Prolog (środek)

3.5K 58 28
                                    

Szczęście. Czym właściwie ono jest?  Z naukowego punktu widzenia jest to emocja, spowodowana pozytywnymi doświadczeniami, wytwarzaniem przez nasz organizm większej ilości endorfin. Ja osobiście uważam, że nie da się go właściwie sformułować. To po prostu ta chwila, gdy na naszej twarzy pojawia się szczery uśmiech, nie ten wymuszony, mówiący, że wszystko jest okej, gdy wcale tak nie jest. Moment, gdy inne problemy przestają się liczyć, a my choć na sekundę skupiamy się na tylko i wyłącznie na tym uczuciu. Gdy towarzyszy nam wolność, beztroska, spokój. Dla każdego z nas może ono wynikać z innych powodów. Można odczuwać szczęście, bo dostało się wymarzoną pracę, zdało trudny egzamin, dostało od kogoś piękny prezent, usłyszało parę miłych słów. Dla mnie szczęście było wtedy, gdy patrzyłam na drugą osobę, która byłaby się w stanie dla mnie poświęcić i widziałam uśmiech na jej twarzy. Gdy patrzyłam w jego czekoladowe oczy, gdy splatał razem nasze dłonie, gdy czułam, że nareszcie nie jestem sama, bo znalazłam kogoś na kim mogę polegać.

Po wszystkim co się wydarzyło w moim życiu, nie myślałam, że spotka mnie jeszcze coś dobrego. Pomimo tego, że wciąż nie było łatwo, to i tak było znacznie lepiej. Zawsze byłam tylko ja i moja najlepsza przyjaciółka Megan, my dwie razem przeciwko światu. Ona od zawsze przy mnie była i mnie wspierała, czuwała nade mną jak anioł stróż i nie wiem, jakby wyglądało moje życie, gdyby nie ona. Prawdopodobnie już dawno bym całkowicie załamała. To dzięki niej udało mi się przetrwać, po prostu przeżyć. Teraz poznałam nowych ludzi, którzy też stali się dla mnie rodziną, pomimo tego, że  nie łączyły nas więzy krwi, to byłabym w stanie oddać życie za każde z nich. 

Szczęście. Chwila, gdy jest się z ludźmi, na których można polegać. Gdy pomimo problemów jest się w stanie szczerze uśmiechnąć. Nigdy nie czułam się po prostu tak dobrze, jak wtedy jadąc dodgem obrzeżami Filadelfii. Każdy z nas potrzebował chwili wytchnienia, dlatego zdecydowaliśmy się na wyjechać na weekend pod namiot, być może mało kreatywny pomysł, ale śpiew ptaków, cisza i nocne ognisko, to było to czego w tamtej chwili potrzebowałam. Podzieliliśmy się na dwa samochody, gdyż było nas za dużo jak na jeden, więc reszta grupki jechała przed nami w czerwonym mercedesie. W końcu mieliśmy odpocząć i zapomnieć o całym tym bałaganem, jakim się stało nasze życie.

Podgłośniłam lecącą w radiu piosenkę Rihanny, gdy zatrzymaliśmy się na czerwonym i zaczęłam śpiewać wraz z nią. Siedzący obok mnie chłopak, tylko wywrócił oczami na moje zachowanie, ciężko przy tym wzdychając i biorąc telefon do ręki. Dobrze wiedziałam, że nie mam głosu i prawdopodobnie brzmię jak zmutowana kaczka, ale w tamtej chwili zupełnie mnie to nie interesowało. Światło na skrzyżowaniu zmieniło się na zielone, a my ruszyliśmy trochę opóźnieni, gdyż szatyn był zbyt zapatrzony w swoją komórkę. Odwróciłam wzrok od niego, gdy samochód przed nami wjechał na środek skrzyżowania. Właśnie w tym momencie pojawił się jadący z prawej strony van, który już po sekundzie uderzył w mercedesa. Momentalnie poczułam szarpnięcie spowodowane ostrym hamowaniem. Minęło kilka minut zanim udało mi się wykonać jakiś ruch. Wybiegłam z samochodu i podbiegłam w tamtą stronę. Wszędzie było pełno jakiś odłamków, a spod maski vana zaczęło się dymić. Ludzie wokoło zaczęli coś krzyczeć, ale do mnie wszystko dochodziło jak przez mgłę. Zatrzymałam się przed przednią, rozbitą szybą czerwonego samochodu, patrząc na ofiary w środku. Nie byłam w stanie wykonać ani kroku więcej, czułam się wręcz sparaliżowana.

Po chwili zaczęły przyjeżdżać służby ratunkowe, ktoś zaczął mnie ciągnąć za ramię, bym się odsunęła, lecz ja nie wykonałam żadnego ruchu. Wciąż patrzyłam na tą twarz, całą w krwi, tak dobrze mi znaną. Ludzie wokół krzyczeli, tak mi się zdawało, dopiero po chwili dotarło do mnie, że to ja krzyczę. Zaczęto ich wyciągać ze środka zniszczonego samochodu, moich przyjaciół. Jednak w tamtej chwili inni się dla mnie nie liczyli, tylko ta jedna osoba. Być może było to egoistyczne, ale to ta osoba była dla mnie najważniejsza. Ratownicy ułożyli ją na asfalcie i przystąpili do reanimacji. Ktoś próbował mnie odciągnąć i przytulić, ale kolejny raz się wyrwałam. Z moich oczu wypływał potok łez, których nawet nie chciałam powstrzymywać. Po chwili zauważyłam jak sanitariusz odsuwa się i kręci głową, zaprzestając swoich działań. To była ta chwila w której odzyskałam władzę nad swoim ciałem, momentalnie podbiegłam w tamtą stronę, wymijając wszystkich, którzy chcieli mnie zatrzymać. Padłam na kolana tuż obok ciała i złapałam brudną i okaleczoną twarz w dłonie.

-Nie możesz mnie zostawić! Słyszysz?! Nie możesz! - pochyliłam się, dokładnie przyglądając się tym tak dobrze znanym mi rysą twarzy. Oparłam swoje czoło o to osoby leżącej przede mną.- Proszę cie... Nie zostawiaj mnie. - dodałam jednak tym razem szeptem, łudząc się, że to serce znowu zacznie bić.

Ktoś znowu pociągnął mnie za ramię, pomagając wstać. Jednak ja nie byłam w stanie ustać na własnych nogach i upadłabym na ziemię, gdyby nie cudze ramiona, które po chwili mnie objęły. Oddałam uścisk mocząc jego bluzę swoimi łzami i dusząc krzyk. Nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Byłam gotowa na wszystko, ale nie na to.

Nie na to że stracę Ciebie...

~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°

Witam wszystkich w prologu mojego nowego opowiadania. Już teraz z góry dziękuję każdemu kto tutaj zajrzał. Mam nadzieję, że ten krótki wstęp zachęci was do dalszego czytania.

Buziaki❤   
Hummingbird_96

Hell will come for us Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz