Moi najlepsi przyjaciele || H...

By Martyna0123

268K 21.2K 4.8K

Rosallie nie trzeba tłumaczyć czym jest samotność, smutek czy ból. Ona zna te trzy słowa bardzo dobrze. Od za... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
12 faktów o mnie
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Tysiąc gwiazdek?!
Special
Rozdział 38
#Challenge Start Wattpad
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Wow! 10 tysięcy wyświetleń!?
Special nr 2
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
L. A.
Rozdział 51
Rozdział 52
Rozadział 53
Rozdział 54
Rozdział 55
Rozdział 56
Rozdział 57
Rozdział 58
Rozdział 59
Rozdział 60 (maraton)
Rozdział 61 (maraton)
Rozdział 62 (maraton)
Rozdział 63 (maraton)
Rozdział 64 (maraton)
Bardzo ważne info
Rozdział 65
Życzonka :D
Rozdział 66
Rozdział 67
Epilog
Nowa książka :D
Info ^^
Druga część!

Rozdział 15

3.8K 317 74
By Martyna0123

   — To była najgorsza akcja, jaką kiedykolwiek przeżyłem — mruknął Jack, kopiąc jakiś kamień.

   — Ty się lepiej ciesz, że masz nerki, panie niebieski — powiedziałem złośliwie.

   — Nie mów tak do mnie! — krzyknął wkurzony nerko-żerca. 

   — No dobra... Panie niebieski — zaśmiałem się. Ostatkami sił powstrzymywałem się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.

   — Spadaj, panie śmieszku — odgryzł się Jack. 

   — Jak on może mnie tak nazywać? Co on sobie wyobraża? To wszystko przez te bachory — pomyślałem oburzony.

Godzinę wcześniej

   — Otwieraj to okno. Wiesz, jaki jestem głodny? — Brązowowłosy zaczynał działać mi na nerwy.

   — Już, już, przecież otwieram — powiedziałem. Po kilku sekundach okno było otwarte na oścież. Niestety nie mogę zdradzić nikomu, jak to zrobiłem, gdyż musiałbym zabić osobę, która by się o tym dowiedziała. Chociaż kiedyś i tak to pewnie zrobię. 

Razem z Jackiem cicho weszliśmy do domu. Znaleźliśmy się w czyjejś sypialni, na środku której stało wielkie łoże małżeńskie. Pościel była w odcieniu jasnego błękitu. W domu słychać było śmiechy i piski.

   — Słyszę dzieci. Jest ich pięć. Dwie dziewczyny i trzech chłopaków. Wszyscy mają po jakieś osiem lat — powiedział szatyn. Zapomniałem wspomnieć, że Jack dzięki swojej ślepocie, miał o wiele lepsze inne zmysły, takie jak słuch. 

Powoli poszliśmy w stronę pisków. Tak jak mówił Jack, w pokoju była piątka dzieci. Jak się okazało, nie było z nimi rodziców.

   — Będziemy mogli się w spokoju pobawić — powiedziałem podekscytowany. Gdy weszliśmy do pokoju, nastała krępująca cisza. Dzieciaki patrzyły na nas nieco zdziwione.

   — Kim jesteście? — zapytał w końcu jakiś chłopak z brązowymi włosami. 

   — To pan śmieszek, a ten drugi to pan niebieski — palnęła nagle jakaś dziewczyna z dużymi, błekitnymi oczami. Wszystkie te bachory zaczęły się głośno śmiać. Nabrałem wielkiej chęci do wydłubania niebieskookiej tych jej gał.

   — Coś ty powiedziała?! — krzyknąłem w tym samym czasie co Jack. Dzieciaki chyba się wystraszyły, bo po chwili zaczęły ryczeć. Wyjąłem z kieszeni mój ukochany nóż i rzuciłem nim w dziewczynę z wielkimi gałami. Trafiłem w centralnie brzuch. Dziewczyna upadła na podłogę, po czym zaczęła drzeć się na cały głos.

   — Nie wrzeszcz tak, przecież nic takiego ci jeszcze nie zrobiłem — pomyślałem i szarpnąłem nożem. Wokół dziewczyny pojawiła się kałuża o kolorze szkarłatu. Podczas, gdy ona krzyczała z bólu, ja usiadłem na niej i złapałem ją za szyję.

   — Dzieciaki, macie teraz szanse zobaczyć, jak wygląda Jeff the Killer w akcji. — W końcu miałem okazję się wyżyć. Zacząłem powoli i boleśnie wydłubywać lewe oko dziewczyny, a kolejny, głośny krzyk rozległ się po całym pokoju. Otworzyłem usta ośmiolatki i szybko odciąłem jej język. Moja prawa dłoń była cała we krwi.

Odwróciłem się w stronę jedynego dzieciaka, który jeszcze stał na nogach. Był to blondyn z zielonymi oczami. Powoli do niego podszedłem i pokazałem mu gałkę oczną dziewczyny.

   — Widzisz to? Masz to zjeść. Jeśli tego nie zrobisz, to będzie cię bolało jeszcze bardziej niż ich — powiedziałem i wskazałem na resztę dzieciaków torturowanych przez Jacka. Chłopak ze łzami w oczach wziął ode mnie oko i wsadził je sobie do ust.

   — Połknij — rozkazałem. Zielonooki z obrzydzeniem i strachem na twarzy połknął, to co miał w ustach. Nie minęło kilka sekund, a wszystko co było w żołądku chłopaka, znalazło się na podłodze.

   — To niemiłe wyrzygać jedzenie, które daje ci gość — powiedziałem i jednym ruchem ręki podciąłem mu gardło. Jego ciało bezwładnie upadło na ziemię.

Podszedłem do jednookiej dziewczyny, która jakimś cudem jeszcze żyła. Znowu na niej usiadłem i zacząłem wycinać jej krwawy uśmiech na twarzy, taki jaki mam ja. Gdy już skończyłem swoje dzieło, dziewczyna prawie nie oddychała. Na koniec wyciąłem jej jeszcze nerkę i podałem ją Jackowi. Po kilku minutach wyszliśmy na zewnątrz.

Teraźniejszość

   — Debil — mruknął Jack. Właśnie wracaliśmy lasem od tych bachorów, co wymyśliły nam jakieś głupie ksywki.

   — Miło mi, Jeff jestem — odgryzłem się ze śmiechem, na co Jack walnął mnie z łokcia. Ja natomiast nadepnąłem mu na stopę. Szatyn odepchnął mnie tak, że prawie wywaliłem się w krzaki. Wkurzyłem się nieco i także go popchnąłem. Eyeless chyba też się wnerwił, bo zaraz potem uderzył mnie pięścią w brzuch. Ja za to walnąłem go w twarz, znaczy się w maskę. Trochę mnie ręka od tego zabolała. Tak, my naprawdę jesteśmy kumplami. Może zdarzy nam się pobić. Czasem nawet kończymy z połamanymi kośćmi, ale na następny dzień już nie pamiętamy, o co się kłóciliśmy.

Nerko-żerca upadł na ziemię i nie wstawał przez dłuższy czas.

   — Jack, wstawaj — powiedziałem, lecz on nadal leżał nieruchomo na trawie.

   — Kurde czy on serio stracił przytomność? Heh, a co miał niby zrobić po tym, jak go uderzyłem? W końcu jestem jedną z najsilniejszych i najbardziej znanych Creepypast — pomyślałem z dumną miną. Przykucnąłem obok Jacka i zacząłem go szturchać patykiem.

   — Ej, Jack, rusz się. Nie chce mi się nieść cię do domu. — Byłem już lekko zirytowany. 

Nagle szatyn podniósł się do siadu i walnął mnie z piąchy w brzuch, po czym wstał, i kopnął mnie kilka razy. 

   — Cholera... Przechytrzył mnie — pomyślałem.

   —  Chodźmy już... Jeff, jeszcze nie wstałeś? Może ci pomogę? — zapytał z rozbawieniem w głosie.

   — Kiedyś cię zabiję — pomyślałem patrząc na niego z mordem w oczach.

   — Nie, dzięki. Poradzę sobie — powiedziałem na głos i po chwili stałem już na nogach.

Per. Rosallie.

   — Hej, wszystko w porządku? — zapytał zaniepokojony Sebastian.

   — Tak — odparłam bez namysłu.

   — Jesteś jakaś taka... Cicha — powiedział.

   — Wydaje ci się. — Musiałam, jak najlepiej wykorzystać mój talent aktorski, którego w ogóle nie posiadałam.

   — Nie, raczej nie. Co się dzieje? Czy to przez Tiffany i jej paczkę? — zapytał. 

Ten dzień do najlepszych nie należał. A to wszystko przez Tiff. Dzisiaj właśnie zerwała ze swoim chłopakiem i jako następny cel upatrzyła sobie Sebastiana. Przed lekcjami, gdy byłam sama, powiedziała mi, że mnie zniszczy tylko za to, że przebywałam w pobliżu Seby. Tłumaczyłam się jej, że nic mnie z nim nie łączyło, lecz ona jeszcze bardziej się wkurzyła. Na każdej przerwie jeśli nie byłam z Sebastianem, obrażała mnie i wyśmiewała. 

Nie chciałam nic mówić Sebie, ale nie chciał dać mi spokoju, więc opowiedziałam mu o wszystkim.

   — Nie — odpowiedziałam. Tak naprawdę rozmyślałam o moim śnie z rodzicami, Zalgo oraz Slenderem.

   — Ech, jak chcesz. Muszę już spadać... Narka — mruknął i zaczął odchodzić.

   — Narka. — Pomachałam mu ręką na pożegnanie i weszłam do domu. 

Nawet nie zjadłam obiadu, tylko weszłam do swojego pokoju i odrobiłam lekcje. Podeszłam do okna, żeby zasunąć rolety. Przy okazji wyjrzałam na zewnątrz. To co zobaczyłam, przeraziło mnie nie na żarty. On tam stał. W lesie, pomiędzy drzewami zobaczyłam Slendermana. Nagle do głowy przyszedł mi szalony pomysł. Od razu przeszłam do jego realizacji, co nie było zbyt mądrym oraz przemyślanym posunięciem.

   — Co ja robię? Ale będę miała przechlapane, jak ktoś się o tym dowie — powiedziałam do siebie, wzięłam telefon, założyłam trampki i kurtkę, po czym wybiegłam z domu.    

Wiadome było raczej, gdzie pobiegłam. Tak, właśnie tak... Do lasu.

Continue Reading

You'll Also Like

72.3K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
45.2K 2.7K 200
Pełne śmiechu teksty. Jeśli masz zły dzień to wystarczy kilka żartów by odnieść słabszy nastrój. Chalenge przeczytaj bez zaśmiania się! 13.05 #819 lo...
69.5K 6.9K 47
Elsa wiedzie w miarę spokojne życie w Arendell. Dogaduje się ze swoją siostrą, Anną i jej chłopakiem, Kristoff'em. Wszystko pięknie i nagle zjawia si...
27K 1.4K 47
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...