Tom I, Rozdział XIX

1.7K 125 29
                                    


Posiadłość Roseblack znajdująca się w Londynie była zdecydowanie mniejsza niż ta, w której hrabianka przebywała na co dzień, jednak nie brakowało jej uroku. Wszystko było piękne, czyste, drogie i idealne, podobnie jak główna rezydencja. Oczywiście, o wygląd wszystkiego dbał Sebastian. Raz w tygodniu do jego codziennych zadań należało wysprzątanie całego budynku, w końcu w każdej chwili Królowa mogła wezwać dziewczynę do miasta. Nie godziło się, by musiała przebywać w nieładzie, wśród mebli okrytych grubą warstwą kurzu. Mimo wszystko, nie przepadała za tym miejscem. Zanim przejęła rodzinny tytuł wraz z całym majątkiem, była tutaj raptem kilka razy. Poza wystrojem, ukazującym umiłowanie jej ojca do ciepłych, pastelowych kolorów, nie było w tym miejscu niczego wartego uwagi. Ponad to, znajdowało się w mieście, w ciągłym zgiełku i hałasie.

Siedziała na fotelu przy kominku, pomijając herbatę. Skoro już musiała tutaj być, chciała wykorzystać chwilowy spokój. Sebastian przygotowywał sypialnię oraz rozpakowywał walizki. Za oknami było już zupełnie ciemno, nadchodziła noc. Następnego dnia planowała wcześnie wstać, by jak najszybciej załatwić sprawę i wrócić do domu. Lokaj zszedł na dół, by powiadomić ją o zakończeniu przygotowań.

- Sebastian, mam dla ciebie zadanie - zaczepiła go, gdy zbliżył się do niej i wcisnęła w jego dłoń zapisaną kartkę papieru. Przeczytał treść i schował notatkę do kieszeni.

- Panienko, jesteś pewna, że...

- Tak - przerwała mu. - Dam sobie radę. Tylko się nie obijaj, nie powinno ci to zająć wiele czasu, prawda? Dwie godziny? - Uśmiechnęła się przebiegle.

- Oczywiście. W takim razie natychmiast wyruszam. - Pokłonił się i wyszedł. Czerwonowłosa przez kilka kolejnych minut siedziała w fotelu, przyglądając się tańczącym płomieniom. Każdy z nich wydawał się żywy, wił się i piął w górę, zachłannie okalając trzeszczące rozpaczliwie drewniane polana. Westchnęła, słysząc zegar wybijający jedenastą godzinę. Wstała, rzucając ostatnie, tęskne spojrzenie ognisku i otoczona całkowitą ciemnością panującą na korytarzu, poszła na górę, by się wykąpać i położyć się spać.

Relaksująca kąpiel pośród zapachowych świec i olejków zawsze działała na nią odprężająco. Lokaj wiedział jak sprawić, by poczuła się lepiej. Bezpiecznie. Delikatny zapach róż unosił się w łazience, kojąc zmęczone zmysły. Uwielbiała niepokojącą nutę, którą wyczuwała w różanym aromacie. Zamknęła oczy, pozwalając, by przyjemne odprężenie zawładnęło jej ciałem. Sebastian pachniał różami tamtego dnia, kiedy wtuliła się w jego pierś, kiedy po raz pierwszy, odkąd straciła rodziców, poczuła się bezpiecznie. Delikatny zapach bezpieczeństwa, z domieszką ekscytującego niepokoju. Nigdy nie wyznała mu, dlaczego właśnie ten zapach, nie chciała, by wiedział. Bała się, że otwierając się przed nim straci ulotne chwile, gdy pochylając się nad nią, nieświadomie pozwalał odnajdywać w sobie opokę.

W końcu opuściła łazienkę, ubrana w koszulę nocną i szlafrok. Usiadła na skraju łóżka i napiła się wody, ze stojącej na nocnej szafce szklanki. Z górnej szuflady wyciągnęła tomik poezji Poego. Otworzyła go na losowej stronie. Horrory i zjawiska fantastyczne były jej chlebem powszednim, dlatego tak dobrze odnajdywała się w utworach artysty. Tak naprawdę, większość z nich była w stanie recytować z pamięci, jednak lubiła wracać do tekstów na papierze, chociażby po to, by zająć czymś rozbiegane myśli.

Próbowała wmawiać sobie, że nie czuje zmęczenia. Oszukiwała się. Znów ogarnął ją narastający z każdą chwila niepokój. Chciała wierzyć, że to wina ulubionego autora lub wspomnienie wzbudzającego odrazę chichoty grabarza, jednak nie potrafiła unikać oczywistego. Chociaż ciemność i puste pomieszczenie nie wzbudzały w niej lęku, to świadomość, że w całym domu była tylko ona, jedyna świadoma osoba, która nie miała, do kogo otworzyć ust, kogo prosić o pomoc, na kim się wesprzeć, zwyczajnie ją przerastała. Żałosne. Warknęła na siebie w myślach. Od tamtego dnia bezskutecznie próbowała walczyć z tym irracjonalnym uczuciem, jednak była to walka, której jak dotąd nie potrafiła wygrać. Wybiła północ.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaWhere stories live. Discover now