Tom I, Rozdział VII

2.3K 180 30
                                    

Usiadła przy biurku i oparła łokcie o blat. Splotła dłonie, i delikatnie machając nimi w przód i w tył, rozglądała się wokół siebie, czekając na służącego. Minuty dłużyły się niemiłosiernie, nie mogła znieść oczekiwania. Wciąż jeszcze nie do końca wiedziała, co zrobić, a właściwie... Jak to zrobić. Jak wykonać zadanie, sprawiając możliwie najmniej bólu. Jak uniknąć nieuniknionego. Gdyby znał jej myśli, zapewne brzydziłby się nią w tej chwili. Tak słaba, idiotycznie sentymentalna. Obiecała sobie, że będzie inaczej. Miała zrobić wszystko, co będzie niezbędne, by dopiąć swego. Bez wahania, bez żalu. Ale czy w takiej sytuacji to było możliwe? Spojrzeć w tę twarz i odebrać mu wszystko? Nie powinna być do tego zmuszona. Los po raz kolejny drwił sobie z niej, utrudniając drogę, za każdym razem w coraz bardziej wyrafinowany sposób.

Mężczyzna w czarnym fraku wszedł do gabinetu i zamknął za sobą drzwi.

- Usiądź. - Wskazała krzesło po przeciwnej stronie biurka.

Nie przywykł do tego, by proponowała mu spoczynek. Był służącym, a komfort służącego nie powinien być zmartwieniem jego pana.

- No nie stój tak, siadaj. - Niecierpliwiła się.

Demon bez słowa wykonał polecenie.

- Muszę zapytać jeszcze raz... Jesteś absolutnie pewny? - powiedziała cicho i wbiła w niego wzrok, starając się nie okazywać nadziei czającej się w zakamarkach umysłu.

Wiedziała, że nie byłby zadowolony, że jej wartość w oczach piekielnej istoty znacznie by spadła, gdyby dostrzegł, jak bardzo pragnęła, by to było jedynie straszliwą pomyłką.

- Oczywiście, że tak. Nie przedstawiłbym ci informacji, gdybym nie był pewien, że są prawdziwe - wyjaśnił z nutą niezadowolenia.

Przysunął się, by znaleźć się bliżej niej. Jego oczy błysnęły płomienną czerwienią.

- Czyżbyś się wahała? - zapytał oskarżycielsko, z wyraźną kpiną głosie.

- Nie - skłamała.

Odwróciła wzrok, zatrzymując go na kilku figurkach stojących na stoliku po jej prawej stronie.

- Po prostu chce mieć pewność, że nie zniszczę mu życia bez powodu. - Zmrużyła oczy.

Miała nadzieję, że nie dostrzeże jej prawdziwych uczuć. Nie chciała, by czuł do niej obrzydzenie, pragnęła wciąż być długo oczekiwaną, wartościową nagrodą. Znów na niego spojrzała; na kamienną, wyzutą z emocji twarz i zimny wzrok.

- Czy wiesz, panienko, że odór strachu można wyczuć na odległość? - zapytał z lekkością, delikatnie marszcząc brwi.

- Wspominałeś kiedyś. - Wzruszyła ramionami. - W takim razie jutro.

Nagle poczuła palący ból na karku. Nerwowo dotknęła znaku opuszkami palców. Nieprzyjemne uczucie nieznacznie zmalało. Demon popatrzył podejrzliwie na swoją panią i wstał, by do niej podejść, jednak powstrzymała go stanowczym ruchem dłoni.

- Wszystko w porządku?

- W porządku - mruknęła.

Przyglądała mu się z wyraźną dezaprobatą, bez słów jednoznacznie dając kamerdynerowi do zrozumienia, że wygląda jak kompletny idiota.

Westchnął zmieszany.

- Czasem wyglądasz tak prawdziwie, że zapominam, iż tylko udajesz, że ci na mnie zależy - powiedziała, pocierając obolałe miejsce.

Demon zaśmiał się pod nosem.

- Ależ naprawdę zależy mi na twoim bezpieczeństwie. Muszę dbać...

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaWhere stories live. Discover now