115. O kurwa

2.5K 154 24
                                    

Marzec 2020

Pov: Janek
Byłem właśnie w drodze do szpitala. Dziś popołudniu prawdopodobnie młoda zostanie wypuszczona do domu, ale najpierw musi zjawić się jej lekarz na dyżurze.

~~~

Pod szpitalem zaparkowałem na miejscu, na którym zawsze stoję i ruszyłem do drzwi. W recepcji jak prawie codziennie przywitała mnie z uśmiechem na twarzy pani Basia, więc porozmawiałem z nią chwilę i skierowałem się do windy.

W niej jechała ze mną jakaś rodzina z noworodkiem we foteliku i małą dziewczynką, która patrzyła się na mnie całą drogę, a w pewnym momencie podała mi małego misia i schowała się za nogami swojego taty.

- Przepraszamy za nią. - powiedziała mama dziewczynki, gdy oddałem jej pluszaka.

- Nie ma za co. Po prostu speszyła się malutka.

- Dawno w sumie się tak nie zachowywała. Musiała dostrzec w Tobie coś niezwykłego. - powiedział mężczyzna i wziął ją na ręce.

- A dasz mi piątkę? - zapytałem młodej, a ta była najpierw niechętna.

- Hania, daj panu piątkę, bo on już musi iść.

- A dzie? - spytała słodkim głosikiem.

- Zapytaj pana gdzie idze.

- Dzie idzies pan?

- Idę do swojej dziewczyny, wiesz? Dziś zabieram ją do domku.

Dziewczynka chwilę analizowała w głowie co je powiedziałem, aż w końcu przybiła mi piątkę, a winda stanęła.

- Plosze uciskac dziewczyne od mnie. - powiedziała.

- Uściskam na pewno. - powiedziałem i wyszedłem - Do zobaczenia Haniu. - dodałem, a do jej rodziców się tylko uśmiechnąłem.

W windzie oprócz patrzenia na dziewczynkę o kręconych włosach bardziej skupiłem uwagę na dziecku w foteliku.

Co jeżeli wszystko potoczyło by się inaczej i ja z Olivką byśmy chodzili za jakiś czas z naszym małym cudem?

Z tych myśli wyrwał mnie jednak widok zapłakanej Olivci, gdy wszedłem do pokoju.

- Przepraszam. - powiedziała szlochając, a ja od razu ją przytuliłem.

- Nie masz za co skarbie, to nie twoja wina.

- Wszystko zniszczyłam... dlaczego ja?

- Niczego nie zniszczyłaś kochanie, to był czysty przypadek.

- Przepraszam Jasiu, że ja Ci życie niszczę.

- Olivka spójrz na mnie. - odwróciłem jej twarzyczkę tak, że była przed mną - Ty nic nie niszczysz. Z tobą jestem najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie, rozumiesz? Bez Ciebie to wszystko nie miałby sensu.

- Ale...

- Nie ma ale skarbie. Taka jest prawda. Gdy byłem sam w Krakowie nie miałem nawet wewnętrznego sensu życia. Jesteś mi potrzebna jak mało kto, a to co stało się... to jest to przykre, ale zrozum myszko, że to się zdarza, a ty nie jesteś niczemu winna.

Olivka nic więcej nie powiedziała. Wtuliła się we mnie i po prostu płakała.

~~~

Młoda już trochę się uspokoiła, jednak było widać, że jej atak smutku i paniki rano nie będzie jedym dziś.

Z tego co słyszałem od jednej z pielęgniarek, która przyszła podczas obchodu Olivka już od rana miała taki humor.

Do nikogo praktycznie się nie odzywała, a śniadanie zjadła tylko dlatego, że mi to obiecała.

~~~

- Jasiu.

- Co jest myszko?

- A co jeżeli ja już nigdy nie będę mogła mieć dzieci?

- Dla mnie to nic nie zmienia. Kocham Cię czy możesz zajść w ciążę czy też nie.

- Ale przecież ja wiem, że ty chcesz mieć dzieci. Najpierw synka, potem córkę, a bardzo możliwe, że ja nie będę mogła ich Ci dać.

- Są jeszcze inne sposoby, poza tym najpierw musisz przejść badania i wszystko dookoła tego. Będzie dobrze, uwierz mi.

Olivka następnie przytuliła się od mojej klatki piersiowej, a ja zacząłem miziać ją po plecach.

- Serce Ci bije. - powiedziała szeptem.

- Może Cię nie zaskoczę, ale tobie też.

- Ale Ci tak fajnie... mogłabym leżeć i słuchać tego bez przerwy.

- W domku będziemy mieli dużo czasu na to.

- Będziemy? To znaczy...

- Na razie zamieszkam z tobą myszko.

- Jest ze mną aż tak źle, że musi ktoś być przy mnie cały czas?

- Nie, po prostu się stęskniłem za tobą.

- Yhym, no okej... - młoda spojrzała na mnie i się lekko uśmiechnęła - Kocham Cię.

- Też Cię kocham, ale chyba w domu będziemy musieli sobie o czymś porozmawiać.

Olivka nic mi na to nie opowiedziała, tylko odwróciła się i schowała głowę pod kołdrą.

- Oczywiście zrobimy to jeżeli ty będziesz gotowa myszko.

- A jeżeli nigdy nie będę gotowa?

- No to jeszcze zobaczymy.

Następnie przytuliłem małą do siebie i razem usnęliśmy.

~~~

Olivka przyszła właśnie w toalety, w której przebrała się w rzeczy, które jej przywiozłem.

Oczywiście była to moja bluza i dresy, które były jej o wiele za długie, więc wyglądała w nich bardzo śmiesznie.

- Czuję się jak worek na ziemniaki.

- Ale za to wyglądasz pięknie.

- Dla Ciebie zawsze tak wyglądam.

- Co nie zmienia faktu, że dziś wyglądasz przepięknie.

- Jestem w twoim dresie, nie pomalowana, cała czerwona od płaczu i do tego moje włosy żyją swoim własnym życiem, a dla Ciebie nadal jestem taka piękna?

- Oczywiście. - przytuliłem Olivkę do siebie i dałem jej buziaka w nosek.

- Idziemy już do domu?

- A chcesz już jechać?

- Tak.

- To idź po wypis i chodźmy.

- Jasiek... a masz to, o co Cię prosiłam?

- To znaczy?

- Miałeś ogarnąć bukieciki kwiatów dla pielęgniarek.

O kurwa.

Kompletnie wypadło mi to z głowy.

- Nie masz ich?

- Zapomniałem.

- Yhym... prosiłam Cię jedną rzecz... jedną, a ty jak zwykle masz gdzieś to co do Ciebie mówię.

- Nie mam gdzieś, po prostu zapomniałem. Przepraszam.

Olivka następnie odeszła ode mnie i schyliła się po swoją torbę, mimo, że widziała, że nie może za bardzo dźwigać.

- Idźmy już.

- Oddaj mi tą torbę najpierw.

- Dlaczego?

- Nie możesz na razie dźwigać.

- Och... - rzuciła i podała mi torbę, a sama wzięła tylko swoją małą torebkę.

Następnie wyszliśmy z sali i udaliśmy się pod gabinet ordynatora, który musiał dać młodej wypis.

Układanka || Jan-rapowanieWhere stories live. Discover now