— Panienko, co to jest? — zapytał, przerywając milczenie.

Jej natychmiastowa reakcja zdradzała jednoznacznie, po co zdecydowała się do niego udać. Rozwinęła kartkę i złożyła w jego rękach. Sebastian przyjrzał się dokładnie, następnie przeniósł pytające spojrzenie na nastolatkę. Domyślał się, co przedstawiał szkic, ale chciał usłyszeć to od niej. Obserwować każdy mikroskopijny ruch mięśni jej ciała, każde drgnienie źrenic, zmianę natężenia głosu.

— Ta pożal się boże artystka kazała mi narysować coś, co jest dla mnie najważniejsze — wyjaśniła z pogardliwym naciskiem na „artystkę". — Podoba ci się? — zapytała, zupełnie zmieniając ton głosu. Przysunęła się bliżej demona, przytłaczająco wbijając w niego wzrok.

Lokaj dotknął podbródka nagimi palcami.

— Widać w nim pasję i mnóstwo emocji — ocenił po chwili zastanowienia. — Tylko, dlaczego kruk z kawałkiem palca? — zapytał, odsuwając rękę od twarzy.

Dopiero wtedy zorientowała się, że nie miał rękawiczek. Widok bladej skóry kontrastującej z czarnymi paznokciami i równie ciemnym znakiem kontraktu, zdobiącym wierzch lewej dłoni sprawił, że poczuła dziwne ciepło w sercu. Rozmyty obraz przed oczami, jak wspomnienie czegoś, o czym powinna pamiętać, przywiódł ze sobą mieszankę ekscytacji, strachu przed nieznanym i paradoksalnego poczucia bezpieczeństwa.

Wzięła kilka głębokich oddechów, powoli dochodząc do siebie.

— Wszystko w porządku, panienko? — Spojrzała nieprzytomnie na zatroskaną twarz demona.

— Tak — odparła, uśmiechając się lekko. — To metafora. Naprawdę tego nie widzisz? — zapytała z przekąsem.

Była przekonana, że widział. Po prostu grał, chcąc usłyszeć słowa z jej ust, móc pławić się w dumie.

— Metafora — powtórzył, namiętnie szepcząc wprost do ucha dziewczyny.

Odwróciła głowę, odpowiadając na jego gest. Ich usta prawie się zetknęły, kiedy obdarowała go wyjaśnieniem.

— Ten kruk to ty, stojący w plugawej krwi moich oprawców, trzymający trofeum, znak dopełnienia mojej zemsty. Dumny, bezwzględny. Demon u progu spełnienia — wyszeptała drżącym głosem.

Nie spodziewała się, jakie wrażenie na niej samej wywrze wypowiedzenie myśli na głos. Jej ciałem zawładnęła euforia. Zamknęła oczy, wyobrażając sobie ostatnie chwile swojego życia. Demona kroczącego w posoce oprawców z dumą niosącego dowód wypełnienia umowy. Widziała, jak bierze ją w ramiona, jak obejmuje, wysysa z niej duszę. Jak staje się częścią istnienia lokaja, a on wspiera jej bezwładne ciało na rękach, nim pozwala mu runąć w kałuży krwi, na zawsze kończąc kolejny rozdział niekończącej się pogoni za spełnieniem.

— To takie... piękne — jęknęła, drżąc z podniecenia.

Wtuliła się w niego, wciągając w nozdrza przyjemny, różany zapach wzbogacony nutą tajemniczości. Przywarła do ciała kamerdynera, jakby chciała już teraz stać się jego częścią. Pragnęła obdarzyć go takim szczęściem, jakie sam obiecał na nią sprowadzić. Chciała, by chwila jej śmierci była prawdziwym ukoronowaniem demonicznego poświęcenia. Tak jak ona, znosząc cierpienie, miała otrzymać oczyszczającą zemstę, tak on za swe upokorzenia miał zostać wynagrodzony duszą, o której marzył. Nie potrafiła wyobrazić sobie niczego piękniejszego. Należał do niej, był jej częścią. Od tamtego dnia, od chwili zawarcia kontraktu, stali się jednością. Dwiema istotami, których istnienie miało sens jedynie, gdy dzielili je wspólnie.

— Sebastian... — szepnęła, odsuwając się od niego.

Widział płomienie tańczące w zmęczonych, błękitnych oczach. Cokolwiek miała powiedzieć, cokolwiek czuła, jej dusza rozkwitała nieprzebraną pasją nadającą nowego, głębokiego posmaku. Zadrżał na myśl o skonsumowaniu jej. Przepełniała go duma. Dziewczyna rozwijała się, jej istota dojrzewała coraz bardziej, zbliżając się do mitycznego ideału, którego poszukiwał. Jedynego smaku, który dałby mu prawdziwe spełnienie.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaWhere stories live. Discover now