Tom II, Rozdział IX

1K 101 103
                                    

No i jest kolejny rozdział! Wprawdzie brakuje kilku wyświetleń do dwusetki, ale już mi się nie chce czekać, więc no... Te kilka osób chyba jakoś mi wybaczy :*.

Dziękuję za wszystkie komentarze. Miło z Waszej strony, że je piszecie, strasznie lubię je czytać <3. 

Zapraszam  na kolejny rozdział!

================================

 Gdy Sebastian wrócił do jadalni, wszyscy dobrali się w dwuosobowe grupy. Elizabeth z japonką, Thomas z Timmym, a Jeanny z Taiem.

— Mamy pół godziny. Kiedy Sebastian da nam znak, wracamy — zarządziła hrabianka, poklepując kamerdynera po plecach.

Demon posłał jej zdegustowane spojrzenie, ale zupełnie go zignorowała. Wyciągnął z kieszeni zegarek i dał znak do rozpoczęcia zabawy. Kiedy goście wybiegli z pokoju i zaczęli gorączkowo szukać podłużnych cukierków, on usiadł na jednym z krzeseł przy kominku i odprężył się, patrząc na płonące kawałki drewna wydające przyjemny, pękający dźwięk. W pewien sposób także i lokajowi udzielił się świąteczny nastrój. Przyjemny zapach korzennej przyprawy i stonowana muzyka uderzyły go przyjemnym połączeniem zmysłowych odczuć. Wiedział, że jest to jedynie skutek uboczny jego kolejnej, przegranej walki z samym sobą. Nie chciał jednak psuć sobie nastroju rozmyślaniami szczególnie, że znając jego panią ten wieczór nie skończy się tak szybko. W dalszym ciągu nie pochwaliła się śnieżnymi figurami. Z samego rana brunet ozdobił je kolorowymi światełkami, by po ciemku prezentowały się jeszcze lepiej. Był ciekawy miny swojej pani, gdy ujrzy jego dzieło. Jakiś głosik w jego głowie domagał się pochwały, pragnął ujrzeć zdumiony wyraz twarzy nastolatki, beztroski uśmiech i błysk w jej oczach.

— Obrzydliwe, plugawe myśli... — jęknął jedynie i całkowicie porzucił dalsze roztrząsanie prawości swoich myśli.

Elizabeth korzystała z chwil sam na sam z przyjaciółką, żeby wreszcie poplotkować. Mimo, że miały widywać się dużo częściej, to obowiązki, zarówno jej jak i japonki, skutecznie im to uniemożliwiały. Poza tym, musiała trzymać ją na dystans, chociaż tego wieczoru nie była w stanie. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek będzie zdolna odepchnąć ją od siebie, chociaż wiedziała, że tylko tak uchroni przyjaciółkę od cierpienia.

— Lizzy, co z twoją ręką? — zapytała Tomoko, zastanawiając się nad tym, odkąd dziewczyna wróciła do jadalni.

Ciemnowłosa popatrzyła na lekko zaczerwieniony bandaż i zakłopotana podrapała się po głowie.

— Drobny wypadek. Wiesz, że niezdara ze mnie — odparła wymijająco.

— Sebastian dobrze się tym zajął — zauważyła czarnowłosa, przyglądając się kunsztownemu opatrunkowi.

— Tak, ma wiele talentów. Dlatego jest moim kamerdynerem — zaśmiała się Lizz. — Tu jest kolejna. — Wskazała palcem czerwono-białą laskę wiszącą za jemiołą nad drzwiami prowadzącymi do kwater służby. — Podsadź mnie — poprosiła.

Japonka przyjęła odpowiednią pozycję i ze skupieniem na twarzy, które niezwykle rozbawiło jej przyjaciółkę, oblizała usta. Elizabeth stanęła na jej splecionych dłoniach i wyciągnęła rękę, by chwycić cukierek. Gdy tylko ujęła go w dłoń, straciła równowagę i przewróciła się, z głośnym hukiem uderzając głową o framugę.

— Lizzy! — krzyknęła przestraszona Tomoko.

Podbiegła do koleżanki i pomogła jej wstać.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ