedziałem, że oni nie mogą jej zobaczyć. Może i byłem skurwielem, ale nie chciałem by niewinna nastolatka miała przeze mnie kłopoty. Zaprowadziłem ją więc na górę do swojego biura, polecając jej by stamtąd nie wychodziła, a ja za chwilę wrócę. Przynajmniej miałem nadzieję, że to będzie tylko chwila.

Jak tylko wróciłem na parter, główne drzwi się otworzyły, a w nich stanął Lorenzo wraz ze swoją świtą. Sześciu uzbrojonych facetów weszło na mój teren, a ja kurwa nawet nie wiedziałem jak mogło do tego dojść. Jednak byłem pewny, że winny gorzko za to zapłaci. Już po sekundzie wszyscy stali z wymierzonymi w swoją stronę pistoletami, na co ja tylko głośno wzdychnąłem.

-Przyszedłem po mój towar. - usłyszałem te słowa z ust Lorenzo, który jako jedyny oprócz mnie nie miał wycelowanej w nikogo broni, miał wystarczająco ludzi dookoła od tego. Spojrzałem na mężczyznę, który miał już pewnie koło pięćdziesiątki, ukazując tym, że wcale się go nie boję. Może i byłem o wiele młodszy od innych ludzi w tej branży, ale to nie oznaczało, że byłem z nich najsłabszy. Każdy kto mnie znał, wiedział, że ja niczego się nie boję.

-Wiesz jest mały problem... Już go nie mam.- odpowiedziałem pewnie, robiąc krok w jego stronę, przez co dwójka z jego ludzi skierowała lufy prosto na mnie. Na twarzy Lorenzo malowała się wściekłość, co było zupełnie zrozumiałe, właśnie był w plecy o trzysta tysięcy i to tylko i wyłącznie dzięki mnie.

-Chcę z powrotem moich pieniędzy. - wycedził przez zaciśnięte zęby, dopiero wtedy wyciągając broń.

-Cóż. Ich też nie mam. - poczułem nagłe zimny metal, który dotknął mojej skroni.- Naprawdę, musisz być głupi, skoro mierzysz do mnie w moim domu, no moim terenie, gdzie jak tylko oddasz strzał dostaniesz całym magazynkiem. - Czy byłem wariatem, który igrał z życiem? Zdecydowanie tak. Od zawsze uwielbiałem czuć tą nutkę adrenaliny i niebezpieczeństwa, śmiało mógłbym powiedzieć, że zostałem stworzony do tego co teraz robię. Byłem w tym najlepszy i nieustraszony, a przynajmniej tak mi się wydawało.

-Gorzko tego jeszcze pożałujesz. Nie zapominaj o tym, że nie jesteś nieśmiertelny. - Zaśmiałem się na jego słowa, bo widocznie myślał, że należę do tych ludzi, którzy się boją śmierci, a w rzeczywistości miałem na to totalnie wyjebane. Wszyscy wokoło mi nią grozili i już zupełnie się do tego przyzwyczaiłem.

Hell will come for us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz