Tom II, Rozdział XIII

1K 102 72
                                    

Ostatnio rozdziały pojawiają się rzadziej. Wy słabiej wyświetlacie, ja mam mniej czasu, no i jakoś tak wychodzi. Jak się podciągniecie, to i ja spróbuję xD. Taka praca grupowa. Zobaczymy, co z tego będzie :P.

====================

Na podjeździe stały dwa powozy, każdy zaprzężony w parę koni czystej krwi. Woźnica jednego z nich pomagał hrabinie wnieść bagaż. Kiedy Lizz podeszła do niej, by się pożegnać, ta obdarzyła ją kolejnym, wzbudzającym drżenie kolan, uśmiechem.

— Elizabeth, pamiętaj, o czym rozmawiałyśmy. Zawsze jesteś u nas mile widziana. — Starała się zabrzmieć uprzejmie, ale zdarty głos sprawiał, że jej słowa przypominały bardziej skrzeczenie wron.

Mimo ciarek na plecach, które przechodziły szlachciankę na sama myśl o tym, przez co musiał przejść jej lokaj, odwzajemniła uśmiech kobiety i podziękowała, życząc jej miłej podróży. Przeszła parę kroków i pochyliła się nad kuzynem, który rzucił je się na szyję.

— Dziękuję Lizzy, jesteś najlepsza! Przyjedź jak najszybciej, proszę!

— Postaram się. Biegnij do środka, zanim zmarzniesz. — Objęła go na chwilę i wypuściła z uścisku, delikatnie popychając go w stronę drzwi.

Po chwili konie parsknęły ochoczo i zaczęły ciągnąć dorożkę, z której okna wystawała jasna czupryna chłopca.

— Też powinniśmy już ruszać, jeśli nie chce panienka nocować w Londynie. — Kamerdyner pojawił się tuż za nią.

W dłoni trzymał walizkę. Fioletowowłosa popatrzyła na nią sceptycznie i otworzyła drewniane drzwi.

— Nie mam najmniejszego zamiaru! Po co to wziąłeś?

— Na wszelki wypadek — odparł uprzejmie.

Załadował torbę i dołączył do swojej pani wewnątrz powozu.

Droga do miasta zajmowała około dwie godziny, zależnie od warunków pogodowych i ruchu na ulicach, który tym razem był złośliwie wzmożony. Elizabeth wyglądała przez okno, zagłębiając się w swoich myślach. Żałowała, że tajemnicza książka nie miała autora, ani nawet miejsca, czy daty wydania. Gdyby, chociaż jedna z tych informacji została udostępniona, bez problemu dowiedziałaby się czegoś więcej. W tej chwili, na nurtujące ją pytanie odpowiedź znał tylko siedzący naprzeciwko demon, który w milczeniu zerkał na zmianę, raz przez okno, raz na nią, jakby pilnował, by nic jej się nie stało. Bo przecież wewnątrz powozu mogę nagle stracić życie... Parsknęła naburmuszona i skrzyżowała ręce na piersi.

— Sebastian — wypowiedziała wojowniczo jego imię.

— Tak, panienko?

— Rozkazuję ci nie zabijać mnie pod żadnym pozorem, dopóki nasz kontrakt nie dobiegnie końca — rzekła twardo, z pełną powagą marszcząc brwi.

Rozkaz wydał mu się zgoła absurdalny. Brzmiał jak parafraza jednego z pierwszych, jakie od niej usłyszał. Konsternacja widoczna na jego twarzy była jak zaproszenie do rozwinięcia jej dziwnego stwierdzenia, jednak dziewczyna wciąż czekała, aż lokaj powie trzy słowa, którymi przypieczętowywał każde, ważniejsze polecenie.

— Yes, my lady — odparł, kładąc dłoń na piersi i na chwilę pochylił głowę.

— No dobrze — zaczęła z ulgą. —Przeczytałam w tej książce, że demony mają uczucia. Że tylko ukrywają je przed ludźmi, bo... — urwała nagle. — No właśnie, dlaczego? ­— Odezwał się głos w jej głowie. — Dlaczego Sebastianie? Czy to w ogóle jest prawda? — zapytała zaniepokojona.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz