Nie jesteś potworem

Zacznij od początku
                                    

Dopiero one uświadomiły mnie w jakiej sytuacji ją stawiałam, nie mogła niczego od niej wymagać, tym bardziej czegoś co mogłoby naruszyć jej znajomość z szatynem. Poza tym ona miała rację, musiałam po prostu poczekać, aż on sam mi o tym opowie. Niestety nie zapowiadało się to zbyt prędko, bo chłopak dobrze wiedział jak mnie unikać i pomimo tego, że mieszkaliśmy w jednym budynku ani razu od tamtego wieczora go nie widziałam. Nie mieliśmy nawet okazji porozmawiać o tym co się między nami dzieje, chociaż sama nie wiedziałam czy chcę o tym rozmawiać. Chciałam być z szatynem szczera w tej sprawie jednak póki co sama nie wiedziałam co czuje, a nie będąc tego pewna nie chciałam mu o niczym mówić.

- Dobra skończymy temat tego szatyna, bo biedny pewnie ma przez nas czkawkę, bo od godziny go obgadujemy. - wszystkie się zaśmiałyśmy, chociaż Megan miała rację. - Chcę was poinformować, że Mike zaprosił mnie na randkę, także wybaczcie, ale jutro mnie dla was nie ma... Chociaż musicie pomóc mi się przygotować. - wyrzuciłam z siebie cichy pisk radości, ciesząc się jej szczęściem.

Megan nigdy nie latała za chłopakami, twierdziła, że wcale nie są jej potrzebni. Tak naprawdę nigdy nie była w żadnym związku i nigdy się w nic nie zaangażowała. Mike był wręcz idealnym chłopakiem i byłam pewna, że moja przyjaciółka będzie z nim szczęśliwa. Pasowali do siebie wizualnie i pod względem charakterów też. Poza tym wiedziałam, że oboje są na takim etapie, że szukają czegoś na poważnie i nie pakowali by się w nic, gdyby nie mieli nadziei, że to wypali. Meggie była zbyt dobra na ten świat i zdecydowanie z wszystkich ludzi na ziemie, ona najbardziej zasługiwała na szczęście.

*

- Przepraszam Megan... Za wszystko tak bardzo cię przepraszam. To nie powinno się wydarzyć. To wszystko moja wina... Przepraszam. - cicho wypowiedziałam, po czym dałam upust swoim łzom.

*

Około godziny jedenastej, dziewczyny już padły od nadmiaru alkoholu. Obie zasnęły na moim łóżku. One nie żałowały sobie wina, a ja postanowiłam być tą odpowiedzialną i w razie czego mieć trzeźwy umysł, dlatego też byłam w naprawdę dobrym stanie. Było jeszcze wcześnie, a przez stan moich przyjaciółek zwyczajnie się mi nudziło. Postanowiłam tak jak stałam, w byle jakim dresie wyjść na spacer do ogrodu. Mieszkałam tam już dość długo, a jeszcze nie miałam okazji zwiedzić tamtego miejsca. Zarzuciłam na nogi adidasy i wyjściem kuchennym udałam się na zewnątrz. Podobno to właśnie z tyłu domu znajdował się piękny, duży ogród o którym już nie raz słyszałam. Rzeczywiście moim oczom ukazał się ogromny kawał zieleni. W początkowej części znajdowało się sporo rabat kwiatowych i niewielkich krzaczków, które nie wyglądały tak efektownie, przez obecną wtedy porę roku. Ruszyłam niewielką ścieżką w głąb, gdzie ogród coraz bardziej mnie zachwycał. W tylnej części było sporo różnych drzew, które latem musiały tworzyć piękny lasek. W moje oczy rzuciło się niewielkie oczko wodne, do którego czym prędzej podeszłam. Stanęłam gwałtownie w miejscu gdy po drugiej stronie zauważyłam siedzącego na niewielkiej ławeczce Nicholasa. Czyżby to tutaj się ukrywał przed całym światem?

Stałam niepewnie nie wiedząc co z sobą zrobić, mogłam odejść bez słowa i zacząć go unikać tak jak przez ostatnie dni on to robił, albo zachować się jak dojrzały człowiek i z nim porozmawiać. Moje wątpliwości się rozwiały w momencie, gdy szatyn przesunął się na bok ławeczki i ruchem głowy wskazał bym zajęła miejsce obok niego. Obeszłam oczko dookoła i po chwili rzeczywiście zajęła miejsce. Lekki dreszcz przeszedł moje ciało w momencie gdy zawiał mocniejszy wiatr. Wyszłam z domu nie myśląc o żadnym okryciu, a temperatura na zewnątrz była już niska.

- Powinnaś była się lepiej ubrać. - rzucił chłopak, a ja tylko wzruszyłam ramionami na jego słowa, chowając ręce do kieszeni bluzy. Nick głęboko wzdychnął, po czym zdjął z siebie czarną kurtkę i zarzucił mi ją na ramiona. Od razu poczułam miłe ciepło, chociaż i tak najlepsze było to, że okrycie pachniało nim. Chciałam ściągnąć materiał i go mu oddać, bo wiedziałam, że przeze mnie to jemu będzie zimno, jednak on zatrzymał moje ruchy i z powrotem narzucił mi ubranie. - Nawet się nie waż jej jeszcze raz ściągać i mi oddawać. - dodał, na co ja się mimowolnie uśmiechnęłam.

Hell will come for us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz