Pieprzony idiota

2.1K 45 16
                                    

Znacie to uczucie, gdy jesteście okropnie zmęczeni i nie chce wam się nawet otworzyć oczu rano, ale wiecie, że musicie wstać? Cóż właśnie tak się czułam tamtego poranka, chociaż zastanawiając się dłużej mogłabym stwierdzić, że większość dni zaczynałam właśnie w taki sposób. Od pierwszych sekund po przebudzeniu towarzyszyła mi apatia i niechęć do wszystkiego co się rusza, zwłaszcza do ludzkiego gatunku. Kiedyś uwielbiałam przebywać wśród większej publiki i nie wyobrażałam sobie, że może się to zmienić. Kochałam to uczucie, gdy wszyscy wokoło zwracali tylko na mnie uwagę, czułam się wtedy najważniejsza, niezbędna, niezastąpiona. Jednak życie pokazało mi, że wcale tak nie jest. Nie byłam niezastąpiona, a ci wszyscy ludzie wokół mnie znikli wraz z pierwszą moją porażką, która tak naprawdę zapoczątkowała całe pasmo niepowodzeń i niebezpieczeństw.

Sen, rzecz święta, jednak nie dla mnie. Zazdrościłam osobą, które przysypiają całą noc spokojnie, bez budzenia się po kilka razy, bez koszmarów i obsesyjnego sprawdzania czy na pewno jest się w swoim mieszkaniu i czy jest się bezpiecznym. Chociaż czym tak właściwie jest bezpieczeństwo? Co to za uczucie mu towarzyszy? Jak to jest mieć gwarancję, że nic nam nie grozi? Tak bardzo chciałam znać odpowiedź na te wszystkie pytania, gdyż ja każdego dnia się bałam, ciągle bezpodstawnie się bałam. Starałam się to ukrywać przed innymi, udawać silną i nieustraszoną, ale prawda była taka, że się cholernie bałam. Nie chodzi mi o strach przed śmiercią, starością, brakiem funduszy na życie, fobią społeczną. Nie bałam się o siebie, bałam się o innych ludzi i za innych ludzi. Czułam realny strach o bezpieczeństwo, nawet przypadkowo spotkanych osób, a co dopiero gdy dotyczyło to kogoś z mojego niewielkiego grona znajomych. Czułam jakby ciążyła na mnie odpowiedzialność za losy każdego człowiek stąpającego po ziemi. Popieprzone? Może. Jednak, wszystko co się stało w moim życiu, sprawiło, że nie potrafiłam się nie martwić o innych.

Wstając z ciepłej pościeli, po kolejnej nieprzespanej nocy, nic mi się nie chciało, a zwłaszcza iść na uczelnię. Życie już wystarczająco mnie męczyło bym miała jeszcze skupiać się na wykładach. Niestety wiedziałam, że muszę tam pójść i jak zawsze udawać, że jestem zwykłą, typową nastolatką, bez trudnej przeszłości. Było ciężko. Każdego dnia było ciężko, jednak było też lepiej. Czas nie leczy ran, sprawia, że mniej bolą, ale nigdy tak całkowicie nie znikają. Zostaje blizna, nie tylko w dosłownym znaczeniu tego słowa, blizna na naszej psychice, która sprawia, że nic już nigdy nie będzie takie jak wcześniej. My nie będziemy tacy jak kiedyś. Nasze przeżycia nas kształtują, sprawiają, że zmieniamy swój wygląd, a najczęściej zachowanie. Stajemy się kimś innym, nowym i być może zupełnie nam obcym.

W końcu udało mi się podnieść z łóżka, pogoda na zewnątrz była całkiem ładna, co nie do końca mi pasowało. Lubiłam gdy dostosowywała się do mojego depresyjnego nastroju. Ruszyłam w stronę łazienki gdzie po szybkim prysznicu i porannej pielęgnacji zrobiłam delikatny makijaż, składający się tylko z tuszu, eyelinera i korektora. Nieraz słyszałam jak ludzie sobie żartują, że tylko psychopaci mają równe kreski na powiekach, cóż moje zawsze był wręcz idealne, pod tym samym kątem i tej samej długości, więc może jest jakieś ziarnko prawdy w tym co mówią, bo zdecydowanie nie nazwałabym siebie normalną.

Wróciłam do pokoju gdzie ubrałam jasne jeansy z lekkimi przetarciami i szarą o rozmiar za dużą bluzę. Włosy rozczesałam i pozostawiłam w naturalnym ułożeniu. Dokładnie przejrzałam się w lustrze, upewniając się, że mogę tak wyjść z domu. Gdybym była jak większość dziewczyn na mojej uczelni, to założyłabym na siebie krótką spódniczkę albo chociaż obcisły top. Kiedyś pewnie bym się tak ubrała, jednak teraz wolałam coś bardziej powściągliwego, zdecydowanie nie chciałam się rzucać w oczy. Nie potrzebowałam by wszyscy faceci patrzyli na mnie tym wygłodniałym wzrokiem, jakby była tylko kawałkiem mięsa. Miałam znacznie więcej do zaoferowania niż swoje ciało, które wbrew pozorom wcale nie było doskonałe.

Hell will come for us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz