Tom II, Rozdział XII

962 99 39
                                    

Dalej słabo wyświetlacie, ale dłużej czekać nie będę. Będziecie mieć więcej do nadrabiania, Wy, którzy zapomnieliście o poprzednim rozdziale :*. Wybaczcie, ale chcę jechać z historią dalej, nie mogę się doczekać Waszej opinii na temat mojej ulubionej części tego tomu, no xD.

===========================

— Właśnie skończyłem przygotowywać jutrzejszą listę obowiązków — wyjaśnił, gdy wkroczyła do wnętrza pomieszczenia.

Nastolatka dostrzegła jego smukłe, odziane w rękawiczki dłonie, które szybkimi ruchami strąciły kilka kartek, notes, oraz pióro do wnętrza szuflady. Zdjął okulary i przeczesał dłonią włosy, które powróciły do swojego zwyczajowego ułożenia.

Miał na sobie koszulę i kamizelkę, frak wisiał na oparciu krzesła.

Popatrzył badawczo na fioletowowłosą.

— Powiesz mi, co się stało?

— Nic. Po prostu nie mogłam zasnąć — odpowiedziała niechętnie.

Podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju, opierając ręce na drewnianej oprawie. Po chwili wsparła na dłoni głowę i bez słowa wpatrywała się w stojącego przed nią kamerdynera.

— Nie musisz stać tak sztywno, wiesz? — zwróciła mu uwagę. — Usiądź sobie, albo coś. To krępujące.

— Nie przystoi, żeby kamerdyner taki jak ja, pozwalał sobie na spoczynek w obecności swojej pani — odparł, a na jego twarzy pojawił się cień złośliwego uśmiechu.

Hrabianka przewróciła oczami.

— Nie ważne, chyba będę wracać — jęknęła i podniosła głowę.

Spodziewała się tamtego niesamowicie przyjemnego uczucia, jednak nie pojawiło się. Poza tym samym dystansem, który był obecny między nimi zawsze, nie było zupełnie nic. Straciła nawet ochotę, by zapytać o zadanie.

— Nie zapytasz o hrabinę Rennell? — zagadnął nagle, jakby chciał ją zatrzymać.

Zastanawiał się, czemu już drugi raz w przeciągu tych kilku dni nastolatka zjawia się w jego sypialni. Czyżby czegoś się domyślała? Czyżby chciała go w ten sposób torturować? Wcale tak nie myślał, chociaż tak byłoby zdecydowanie łatwiej. Wiedzieć, że jedyne, czego chce Elizabeth, to zadanie mu bólu i patrzenie jak z nim walczy. Tym czasem ona wydawała się zupełnie nie zdawać sobie z niczego sprawy. Tak samo, jak niedawno. Po co było to wszystko, skoro powrócili do tego samego stanu? Gdy tak niewiele dzieliło go od tej drobnej istoty, która tak niesamowicie działała na wszystkie jego zmysły. Powinien usiąść i wykonać jej prośbę, wcale nie chciał jej drażnić. Nie mogła zasnąć, szukała w nim wsparcia, które powinien... nie. Które chciał jej okazać, ale z jakiegoś powodu nie potrafił ruszyć się z miejsca. Spoczęcie na krześle wydawało się tak niestosownie chłodne, nawet jak na kogoś takiego jak on. Z drugiej strony bał się, że jeśli usiądzie tuż obok niej, jego dzika rządza weźmie górę nad racjonalnym umysłem i nie będzie mógł się opanować.

— Chciałam, ale widzę, że nie masz ochoty rozmawiać, więc sobie pójdę — szepnęła zasmucona i podniosła się z miejsca.

To był impuls. Przez ułamek sekundy uczucia wzięły górę. Demon chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie, mocno przytulając. Kiedy zorientował się, co zrobił, zamarł. Nie wiedział, jak jej to wytłumaczy, przecież nie mógł powiedzieć prawdy. Dla ich wspólnego dobra, dla jej bezpieczeństwa.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaWhere stories live. Discover now