- Nie wiem co mam ci powiedzieć. Nigdy nie byłam w takiej sytuacji i po prostu nie wiem. - To był chyba pierwszy raz gdy nie dostałam od niej żadnej mądrej rady, a akurat bardzo jakiejś potrzebowałam. - Jednak pomimo tego i tak możesz spróbować się z nim jakoś dogadać. Wierzę w ciebie. Wierzę w was. - rzuciła, po czym szeroko się uśmiechnęła i wyszła z łóżka.  - Zajmuję pierwsza łazienkę! - dodała, na co ja szybko ruszyłam za nią, jednak nie zdołałam jej wyprzedzić.

Przez to, że dziewczyna zajęła mi łazienkę, a ja byłam zbyt leniwa by skorzystać z drugiej na korytarzu, miałam mało czasu na ogarnięcie się na zajęcia. Nie myłam głowy dzięki czemu zaoszczędziłam trochę czasu na suszenie włosów, a one nie były na szczęście tłuste. Użyłam korektora, bo wyszło mi kilka niewielkich wyprysków na twarzy i maskary do rzęs. Ubrałam czarne rurki, biały top i szary, niezbyt elegancki żakiecik z  podwijanym rękawkiem. Na górę zarzuciłam jeszcze czarny, długi płaszcz, a na nogi botki i byłam gotowa do wyjścia.

Wracając do Megan okazało się, że dziewczyna ma dzisiaj kolejną randkę z Michaelem, który podobno zaplanował dla nich cały dzień, dlatego brunetka tak szybko chciała się wyszykować. Nie wiedziałam co blondyn przygotował, jednak moją podświadomość mówiła mi, że Meg się to bardzo spodoba. Poza tym jej spodobało by się dosłownie wszystko, byle tylko on tam był. Parę pocałunków mają już za sobą, więc kto wie jak miał się skończyć ten wieczór. Mojej przyjaciółce nieraz zdarzało się pójść z kimś obcym do łóżka i fakt, że z blondynem się jeszcze dalej nie posunęli świadczył tylko o jednym. Jej naprawdę na nim zależało, chociaż znali się tak krótko. Być może to właśnie była miłość od pierwszego wyjrzenia.

Jak tylko wróciłam do domu z uczelni, pierwsze co to przebrałam się w wygodniejsze rzeczy. Założyłam czarne dresy i również czarną bluzę na zamek. Kiedyś usłyszałam, ze ten kolor zupełnie mi nie pasuje, jednak całkowicie się tym nie przejęłam. Nie pozwoliłam by czyjeś zdanie sprawiło, że przestanę chodzić w tym co lubię, dlatego w mojej szafie było sporo ubrań w tym kolorze. Oczywiście znajdowała się tam również masa rzeczy w innych barwach, więc miałam spory wybór. Dopiero po tej zmianie ruszyłam przygotować sobie obiad, który zjadłam w samotności. Megan i Mike byli na randce, a Van i Theo nie miałam pojęcia gdzie przepadli. Nick... Nick był Nickiem i nikt za nim nie nadążał.

Pod wieczór postanowiłam znowu wybrać się do ogrodu, gdyż wręcz pokochałam to miejsce. Tym razem jednak zarzuciłam na siebie płaszcz, by nie zmarznąć. Od razu skierowałam się w stronę oczka wodnego, bo aura, która tam panowała uspakajała człowieka. Niestety i tym razem to miejsce było już zajęte, a ja pomyślałam, że to może jakiś znak, że miałam go tu spotkać.

- Ja... - zaczęłam, jednak szybko przerwałam nie bardzo wiedząc co powinnam powiedzieć. - Przyszłam tu jedynie pomyśleć i... Nie będę ci przeszkadzać. - dodałam i odwróciłam się by odejść, jednak zatrzymał mnie jego głos. 

- Nie przeszkadzasz. - Nicholas przeniósł swoje spojrzenie na mnie, przez co się jeszcze bardziej spięłam. Niepewnym krokiem ruszyłam w jego stronę i zajęłam miejsce obok niego na ławce. - Poza tym masz chyba dużo do przemyślenia. - dodał na co ja pokiwałam jedynie głową. - Tyler... Powiedział, że cię kocha.

- Yhym... - nie podnosiłam na niego wzroku, jedynie tępo wpatrywałam się w wodę.

- Nie chcę żebyś pomyślała, że podsłuchiwałem, ja tylko przechodziłem obok i drzwi były uchylone i... - zatrzymałam jego słowa kładąc swoją rękę na jego, którą trzymał na swoim kolanie. Na mój ruch zapadła chwilowa cisza, a ja szybko zabrałam dłoń, gdy poczułam dziwny dreszcz podniecenia na ciele.

 - Nie wiem co mam robić. Kocham go, ale tylko jak przyjaciela. Nie chcę go zranić i nie chcę go stracić. - wypowiedziałam ponuro, a szatyn słysząc mój ton głosu objął mnie ramieniem. Spięłam się, bo nie wiedziałam jak mam zachowywać po tym wszystkim co się między nami wydarzyło.

- Jeśli nie jest idiotą to to zrozumie i go nie stracisz. - uśmiechnęłam się lekko na jego słowa, ignorując dziwne uczucie spowodowane jego dotykiem.

- Przepraszam, że wywołałam na tobie wtedy presję. - zaczęłam niepewnie temat, a chłopak się ode mnie odsunął, chwycił mój podbródek i zmusił bym na niego spojrzała. Widziałam w jego oczach, że nie rozumie co dokładnie mam na myśli. - Tamtej nocy... Nie chciałam byś poczuł jakikolwiek przymus z mojej strony. - dodałam, bo to też była kwestia, której się obawiałam.

- Cassie o czym ty mówisz? Chyba nie myślisz, że poszedłem z tobą do łóżka, dlatego, że poczułem jakąkolwiek presję? - zamilkłam na chwilę, po czym przełknęłam głośno ślinę.

- Niby nie, ale... Powiedziałam, że chcę to z tobą zrobić, a nie wzięłam w ogóle pod uwagę czy ty tego chcesz. - czułam się dziwnie i przede wszystkim byłam w cholerę skrępowana rozmawiając z nim o tym.

- Nie rozumiem, dlaczego w ogóle coś takiego przyszło ci do głowy. - spuściłam z niego wzrok i zagryzłam dość mocno wargę opamiętując się dopiero w momencie gdy poczułam smak krwi. Nie chciałam mu opowiadać o swoich odczuciach, jednak chciałam chociaż częściowo wyjaśnić tą sytuację. Nie chciałam byśmy dalej się wzajemnie unikali ani tego, by było między nami niezręcznie. Byliśmy dorośli i powinniśmy rozwiązywać sprawi właśnie jak dorośli. Rozmową.

- Bo żałujesz. - rzuciłam cicho nie wiedząc w którym momencie moje przekonanie do szczerej rozmowy całkowicie wyparowało. Szatyn położył swoje dłonie na moich policzkach i już po chwili patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Czułam jak jego dotyk, wręcz parzy moją skórę.

- Nie żałuję. - odpowiedział pewnie, co tylko bardziej zbiło mnie z tropu. Byłam całkowicie zagubiona i nie miałam już pojęcia co o tym wszystkim myśleć. - Chciałem tego. Chciałem Ciebie... I chyba doskonale ci to pokazałem. - delikatny rumieniec wpłynął na moje policzki, gdy nawiązał do tego jaką przyjemność mi sprawiał. - Ostatnio miałem naprawdę dużo spraw na głowie, przez co nie  było chwili na rozmowę, a potem... Nie ważne... Tamtego poranka powiedziałem to, bo nie chciałem by oni dalej drążyli temat i cię męczyli. Wiem, że nie czujesz się komfortowo w takich sytuacjach i wolałem ich uciszyć. - szatyn zaczął mi się tłumaczyć, co było naprawdę miłe z jego strony. Nie wiedziałam, czy jego słowa są zgodne z prawdą, jednak po prostu chciałam w to wierzyć.

- Wyszłam na idiotkę? - spytałam na co on tylko się zaśmiał. Uderzyłam go delikatnie w ramię, bo to zdecydowanie nie było miłe.

- Ała to bolało?! - tym razem to moje usta opuścił śmiech, a on posłał mi niby groźne spojrzenie, po czym zaczął rozmasowywać tamto miejsce. 

- Niebezpieczny Nicholas Hayes zraniony przez jakąś studentkę. - wypowiedziałam teatralnie gestykulując przy tym, na co on tylko wywrócił oczami.

- Nie jesteś jakaś... Tylko jedyna w swoim rodzaju. Wyjątkowa. - czule się uśmiechnęłam na jego słowa z powodu tego komplementu, a także wspomnień, które napłynęły do mojej głowy.

-Możesz się czuć wyjątkowa. - dodał żartobliwie.

- Wiesz ty za to jesteś jedyną osobą, która tak szybko wyciąga ze mnie prawdę, nawet Megan to wolniej idzie... Też możesz się czuć wyjątkowy. -zachichotaliśmy na te słowa, a ja czułam się naprawdę szczęśliwa. 

- Czyli co oboje jesteśmy wyjątkowi?

Zdecydowanie oboje byliśmy wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju tak jak powiedział szatyn i właśnie dlatego tak bardzo nas do siebie ciągnęło. Oboje byliśmy zranieni w przeszłości, straciliśmy kogoś bliskiego, przeszliśmy przez naprawdę wiele. Oboje byliśmy zniszczeni, złamani i mieliśmy nadzieję, że właśnie dlatego będziemy w stanie się wzajemnie uratować. Niestety, nie zawsze wszystko jest takie jak nam się wydaje. Pojawiają się sytuację i problemy na które nie byliśmy przygotowani, rzeczy, których nikt się nie spodziewał. Szukamy właściwego wyjścia... Jednak co w przypadku gdy ono nie istnieje?

☆☆☆☆☆

Nie wiem co tu napisać, wiec może nie będę pisać nic 😂 Jedynie wspomnę, że mam nadzieję, że wam się podoba rozdział. W ogóle jakiekolwiek wasze komentarze są dla mnie ogromna motywacją i dziękuję wam za nie ❤

Buziaki❤
Hummingbird_96

Hell will come for us Where stories live. Discover now