Tom I, Rozdział VIII

2.2K 157 24
                                    

- Mmmm... Która godzina? - Zaspana czerwonowłosa dziewczyna obróciła się w łóżku. - I czemu tu tak zimno?

- Wpół do ósmej, tak jak panienka prosiła - odpowiedział uprzejmie służący. - Temperatura jest taka sama, jak zwykle.

- Nienawidzę tak wcześnie wstawać... - mruknęła, podnosząc się do siadu.

Przetarła zaspane oczy i popatrzyła na talerz, który demon podsunął jej pod nos. Leżały na nim dwa, pięknie udekorowane naleśniki na słodko.

- Proszę zjeść śniadanie, niedługo musimy wyruszać.

- Tak - mruknęła ospale.

Wzięła do ręki widelec i w ciszy zaczęła jeść. Kolejne kawałki delikatnego ciasta gładko przelatywały przez jej gardło. Śniadanie popijała aromatycznym Earl Greyem. Kiedy skończyła, lokaj pomógł jej założyć ubranie. Ciemna sukienka do kolan, grube podkolanówki, skórzane buty do połowy łydek. Na koniec rozczesał i związał jej włosy w koński ogon. Podeszła do lustra i popatrzyła na siebie. Sebastian jak zwykle się spisał, wyglądała doskonale. Odesłała go, by przygotował wszystko do wyjścia, a sama ubrała długi, czarny paszcz oraz rękawiczki do łokci i zeszła na dół.

- Jeanny. Kiedy Timmy się obudzi, podaj mu przygotowane przez Sebastiana śniadanie i zajmij się nim do naszego powrotu. Będziemy przed obiadem - poinstruowała pokojówkę i wraz z kamerdynerem wyszła z posiadłości.

Szli w stronę bramy wyjazdowej. Parę metrów za nią dziewczyna zatrzymała się i popatrzyła wymownie na kroczącego u jej boku mężczyznę.

- W tym tempie dotrzemy tam za miesiąc - burknęła, sugerując mu, co ma zrobić.

- Rozumiem - odpowiedział, kładąc dłoń na piersi.

Poprawił czarny prochowiec i wziął hrabiankę na ręce. Odbił się od ziemi i z niesamowitą prędkością zaczął przedzierać się przez las, co chwila skacząc po gałęziach. W ten sposób byli w stanie dotrzeć do wyznaczonego miejsca w ciągu półtorej godziny. Podróż powozem trwałaby co najmniej trzy razy dłużej. Nastolatka nie mogła pozwolić sobie na to, by zostawić kuzyna bez kompetentnej opieki na tak długi czas.

Zimny wiatr zacinał prosto w jej twarz, tworząc wypieki na delikatnej, bladej skórze. Ostry wiatr podrażniał jej oczy, sprawiając trudności w obserwowaniu otoczenia, dlatego zamknęła je, całkowicie ufając niosącemu ją mężczyźnie i zaplotła ręce na jego karku. Lubiła to niesamowite tempo, z jakim się poruszał. Żałowała, że sama nie jest w stanie biec tak szybko. Jak niesamowicie ułatwiłoby jej to życie! Nienawidziła tego, jak bardzo zależna była od Sebastiana. Gdyby posiadała jego siłę, nigdy nie musiałaby zawierać kontraktu. Nigdy nie doszłoby do tego, co się stało. Ale jej nie miała. Była tylko słabym człowiekiem, którego istnienie było równie nietrwałe, jak płomień świecy na wietrze.

~*~

Sebastian wykręcił mężczyźnie ręce, zmuszając go, by klęknął na kamiennej posadzce. Przeraźliwy krzyk bólu wywołał sadystyczny uśmiech na jego twarzy. Błyszczce czerwienią oczy, ukazujące jego prawdziwą naturę i ostre kły drapieżnika, przerażały człowieka jeszcze bardziej.

- Zrób to, panienko - powiedział stanowczo, patrząc na hrabiankę.

W delikatnej, chudej dłoni, odzianej w ciemną rękawiczkę, trzymała rewolwer wycelowany w głowę mężczyzny. Wyzutym z emocji wzrokiem patrzyła na błagającą o litość ofiarę.

- Nie rób tego! Proszę, przestań! - krzyczał mężczyzna, próbując się wyszarpnąć.

Po jego twarzy spływały łzy przerażenia. Jego strach wzbudzał w Elizabeth odrazę. Położyła palec na spuście, jednak wciąż zwlekała z oddaniem strzału.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaWhere stories live. Discover now