Tom I, Rozdział XXV

1.5K 115 21
                                    


Było już dobrze po północy, kiedy dziewczyna zdecydowała, że musi się przejść. Bezsensowne leżenie na łóżku nijak nie przybliżało jej do snu. Doskwierający ból karku pojawiał się coraz częściej i zdawał się być coraz silniejszy. Snuła się w zupełnej ciemności po długich, ciemnych korytarzach posiadłości, pogrążona w depresyjnych myślach. W domu panowała całkowita cisza, służący prawdopodobnie już spali. Zatrzymała się na środku korytarza, dostrzegając docierające spod drzwi światło. Podniosła wzrok i zorientowała się, że podświadomość doprowadziła ją do miejsca, w którym chciała się znaleźć.

Będzie lepiej, jeśli sama do niego pójdziesz. – Przypomniała sobie słowa pokojówki.

Przez chwilę stała w miejscu, prowadząc wewnętrzną walkę pomiędzy uczuciami i rozumem. Wzięła głęboki wdech i zdecydowanym ruchem chwyciła klamkę. Światło, które widziała przy podłodze nagle znikło. Opuściła drżącą dłoń i cofnęła się kilka kroków, opierając plecy o zimną, szarą ścianę.

– Co ja robię, nie mogę tam wejść... – szepnęła, przywołując się do porządku.

Zacisnęła zdrową dłoń i wróciła do swojej sypialni.

Wciąż nie mogła zasnąć. Ból karku wciąż nie dawał jej spokoju. Zaczęła się martwić, że ciemna postać, którą ostatnio widywała, jej niezrozumiałe słowa oraz ten ból mają ze sobą związek. To, co mówiła o odebraniu jej Sebastiana, wzbudzało w niej ogromny lęk. Na samą myśl, że mógłby odejść, jej serce przyspieszało z przerażenia. Dwie doby, tylko tyle go nie widziała, jednak z trudem znosiła każdą kolejną godzinę. Jakby ktoś wyrwał jakąś cząstkę niej. Bez demona przy swoim boku była niekompletna. Stracić go? Nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tym, co właściwie ich łączyło. Przyjmowała to, że ciągle był u jej boku i uznawała za pewnik. Nie przeszło jej przez myśl, że to mogłoby się zmienić. Ta stabilność była jej kotwicą w tym świecie, jedyną rzeczą, która pomogła pozbierać się małej, przerażonej dziewczynce po horrorze, który przeżyła. Wsparła się na nim, by stanąć o własnych siłach, ale teraz zrozumiała, że nigdy do końca tego nie zrobiła. Nigdy nie puściła go i nie ruszyła samodzielnie. Wciąż kurczowo się go trzymała. Czuła, że nie jest w stanie kroczyć ścieżką swojej zemsty bez niego, nie tylko, dlatego że był jej siłą. Był również fundamentem, na którym odbudowała swoje życie. Fizycznie potrafiłaby sobie poradzić, nauczyć się gotować, dbać o swoje obowiązki i lekcje, jednak emocjonalnie była od niego uzależniona. Gdy to zrozumiała, fala ciepła zalała jej ciało. Wstała i podeszła do wiszącego przy drzwiach płaszcza. Z jego kieszeni wyciągnęła piórko, które schowała tam parę dni wcześniej. Delikatnie położyła je na dłoni i przytuliła do niego twarz. Pozwoliła, by uczucia wzięły nad nią górę. Złość, smutek, przywiązanie... Myśli swobodnie przepływały przez jej umysł, nietłumione strachem przed uświadomieniem sobie prawdy. W końcu dopuściła ją i mimo strachu, jaki odczuwała, dała jej także ulgę. Wróciła do łóżka, schowała pióro pod poduszkę i położyła na niej głowę. Dopiero poczucie, że chociaż maleńka cząstka demona była blisko niej, pozwoliło, by zmęczony umysł wreszcie zapadł w sen.

Następnego dnia, na dwie godziny przed obiadem, zjawiła się japońska księżniczka Tomoko, w towarzystwie swojego lokaja. Wysoki, ciemnowłosy mężczyzna o znudzonym wyrazie twarzy, wiernie dotrzymywał jej kroku, zupełnie się nie odzywając. Hrabianka dziwiła się, co ktoś taki jak on, robił u boku jej radosnej przyjaciółki, nie zamierzała jednak pytać. W przeciwieństwie do czarnowłosej. Od razu rzucił jej się w oczy brak Sebastiana i nie zwlekała z dociekaniem przyczyny.

– Gdzie twój lokaj? – zapytała zawiedzionym głosem, rozglądając się wokół.

– Ma wolne – odparła krótko, z nadzieją, że przyjaciółka nie będzie zadawała więcej pytań.

Kuroshitsuji: Czarna Róża DemonaDär berättelser lever. Upptäck nu