Tom II, Rozdział XXI

792 92 36
                                    

Dawno niczego nie było. Wattpad mi zbrzydł i nie chciało mi się dodawać rozdziałów, poza tym zawsze przypominałam sobie o takich idiotycznych porach (w środku nocy np. xD) albo kiedy nie miałam dostępu do kompa. No ale w końcu wypada coś wrzucić, tak więc oto nowy rozdział. Wybaczcie tę przerwę, postaram się znów publikować po osiągnięciu 200 wyświetleń rozdziału, więc w razie czego dawajcie znać w komciach :P.

Miłego! :*


========================================


                — Eddy, dokąd idziesz? Mieliśmy zagrać w karty. Musze się odgryźć za wczoraj — zdziwił się Ben, widząc kolegę odłączającego się od nich tuż za drzwiami stołówki.

Elizabeth posłała Sethowi znaczące spojrzenie. Miała nadzieję, że jej pomoże, pomyśli, że to ma związek ze sprawą morderstw i zajmie czymś blondyna. Nie pomyliła się.

— Ben chodź, przecież zaraz wróci. Nie jesteś jego matką — skarcił kolegę, ciągnąc go za ramię. — I przestań się wydzierać. Już cię przestał łeb boleć, że pleciesz bez sensu?

— Uważaj na słowa, dobra? — Chłopak naburmuszył się, czując jak jego autorytet w grupie diametralnie spada i energicznie wypruł do przodu.

— Dziękuję — wyszeptała niemal bezgłośnie Lizz i bez chwili zwłoki poszła do biblioteki.

Rozchwiane serce zabiło mocniej, przyduszając ją na chwilę, kiedy otworzyła drzwi do opustoszałego pomieszczenia. Siedział tam. Tak, jak powinien czekać na nią wczoraj. Opierał się na biurku, leniwie przerzucając karty podręcznika do medycyny.

— Sebastian... — stwierdziła idiotycznie, przykuwając jego uwagę.

Spojrzał na nią kątem oka, zachowaniem zupełnie nie przypominając lokaja, jakiego znała przez ostatnie lata. Wyglądał bardziej jak zawiedziony ojciec, gotowy wygłosić tyradę wyrzutów. Na razie milczał, chociaż czuła, że to się zmieni, gdy tylko wykrztusi z siebie kolejne słowa.

Zacisnęła pięści, sycząc z bólu.

— Musimy porozmawiać o tym, co się wczoraj stało — powiedziała ciężko.

Oddychając nerwowo, czekała na jego odpowiedź. Patrzyła jak bierze głęboki oddech, spokojnie wypuszcza powietrze z płuc, poprawia okulary zdobiące jego twarz odkąd przywdział strój nauczyciela. Zamknął książkę i z niezwykłą delikatnością odłożył ją na blat, po czym wstał i zrobił krok w jej stronę.

— Co stało się wczoraj? — zapytał jedwabistym tonem, uśmiechając się z kpiną.

— Szczerze mówiąc... Nie pamiętam — przyznała skruszona.

Demon zrobił kolejny krok naprzód. Dziewczyna spojrzała na niego zaniepokojona i delikatnie się cofnęła.

— Byłam na strychu i piłam Burbon... — zaczęła nieśmiało.

— I co było potem? — Zbliżył się o kolejny krok, a ona cofnęła się równo z nim.

— I chyba wypiliśmy za dużo.

— To wszystko? — dopytywał.

Znów do niej podszedł, tym razem wystarczająco blisko, by zmusić ją do oparcia pleców o chłodną ścianę. Niezwykle silny dreszcz przeszył jej drżące z niepokoju ciało. Nie wiedziała, do czego zmierza, wprawiało ją to w denerwujące poczucie bezsilności, zanurzające umysł w ciemności, która łudząco przypominała wspomnienia z najczarniejszej przeszłości.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora